Leona. Cena człowieka, Jenny Rogneby

Autor: materiały wydawcy
Data publikacji: 07 sierpnia 2019

Leona. Cena człowieka

Autor: Jenny Rogneby
Przekład: Agata Teperek
Wydawnictwo: Marginesy
Premiera: 07 sierpnia 2019
Liczba stron: 320
PATRONAT PORTALU KRYMINALNEGO

Po tym jak Leona cudem unika śmierci i udaje jej się zatuszować swój udział w głośnym napadzie, zmienia taktykę. Odtąd zamierza działać na własną rękę, a jej plan jest prosty: odbierać pieniądze złym ludziom, a dawać potrzebującym, czyli sobie…

Tymczasem policja przyjmuje zgłoszenie: psychicznie chora kobieta wpadła pod pociąg. Początkowo wszystko wskazuje na próbę samobójczą, szybko jednak wychodzą na jaw nowe fakty. Wygląda na to, że wcześniej ktoś wyciął jej nerkę. Wkrótce w centrum Sztokholmu zostaje znaleziony zakrwawiony żebrak i policja zaczyna podejrzewać, że chodzi tu o grupę handlującą narządami. A sama Leona? Skąd się wzięła blizna na jej brzuchu? Czy na pewno powstała w wyniku pobicia? Leona nie jest w stanie znieść tej myśli. To śledztwo nabiera dla niej wymiaru osobistego. Pragnie zemsty.

Na dodatek chłodna i wyrachowana śledcza odkrywa u siebie pokłady uczuć, o które nigdy się nie posądzała. Czyżby była w stanie naprawdę kogoś pokochać? David, młody kryminalista, poza nią nie widzi świata. I jako jedyny zna prawdziwą twarz Leony. Tylko czy policjantka zdecyduje się posłuchać głosu serca, skoro przez tyle lat tłumiła w sobie wszelkie emocje? Czy jest w stanie porzucić dotychczasowe metody działania i zaprzestać popełniania przestępstw, do czego David ją namawia?

 

Jenny Rogneby (ur. 1974) dorastała w Boden. Z wykształcenia jest kryminologiem i tak jak bohaterka książki pracowała jako policyjna śledcza w Sztokholmie. Jej debiutancka powieść w krótkim czasie wzbudziła międzynarodowe zainteresowanie i została wydana w dziewięciu krajach. Sprzedano także prawa do ekranizacji hollywoodzkiemu studiu filmowemu. Jenny mieszka obecnie na Malcie, ale niebawem planuje wrócić do Szwecji. 

 

FRAGMENT:

Maszynistka Elin Davidsson siedziała przede mną w swoim mieszkaniu na Ropsten. Zaczerwienione od płaczu oczy osuszyła serwetką, po czym położyła ją na okrągłym stole kuchennym. Ręka jej drżała. Zwróciłam uwagę na siniak przy obojczyku, wystający spod bluzki, i złoty łańcuszek z małym krzyżykiem na jej szyi. Jej chłopak krążył po pokoju.

– Dużo mówiliśmy o takich wypadkach podczas szkolenia – powiedziała. – Nie sądziłam tylko, że stanie się to tak szybko.

– Powtarzam ci to cały czas, Elin – wtrącił jej chłopak podniesionym głosem. – Ludzie nie są, do cholery, normalni. Idioci rzucający się pod pociąg powinni myśleć o tych, którzy później muszą się zająć tym całym syfem.

Elin westchnęła i oparła głowę na rękach. Jej chłopak nadal się żołądkował.

– I po cholerę ci była ta gówniana robota? – spytał i trzasnął drzwiczkami szafki.

– Jeszcze raz. Jak się pan nazywa? – zapytałam.

– Stefan Larsson!

– Więc dobrze. Proszę trochę spuścić z tonu. Pana partnerka dopiero co uczestniczyła w bardzo nieprzyjemnym incydencie. Tymi krzykami w niczym jej pan teraz nie pomoże.

– Wcale nie krzyczę, mówię to tylko dlatego, że się o nią troszczę. Nikt inny się, do cholery, nie troszczy, ani o nią, ani o to, jak jej idzie w pracy. Chyba może pani...

– Ale panie Stefanie, panie Stefanie, proszę się uspokoić – powiedziałam i podniosłam się.

– A pani się wydaje, że kim pani jest? – rzucił szybko i zlustrował mnie wzrokiem. – Myśli pani, że może tu tak przyjść i pyskować tylko dlatego, że ma pani odznakę?

Kątem oka zauważyłam, że Elin spogląda w jego stronę. Zaczęłam rozumieć, co to za ziółko. Jeśli nie będę się z nim obchodzić właściwie, nasza rozmowa może się szybko przerodzić w brutalną pyskówkę. 

– Panie Stefanie, muszę przesłuchać panią Elin – zmieniłam temat. Starałam się mówić spokojnie i wyraźnie.

– Oczywiście, proszę bardzo! – powiedział. Stanął z rękami założonymi na piersi i oparł się o zlewozmywak.

– Na osobności.

Wybałuszył oczy. Patrzyłam na niego zdecydowanie. Kilka sekund upłynęło w ciszy. Czekałam.

– Stefan, nic się nie dzieje – powiedziała Elin słabym głosem. Podniosła się i zrobiła krok w jego stronę. – Poradzę sobie.

Parsknął i brutalnie przepchnął się obok niej. Otworzył lodówkę, wyjął coca-colę i powlókł się niespiesznie do salonu.

– Czy możemy usiąść? – zapytałam i ruchem głowy wskazałam na stół.

– Przepraszam. Napije się pani kawy?

– Nie trzeba, dziękuję.

Nalała więc kawy tylko sobie, a ja wyciągnęłam notatnik. Poprosiłam ją o dowód osobisty i zanotowałam w protokole godzinę. Elin raz po raz z niepokojem spoglądała w stronę salonu.

– Proszę pani, ten siniak... – powiedziałam i popatrzyłam na nią.

Wbiła wzrok w kolana i westchnęła. Wyciągnęłam z torebki wizytówkę i jej podałam. Zniżyłam głos:

– Proszę pani, jeśli kiedykolwiek będzie pani gotowa zostawić swojego partnera, proszę do mnie zadzwonić. Dopilnujemy, żeby otrzymała pani pomoc.

Do oczu napłynęły jej łzy. Położyłam rękę na jej ramieniu.

– Nie jest pani sama, proszę o tym pamiętać. Pomożemy pani, dobrze?

Skinęła głową. Jeśli czymś się naprawdę brzydziłam, to facetami zachowującymi się idiotycznie, takimi, którym wydaje się, że mają prawo wyładowywać się na kobietach. Podeszłam do zlewozmywaka, oderwałam kawałek papierowego ręcznika i podałam jej. Wytarła sobie policzki. Coś mi podpowiadało, że ten nieszczęśliwy wypadek nie jest największym problemem w jej życiu, ale mimo wszystko musiałam ją o niego wypytać.

– Ale teraz chciałabym, żeby pani sobie przypomniała to, co się stało na torach – powiedziałam. – Proszę mi opowiedzieć wszystko od początku. Co się wydarzyło?

Wysmarkała nos. Zdawało się, że odczuła ulgę, że nie pytam już o związek ze Stefanem. Odchrząknęła.

– Prowadziłam pociąg, jak zwykle. Wie pani pewnie, że pracuję tam od niedawna.

– Jak długo?

– Dwa miesiące. Jechałam z lotniska Arlanda w stronę Centralen. Za stacją Karlberg zauważyłam coś na torach. Najpierw nie widziałam, co to jest, ale było to coś dużego, nie jakieś przejechane zwierzę czy coś takiego.

Wypiła łyk kawy.

– Początkowo nie zorientowałam się... nie sądziłam, że tak się stanie.

– Co ma pani na myśli?

– Wyobrażałam sobie, że najczęściej oni stoją na torach... albo wyskakują z boku. Ta kobieta leżała tam od początku.

– Od początku?

Elin zmrużyła oczy. Wzięła głęboki wdech.

– Na kursie uczyliśmy się, co robić, kiedy zauważymy coś na torach. Trzeba dać gwizdawką sygnał ostrzegawczy i pociągnąć hamulec awaryjny do oporu. Wtedy oprócz zwykłych hamulców uruchamiają się też hamulce magnetyczne i pociąg zatrzymuje się awaryjnie. Właśnie tak zrobiłam. Dokładnie tak. Nic więcej.

Kiwałam głową.

– Z jaką prędkością pani jechała?

Za każdym razem, kiedy sięgała po kubek z kawą, widziałam, jak drżą jej ręce.

– Zazwyczaj utrzymujemy prędkość dwustu kilometrów na godzinę, ale za Karlberg trzeba zwolnić do osiemdziesięciu. Kiedy zobaczyłam ją na torach, jechałam mniej więcej siedemdziesiąt na godzinę. Ale droga hamowania była za długa...

Przerwała i wyjrzała przez okno.

– Powiedziała pani, że ktoś leżał tam od samego początku.

– Tak, ale się ruszała.

– Więc widziała pani, że to kobieta? – spytałam.

– Wtedy jeszcze nie, ale po chwili już tak.

– Rozumiem.

– Próbowała się podnieść... zejść z torów, tak to wyglądało. – Zaczęła szlochać. – A ja po prostu nie mogłam się zatrzymać... to... to było takie straszne. Myślałam tylko o tym, że musi się jej udać zejść, że to jedyna szansa. Inaczej, jeśli któraś część jej ciała zostanie między szynami, pociąg jej ją utnie. Wiedziałam o tym. Ale udało jej się prawie całkiem wstać... – Wytarła oczy papierem. – A potem zobaczyłam, jak znowu się przewraca... ten odgłos... najpierw hamulce awaryjne, a później... kiedy wpadła pod pociąg... tego pulsującego dźwięku nigdy nie zapomnę.

Przytrzymała papier przy oczach i zaczęła płakać. Wiedziałam, że to dla niej trudne, ale musiałam ją przesłuchać. Anita Litzell leżała nieprzytomna w szpitalu i ze względu na nią miałam obowiązek zrobić wszystko co w mojej mocy, żeby rozwiązać tę sprawę.

– Proszę pani, czy widziała pani w pobliżu kogoś innego? – spytałam.

Pokręciła głową.

– Powiedziała pani, że ta kobieta próbowała się podnieść, zejść z torów. Proszę mi o tym powiedzieć coś więcej.

– Pewnie zaplanowała samobójstwo, ale w ostatniej chwili się rozmyśliła. Boże, musiała być potwornie spanikowana. Wyjdzie z tego?

– Nie wiemy jeszcze. Jest właśnie operowana.

Elin zmrużyła oczy i pokręciła głową.

– Jak już mówiłam, prawie jej się udało, ale się przewróciła... może rana była zbyt bolesna.

– Rana?

– Na brzuchu. Z kabiny widziałam, że krwawi z brzucha. Miała też podartą bluzkę.

Więc ona również zwróciła uwagę na te obrażenia.

– Udało jej się zrobić kilka kroków, ale poleciała do tyłu, na tory. Myślałam tylko o tym, żeby się zatrzymać, zatrzymać ten pociąg, musiałam go zatrzymać... Działo się to tak szybko, a zarazem zdawało mi się, że podjeżdżam do niej w zwolnionym tempie. Potem, kiedy już prawie do niej dojechałam, odwróciła głowę w moją stronę. Spojrzałyśmy sobie w oczy... – Znowu wybuchnęła płaczem. – ... tuż przed tym, jak się przewróciła, a ja w nią wjechałam, patrzyła mi prosto w oczy. Jej twarz... oczy... to było straszne...

Udostępnij

Sprawdź, gdzie kupić "Leona. Cena człowieka" Jenny Rogneby

PRZECZYTAJ TAKŻE

RECENZJA

Leona. Cena człowieka, Jenny Rogneby

Kolejna odsłona przygód tej wyrachowanej śledczej jest równie intrygująca i zaskakująca, jak ona sama.

18 czerwca 2020

NOWOŚĆ

Leona. Cel uświęca środki, Jenny Rogneby

Nieszablonowa Leona powraca! Nakładem Wydawnictwa Marginesy i pod naszym patronatem ukazała się dziś powieść „Leona. Cel uświęca środki” Jenny Rogneby. Tym razem, ...

12 lipca 2017

RECENZJA

Leona. Kości zostały rzucone, Jenny Rogneby

Intrygujący pomysł wyjściowy, szansa na realizm w związku z dawną pracą autorki, a wreszcie sama bohaterka, która wydawała się nieszablonowa. Niestety pozostała jedna ...

27 lipca 2016

NOWOŚĆ

Leona. Kości zostały rzucone, Jenny Rogneby

"Leona. Kości zostały rzucone" to pierwszy tom cyklu, intrygujący kryminał o odwadze łamania norm, także społecznych, o życiowych wyborach i zuchwałej przestępczości w ...

06 kwietnia 2016