Mordercze Katowice, czyli co krzyczy miasto, gdy nie może zasnąć

Lekkie, humorystyczne powieści kryminalne nigdy nie były moją ulubioną odmianą gatunku, ale tym razem postanowiłam zaryzykować i sięgnąć po najnowszą powieść Marty Matyszczak. Choć to już piąta odsłona przygód zwariowanego duetu, dziennikarki Róży Kwiatkowskiej i detektywa Szymona Solańskiego, ja spotkałam się z nimi po raz pierwszy. I od razu polubiłam tę nietuzinkową parę. Podobnie jak Katowice, które w ujęciu autorki szalenie mi się podobają.

W hotelu Kattowitz dochodzi do morderstwa. Zamordowana zostaje prawie trzydziestoletnia Dobrosława Żak, szerzej znana jako DJ Dzidzia. Opieszała śląska policja nie czyni postępów w śledztwie, więc Barbara Kwiatkowska, która pracuje w tymże hotelu, prosi o pomoc swą córkę Różę i detektywa Solańskiego. Sprawę komplikuje nieustannie powiększające się grono podejrzanych i nieustępliwy, acz działający zbyt pochopnie komisarz Matusiak. Jak się okazuje, przeszkodę stanowi także pełna napięcia relacja Szymona i Róży. Na szczęście na posterunku czuwa Gucio, pies Solańskiego, któremu prócz windy nic nie jest straszne. Tego samego nie można rzec o Szymonie, który w toku śledztwa wikła się w hazard, co nie pomaga mu ani wydostać się z kłopotów, ani rozwiązać zagadki morderstwa DJ Dzidzi. Jak zawsze może jednak liczyć na pomoc niezastąpionej Róży i wszędobylskiego Gucia.

Najmocniejszym punktem tej części serii „Kryminał pod psem” jest dwójka głównych bohaterów i umiejscowienie akcji w Katowicach. Czytając „Morderstwo w hotelu Kattowitz”, nie sposób nie powtórzyć za Miuoshem: „Wiesz, że tu jest Śląsk”. Autorka umiejętnie prowadzi czytelników katowickimi uliczkami, przez bardziej i mniej znane miejsca, a w usta swoich bohaterów wkłada gwarowe wypowiedzi, czym ubarwia powieść. Na klimat książki, prócz miłosnych i kryminalnych perypetii Róży i Szymona, składa się też humor, który nadaje jej lekki ton. Powieść obfituje w serię niefortunnych zdarzeń, nieprzewidzianych zwrotów akcji i żartów językowych i sytuacyjnych. W tym względzie przypomina nieco powieści Alka Rogozińskiego, których jedną z bohaterek jest także, nomen omen, Róża.

Bohaterowie stworzeni przez Martę Matyszczak, choć w swych detektywistycznych zapędach nieco nieporadni, są pełni uroku. Kwiatkowska, ze swoją skłonnością do podjadania i ciekawością, tworzy z ciągle pakującym się w tarapaty Solańskim zabawny, ale skuteczny duet. Wszystko to okraszone jest potężną dawką śląskości – począwszy od miejsca akcji, przez gwarę, aż po wykorzystanie w tytułach rozdziałów fragmentów twórczości śląskiego rapera Miuosha.

W tego typu powieściach czytelnik nie uświadczy krwawych walk, wielowątkowej i skomplikowanej intrygi czy żmudnie prowadzonego śledztwa z poszerzonym wątkiem psychologicznym. Tutaj śledztwo schodzi na dalszy plan, czytelnik otrzymuje zaś sympatycznych, nieco przerysowanych bohaterów i przyjemną rozrywkę, okraszoną dużą dozą humoru. Dla tych, którzy gustują w nieco lżejszych kryminałach, „Morderstwo w hotelu Kattowitz” będzie bez wątpienia odpowiednią lekturą. 

Udostępnij