{mosimage} Cała twórczość Grubba zaliczana jest do swoiście amerykańskiego nurtu nazywanego „Southern Gothic”. Oparty był on na przeniesieniu elementów nastroju, chwytów fabularnych i archetypowych postaci klasycznej powieści gotyckiej w realia amerykańskiego południa, jednak z położeniem nacisku na realia społeczne. Twórcy nurtu wykorzystywali niepokój, groteskę i niesamowitość do ukazania pewnych problemów bez popadania w banał i moralistykę."> {mosimage} Cała twórczość Grubba zaliczana jest do swoiście amerykańskiego nurtu nazywanego „Southern Gothic”. Oparty był on na przeniesieniu elementów nastroju, chwytów fabularnych i archetypowych postaci klasycznej powieści gotyckiej w realia amerykańskiego południa, jednak z położeniem nacisku na realia społeczne. Twórcy nurtu wykorzystywali niepokój, groteskę i niesamowitość do ukazania pewnych problemów bez popadania w banał i moralistykę."> Noc myśliwego, Davis Grubb - Portal Kryminalny

Noc myśliwego, Davis Grubb

Autor: Webmaster
Data publikacji: 07 września 2007

Noc myśliwego

Autor: Davis Grubb
Wydawnictwo: Wydawnictwo C&T



„Jedna kreska, dwie i trzy! Wnet zawiśnie człowiek zły!
     Kreska czwarta, piąta, szósta! Zaraz kat mu zamknie usta!
           W sumie jest tych kresek siedem i już dynda złodziej jeden!”

   

„Zawsze uważałem, że dzieci wiedzą i rozumieją więcej od dorosłych. O mały włos napisałbym: więcej od ludzi”. Pisząc tak w posłowiu do jednego ze swoich opowiadań Philip K. Dick jak zwykle trafił w dziesiątkę. Oczywiście genialny paranoik nie odmawiał dzieciom człowieczeństwa, te słowa to aluzja do „Przed-ludzi” – innego opowiadania, które swego czasu wywołało niemałe kontrowersje wśród zwolenników aborcji (Dick dostawał wręcz listy z pogróżkami). Przede wszystkim jednak to lakoniczne stwierdzenie pewnej pozornie tylko prostej prawdy: dzieci są innym rodzajem ludzi niż „ci drudzy”, „ci duzi”, którzy przez całe stulecia myśląc „człowiek” myśleli wyłącznie o sobie, „tych małych” traktując jak „wprawki”, „formy przejściowe”, a którzy nawet dziś nie mogą wyzbyć się pewnych nawyków. Dzieci zawsze są kimś więcej i kimś innym niż myślimy. Dlatego stwierdzenie, że będąc dorosłym można w pełni zrozumieć ich świat, ich wymiar rzeczywistości, że można go w pełni prawdziwie przedstawić zakrawa na pychę podszytą ignorancją. Można tylko próbować i najlepiej udaje się tym (np. Terry Gilliam, Tim Burton), którzy nie udają, że ich praca obraca się w innym niż próby kręgu.

Do takich właśnie najbardziej udanych prób należy „Noc myśliwego” z 1953 roku, pierwsza opublikowana powieść Davisa Alexandra Grubba. Książkę tę spotkał częsty i dość smutny los – została zepchnięta w cień przez swoją filmową adaptację, wyreżyserowaną (jako pierwszy i ostatni film) przez Charlesa Laughtona, z jedną z najsłynniejszych i najlepszych kreacji Davida Mitchuma. Jeszcze bardziej przykry jest fakt, że równocześnie głównie dzięki filmowi i w odniesieniu do niego nazwisko Grubba funkcjonuje jako tako w świadomości zainteresowanych. Nie trzeba dodawać, że jest to stan rzeczy bardzo niesprawiedliwy, a „Noc myśliwego” nie bez powodu nazywana była (podobnie jak opowiadania Grubba, gatunkowe horrory/opowieści niesamowite) w chwili wydania „pomniejszym klasykiem literatury amerykańskiej”.      

Cała twórczość Grubba zaliczana jest do swoiście amerykańskiego nurtu nazywanego „Southern Gothic”. Oparty był on na przeniesieniu elementów nastroju, chwytów fabularnych i archetypowych postaci klasycznej powieści gotyckiej w realia amerykańskiego południa, jednak z położeniem nacisku na realia społeczne. Twórcy nurtu wykorzystywali niepokój, groteskę i niesamowitość do ukazania pewnych problemów bez popadania w banał i moralistykę. O wadze „Southern Gothicu” najlepiej świadczy liczba wybitnych filmów, będących adaptacjami utworów SG albo nim inspirowanych („Zabić drozda”, „Serce to samotny myśliwy”, „Przylądek strachu”, „Północ w ogrodzie dobra i zła”, „Kto zabił ciotkę Cookie?”), a przede wszystkim nazwiska samych literatów: William Faulkner, Tennessee Williams, Truman Capote. Wbrew pozorom na tle takich postaci Grubb wcale nie wypada blado.

Przede wszystkim jest rasowym pisarzem. W „Nocy...” co najmniej równie ważny jak wydarzenia jest sposób ich opisania. Język powieści, szczegółowy, barwny (chwilami wręcz do przesady, na szczęście nigdy nie osuwa się w grafomanię), udanie poetycki sprawia zbyt rzadką dziś przyjemność – przyjemność czytania samego w sobie, sycenia się autentycznym pięknem opisu, chłonięcia zdań, z których autor wydobywa całą możliwą moc. Nie gorzej jest w sferze treści, najważniejsze cechy „Southern Gothicu” prezentują się w swojej pierwszorzędnej formie. Południe z okresu Wielkiego Kryzysu odmalowane zostało z całą desperacją, fatalizmem, ale i złudnymi najczęściej momentami nadziei. Satyra na religijną hipokryzję i purytańską moralność jest równie drapieżna, co gorzka. Uosabiający najbardziej skrajną i wynaturzoną postać tej moralności i na niej opierający swoją działalność Kaznodzieja naprawdę przeraża. To wszystko nie robiłoby jednak takiego wrażenia gdyby nie perspektywa z jakiej oglądamy wydarzenia.

Przefiltrowanie obrazu anomicznego świata przez dziecięcą wrażliwość pozwoliło na unikniecie truizmu i łopatologii w stopniu większym niż umożliwiłaby to sama groteska, pozwoliło także na wysubtelnienie grozy, otoczenie brutalnego mordercy aurą istoty z innego świata (trudno mi zdecydować czy w tym świetle scena znalezienia zwłok pewnej postaci stanowi zgrzyt czy mieści się jeszcze w pojęciu „mocnego kontrapunktu”). Przede wszystkim jednak dokonało rzeczy zdumiewającej – sprawiło, ze historia rodzeństwa, które musiało zmierzyć się z psychopatą jest nie tylko wyśmienitym thrillerem, ale bez mała mityczną opowieścią.

Mit jest tu słowem kluczowym i uprawnionym jak rzadko kiedy. Bo dziecko żyje w świecie mitu, jego doświadczenie jest doświadczeniem mitycznym, i to nie tylko w sensie naznaczenia istoty, którą staje się dziecko jej własnymi, intymnymi, powracającymi w snach archetypami, ale w każdym możliwym sensie. Synestetycznej wręcz sensualnosci, gotowości na przyjęcie świata dokładnie takiego, jakim jest, bezczasu i „wiecznego teraz”, którego poszukują nie tylko azjatyccy mistycy. I Grubb zbliża się do pokazania tego, co najmniej tak bardzo jak Burton czy Gilliam. I tak, jak oni wygrywa, bo unika przesady (będącej w takich przypadkach oznaką arogancji): nie ma w jego „udziecięcaniu” świata nic wymuszonego ani wydumanego, przejścia między „teraz”, a „zawsze”, między sferą czystego realizmu a sferą marzeń i wyobraźni dokonują się niepostrzeżenie i naturalnie. Na ową sferę wyobraźni Grubb stawia zresztą w najmniejszym stopniu, skupiając się na tym co znacznie trudniejsze, na dziecięcym odczuwaniu. Właśnie poprzez odczuwanie odkrywamy tu archetypy (kojarzymy Kaznodzieję z biblijnym Herodem jeszcze zanim bohaterowie usłyszą opowieść z Betlejem), uniwersalność (podkreśloną przez motywowaną czystym realizmem wzmiankę o przyzwyczajeniu ludzi czasu kryzysu do widoku wędrujących samotnie sierot, a na koniec zwerbalizowaną w na poły baśniowym, na poły biblijnym stylu), cykliczność (obraz z pamięci Johna nakładający się na „obiektywne” wydarzenia), odwieczność i bezczas. I wbrew pozorom te egzemplifikacje i werbalizacje nie staja się łopatologiczne ani nie umniejszają intuicyjnych wymiarów tej historii. Mit nie przestaje być mitem kiedy wprost powie się o jego cechach (i to powie odpowiednim dla mitu językiem), tym bardziej, że jądro Grubbowskiej mityczności, owo „odczucie” zawiera się w tym nieuchwytnym czymś, co nie daje się zredukować do języka i wytworzonego klimatu, w tym, czego nie da się dokładnie zlokalizować ani opowiedzieć. A co zdaje się wiązać z własnym dzieciństwem Grubba, którego przestrzeń i czas pokrywają się z przestrzenią i czasem powieściowych bohaterów, kierując nas w stronę tak genialnych rekonstrukcji osobistej mitologii jak opowiadania Schulza czy „Zwierciadło” Tarkowskiego. Może jednak pozwalam sobie w tym momencie na zbyt wiele?

„Story of mythic proportions”, to zdanie przyszło mi do głowy po skończeniu „Nocy myśliwego”. I to skojarzenie – „novel of mythic proportions” to podtytuł „Dużej ryby” Daniela Wallace’a – wydaje się bardzo na miejscu. Każdy, kto polubił tamtą książkę, „Krainę traw” Mitcha Cullina (swoją drogą obu tym powieściom też grozić może przytłoczenie przez ich filmowe adaptacje) czy recenzowaną na łamach portalu „Dziewczynkę, która za bardzo lubiła zapałki ” Gaetana Soucy powinien przeczytać prekursorską wobec nich „Noc...”. Historię autonomiczną, choć bliską im w archetypach, i co najmniej równie porywającą. 

                                        

Czytaj SUPLEMENT Janusza Bierskiego

 

NOC MYŚLIWEGO

/Night of the Hunter/

Davis Grubb

Wydawnictwo C&T
Rok wydania:
2005
Oprawa: oprawa broszurowa
ISBN: 83-7470-001-7

Udostępnij

Sprawdź, gdzie kupić "Noc myśliwego" Davis Grubb

PRZECZYTAJ TAKŻE

RECENZJA

Noc myśliwego, Davis Grubb - suplement

{mosimage} Zanim horror lat 60-tych wtargnie w prywatność domostwa i naznaczy rzeczy bezpieczne grozą, Davis Grubb na początku lat pięćdziesiątych dokonuje rewolucji i ...

07 września 2007