{mosimage} Kino noir operuje jeszcze umownością i powściągliwością, bazuje na melodramatycznym geście i artefakcie (perwersyjne mrużenie oczu, twarz-maska, półuśmiech, papieros, rękawiczka), jednak już tym daje namiastkę realizmu. Gdy patrzymy na świetną kreację Marthy Vickers jako Carmen, dostajemy idealny wizerunek nimfetki rodem z prozy Nabokova: w pierwszych minutach filmu chce już usiąść naszemu detektywowi na kolanach, choć – ten stoi. Potem niejednokrotnie uwodzi go słodkim kciukiem w ustach, czy jeszcze słodszą minką skrzywdzonej dziewczynki."> {mosimage} Kino noir operuje jeszcze umownością i powściągliwością, bazuje na melodramatycznym geście i artefakcie (perwersyjne mrużenie oczu, twarz-maska, półuśmiech, papieros, rękawiczka), jednak już tym daje namiastkę realizmu. Gdy patrzymy na świetną kreację Marthy Vickers jako Carmen, dostajemy idealny wizerunek nimfetki rodem z prozy Nabokova: w pierwszych minutach filmu chce już usiąść naszemu detektywowi na kolanach, choć – ten stoi. Potem niejednokrotnie uwodzi go słodkim kciukiem w ustach, czy jeszcze słodszą minką skrzywdzonej dziewczynki."> Wielki sen, Howard Hawks - Portal Kryminalny

Wielki sen, Howard Hawks

Autor: Webmaster
Data publikacji: 01 października 2007

Wielki sen

Autor: Howard Hawks

Otwarcie filmu jest jednym z klasycznych emblematów kina noir, eksponujących esencję „czarnego” romantyzmu: oto w tle napisów początkowych dostajemy cienie dwu legendarnych postaci: Humphreya Bogarta i Laureen Bacall: on podpala papierosa jej, ona wypuszcza kłąb dymu, po chwili – w zbliżeniu – oba papierosy odłożone zostają na popielniczkę, w symbolicznym duecie... Duecie, którego magnetyzm króluje w całym filmie.

Esencją prozy Raymonda Chandlera są cyniczne, brawurowo rozegrane potyczki słowne pomiędzy prywatnym detektywem Marlowem a kolejnymi interlokutorami: pierwsze sceny filmu atakują nimi kilkukrotnie (generał, jego dwie córki, służący…) - oto Marlowe zostaje wezwany do schorowanego generała Sternwooda, który, ze względu na chorobę, przyjmuje go w parnej oranżerii z orchideami. Detektyw z każdym zdaniem mocniej tonie w pocie, a zlepiona koszula jak rzadko chyba wcześniej, stanowi tak fizjologiczny emblemat, podczas gdy gospodarz wykłada mu szczegóły zlecenia… I jest podczas rozmowy motyw gorzki, niemal wampiryczny. Starzec nie jest już w stanie używać ani alkoholu, ani tytoniu, gdy więc Marlowe raz po raz to popala, to łyka solidne hausty, generał z lubieżnością niemalże (!) przełyka ślinę… Ba, wcześniej nawet – miał od owego „patrzenia”  towarzysza, który jednak zaginął.

Zwracam uwagę na tę scenę nieprzypadkowo, bowiem medium kinowe udowadnia tu, jak znakomicie można wygrać fotogenią, mimiką, spojrzeniem (spojrzeń będzie tu mnóstwo, a każde w konfiguracjach równie gęstych!) wszystko to, co umyka w prozie, a co stanowić będzie istotny budulec „nerwu” kina noir.

I jest w rozmowie, literalnie za książką Chandlera, zawarta istota samego fenomenu czarnych kryminałów. Generał, świadom zepsucia świata, zepsucia swych (pięknych!) córek i grzechów życia własnego, nie waha się mówić z detektywem wprost, z cynizmem i bolesną ironią. Jak twierdzi, stać go już na lekceważenie „wiktoriańskiej hipokryzji” – i widzę w tym parabolę całego gatunku, który powstał przecież w odpowiedzi na „elegancką” i sztuczną konwencję kryminału brytyjskiego.

A w kinie noir, czego podwaliny zbudowała niedawno literatura hard boiled, po raz pierwszy portretowano życie bez ogródek. Owszem, estetyka kina lat 40’ –’50 nie miała jeszcze śmiałości w dosłownym opisywaniu erotyki, przestępstw, wulgarności i korozji społecznej, umiała za to bardzo śmiało i bardzo jednoznacznie je sugerować. Reżyser Howard Hawks biorąc materiał Chandlera wyzyskał tę okazję znakomicie.

Rzecz ma się tak: księgarz Giger szantażuje młodszą córkę generała, Carmen (grana przez Marthę Vickers) za jej hazardowe długi. Starsza córka, Vivian (Lauren Bacall, najsłynniejsza bogartowska partnerka, nie tylko zresztą na ekranie) podejrzewa, że nie tyle idzie o długi, ile o uzyskanie wiadomości o zaginionym przyjacielu ojca, Seanie Reganie (to ów człowiek od „patrzenia”). Obie sprawy, jak łatwo się domyślić, muszą się spleść, a zadaniem Marlowa będzie ów węzeł rozsupłać.

Przy pierwszym seansie filmu faktycznie można mieć wrażenie przesadnego pogmatwania fabuły. Znana jest anegdota, iż podczas zdjęć reżyser oraz scenarzyści (wśród nich sam William Faulkner!) zatelegrafowali do Chandlera, by upewnić się w klarowności intrygi; pisarz odparł zaś – iż sam nie jest jej do końca pewien!

Rzeczywistość jest jednak prostsza, a problemy z nadążaniem za akcją wynikają z wprowadzenia na scenę coraz to nowych postaci, których powiązanie ze sobą okazuje się bardzo linearne. Oto bowiem Marlow znajduje ciało Geigera, odurzoną narkotykami Carmen oraz zakamuflowany aparat fotograficzny bez kliszy. Szantaż okaże się pretekstem do machinacji szerszych, w które zamieszana jest i Vivian, i gambler Eddie Mars, w klubie którego okazyjnie gra, śpiewa i pali Chesterfieldy (!) Vivian, i… jeszcze kilka podejrzanych person. Trup pojawi się kilkukrotnie, flirt będzie gonić flirt, bęcki będą gonić bęcki…

Ponad samą intrygę, która (a obserwujemy to i u Chandlera) od połowy stawia bardziej na akcję, niż na wyrafinowany w podtekstach klimat, ujmuje przede wszystkim aktorska brawura. Dodajmy, nie wolno jej mierzyć miarą współczesnej gry, branej psychologicznie i realistycznie; kino noir operuje jeszcze umownością i powściągliwością, bazuje na melodramatycznym geście i artefakcie (perwersyjne mrużenie oczu, twarz-maska, półuśmiech, papieros, rękawiczka), jednak już tym daje namiastkę realizmu. Gdy patrzymy na świetną kreację Marthy Vickers jako Carmen, dostajemy idealny wizerunek nimfetki rodem z prozy Nabokova: w pierwszych minutach filmu chce już usiąść naszemu detektywowi na kolanach, choć – ten stoi. Potem niejednokrotnie uwodzi go słodkim kciukiem w ustach, czy jeszcze słodszą minką skrzywdzonej dziewczynki. Legenda głosi, iż kilka fragmentów z Vickers wycięto, by nie zakasowała swym żywiołem głównej roli Bacall. Zresztą – to kreację Carmen chwalił najmocniej Chandler.

Femme fatale w wykonaniu Laureen Bacall jest tu zaś archetypiczna, bo wzorowana na melodramatycznych poprzedniczkach (Marlenie Dietrich i Ricie Hayworth - patrz pre-noir) i wzbogacona o mieszankę zimna noir i oryginalnej, nieco surowej urody aktorki. Do almanachów kinematografi przeszła jej rozmowa z Marlowem w restauracji, pełna erotycznych metafor (szachy i wyścigi konne…), oraz scena z rękawiczką:

-    Dlaczego wybrałaś to miejsce?
-    Może po to, byś mnie potrzymał za rękę.


Tu Marlowe usłużnie chce chwycić jej dłoń, ta zaś nonszalancko podaje mu rękawiczkę…

Magnetyzmu w dialogach miłosnych opisać nie sposób, powtórzę bowiem – to, co Raymond Chandler oddał li tylko pikantna frazą, ekran oddał w dwójnasób  fotogenią. Pozostaje mi tylko odesłać Państwa do kina.

Oczywiście, wiele elementów pierwowzoru odpadło w gorączce cenzury, jak np. pornograficzne zdjęcia z powieści, które tu wycięto, a kluczowe postaci z drugiego planu, Joe Brody’ego i Carola Lundgrena, pozbawiono skłonności homoseksualnych.

Howard Hawks mając materię bogatą głównie w „czarne” charaktery, zaledwie śladowo wykorzystuje wizualną spuściznę ekspresjonizmu; kilka lat później w Trzecim człowieku mocno wyeksponuje to Brytyjczyk Carol Reed, tym będą grać Orson Welles czy Fritz Lang. Chiaroscuro nie stanowi tu elementu estetyzacji, kadry filmu Hawksa są nieraz przejrzyste na tyle, iż wyraźnie zdradzają sztuczną przestrzeń atelier. Sprawny światłocień mógłby to ominąć.

Wielki sen to, bez pustosłowia, film wielki, bo oddający anomię ówczesnej ameryki, podnoszący do rangi mitu „czarny” romantyzm, proponujący nowoczesną figurę błędnego (choć przytomnego do bólu!) rycerza w trenczu i z papierosem, idealnie oddający słowa proroka-Chandlera, iż nie tyle sama intryga kusi odbiorcę, ile emocje, w jakie jest ona ubrana. I dlatego nawet, jeśli ktoś pogubi się w żonglerce kolejnymi postaciami, film Hawksa pokocha nie za to, „dokąd” poprowadzi intrygę, ale „w jaki sposób” to zrobi. To jeden z niewielu przykładów, gdzie notatki na marginesach wciągają bardziej, niż tekst główny…



WIELKI SEN


/The Big Sleep/

USA, 1946

Czas trwania 114 min
Reżyseria Howard Hawks
Scenariusz William Faulkner,
Leigh Brackett,
Jules Furthman
obsada
Humphrey Bogart,
Lauren Bacall,
Martha Vickers,
Dorothy Malone



Udostępnij

Sprawdź, gdzie kupić "Wielki sen" Howard Hawks