Fleming Ian

mosimage O Jamesie Bondzie słyszeli chyba wszyscy. Dzięki filmom z mającym licencję na zabijanie i zabójczy dla kobiet urok agencie 007 niezwykłą popularność zyskał także twórca tej postaci, angielski pisarz Ian Fleming, stając się klasykiem powieści szpiegowskiej.


Sam Fleming był osobą nietuzinkową (na tyle że nakręcono nawet fabularne filmy biograficzne o pisarzu). Urodził się w roku 1908 w dobrze sytuowanej rodzinie, w której – jak się okazało nie on jeden miał ciągoty literackie: jego starszy brat, Peter, był cenionym autorem książek podróżniczych. Uczył się w elitarnych angielskich szkołach, potem studiował także w Niemczech. I prawdopodobnie już podczas studiów na Uniwersytecie Monachijskim związał się z brytyjskim wywiadem. Przed wybuchem II wojny światowej pracował najpierw jako dziennikarz, potem broker giełdowy. W roku 1939 rozpoczął oficjalną służbę w wywiadzie wojskowym. Po wojnie wiele czasu spędził na Jamajce, gdzie miał posiadłość nazwaną Goldeneye. Właśnie tam w roku 1952 zaczął tworzyć książki z Bondem. Pierwsza powieść z serii o agencie 007, Casino Royale, została opublikowana w roku 1953. Potem Fleming wydał jeszcze jedenaście powieści z Bondem (Żyj i pozwól umrzeć, Moonraker, Diamenty są wieczne, Pozdrowienia z Rosji, Dr No, Goldfinger, Operacja Piorun, Szpieg, który mnie kochał, W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości, Żyje się tylko dwa razy, Człowiek ze złotym pistoletem) oraz dwa zbiory opowiadań (Tylko dla Twoich oczu, Ośmiorniczka). Zmarł na zawał serca w roku 1964. Po śmierci pisarza cykl o Bondzie kontynuowali inni autorzy, między innymi Kingsley Amis i John Gardner.


Oczywiście Fleming nie był pierwszym autorem, który wprowadził do literatury postać w rodzaju Bonda. Przed nim podobnego bohatera stworzył Desmond Cory, a był nim również posiadający licencję na zabijanie agent Johny Fedora. Jednak autorowi Żyj i pozwól umrzeć udało się wykreować postać na tyle ciekawą, sugestywną i zwyczajnie sympatyczną, że stała się ona nie tylko ikoną prozy sensacyjnej, ale wręcz całej popkultury. Tworząc Bonda, Fleming odwoływał się do osoby autentycznego szpiega (w dodatku podwójnego, brytyjskiego i niemieckiego), Serba Dušna Popowa. Co ciekawe, Bond otrzymał nazwisko na cześć… amerykańskiego ornitologa, właśnie Jamesa Bonda (pisarz zajmował się hobbystycznie ornitologią, miał także inne pasje, na przykład kolekcjonował pierwsze wydania książek, które mocno wpłynęły na losy świata).

Fleming stworzył specyficzną odmianę powieści szpiegowskiej, w której liczy się przede mosimage wszystkim wartka akcja, spiętrzenie licznych, mniej lub bardziej prawdopodobnych, przygód głównego bohatera. Angielski pisarz dosyć daleko odszedł od realizmu (było nie było Bond z gracją i łatwością wychodzi z największych nawet opresji), nie zajmował się zbytnio warstwą psychologiczną czy społeczną w swojej prozie. Wprawdzie w tekstach Fleminga znaleźć można choćby odwołania do „zimnej wojny” i starć wywiadów państw Zachodu z wywiadem radzieckim, służą one jednak głównie jako „startery” sensacyjnej akcji. Schemat fabuły w tekstach o przygodach Bonda jest zawsze podobny: oto Anglii albo światu w ogóle grozi poważne niebezpieczeństwo (często wynikające z knowań zwariowanych bogaczy, marzących o władzy nad światem), właściwe służby nie umieją poradzić sobie z zagrożeniem, do akcji musi więc wkroczyć agent 007, który koniec końców rozwiązuje problem, przemieszczając się wcześniej po całym świecie, uwodząc jedną kobietę po drugiej i nieodmiennie popijając martini („wstrząśnięte, nie mieszane”). Mimo tej schematyczności, a w efekcie pewnej przewidywalności, Fleming tak prowadzi fabułę, że przykuwa uwagę czytelnika, bo choć ten ma pewność, że Bond na koniec po raz kolejny „zbawi świat”, i tak szybko przerzuca strony, aby dowiedzieć się, jak to zrobi tym razem. Co potwierdza choćby fakt, że książki Fleminga wciąż sprzedają się świetnie.   

Udostępnij artykuł