Metro strachu, John Godey

Autor: Robert Ostaszewski
Data publikacji: 28 sierpnia 2009

Metro strachu

Autor: John Godey

Naprawdę niezbyt często się zdarza, aby jakaś powieść sensacyjna aż tak bardzo intrygowała filmowców, aby doczekać się trzech ekranizacji, a to właśnie „przytrafiło się” książce Johna Godey’a The Taking of Pelham 123, znanej u nas pod tytułem Metro strachu. Jedna z tych ekranizacji, Długi postój na park Avenue (1974) w reżyserii Josepha Sargenta, uznana została nawet za jedną z lepszych realizacji w swoim gatunku. A ostatnio na ekranach pojawiło się Metro strachu w reżyserii Tony’ego Scotta i w świetnej obsadzie, między innymi z Denzelem Washingtonem i Johnem Travoltą w rolach głównych.

Godey nie jest u nas pisarzem przesadnie znanym, warto więc „podrzucić” kilka informacji na jego temat. Pseudonimem „Godey” posługiwał się zmarły nie tak dawno pisarz amerykański Morton Freegood (1912-2006), przez lata związany również z branżą filmową. Poważniejsze w zamyśle książki publikował pod własnym nazwiskiem, pseudonimem sygnował zaś powieści sensacyjne i kryminalne. Popularność przyniosła Freegoodowi właśnie powieść The Taking of Pelham 123 wydana w roku 1973.

Prawdę powiedziawszy, wcale się nie dziwię, że najbardziej znana powieść Godey’a tak bardzo zainteresowała filmowców, bo to tekst wręcz stworzony dla filmu – ze zwartą, pomysłową akcją, odpowiednio stopniowanym napięciem, ciekawą scenerią, wyraziście nakreślonymi bohaterami zarówno pierwszego, jak i dalszych planów. Pomysł Metra strachu jest prosty, ale przez to genialny. W kolejce po zasiłek dla bezrobotnych spotykają się Ryder, były najemnik, i Longman, niegdyś maszynista w metrze nowojorskim, wyrzucony jednak z pracy. Nie wiedzie im się najlepiej. Dwaj samotni i sfrustrowani faceci zaczynają co jakiś czas spotykać się w knajpach i rozmawiać. Longman rzuca pomysł skoku na metro, traktując to jako żart - ot, gadka-szmatka dla zabicia czasu. Ryder bierze to jednak na poważnie, korzystając z wiedzy o kumpla o zasadach funkcjonowania metra, przygotowuje precyzyjny i brawurowy plan. Biorą sobie do pomocy jeszcze jednego byłego najemnika oraz byłego żołnierza włoskiej mafii i porywają wagon metra z kilkunastoma zakładnikami. Za uwolnienie ich żądają równego miliona dolarów, który ma im zostać dostarczony w ciągu godziny. Grożą, że jeśli nie dostaną okupu, zabiją wszystkim zakładników. Zaczyna się skomplikowana gra między porywaczami a rozmaitymi służbami policyjnymi i miejskimi.

Godey w Metrze strachu musiał poradzić sobie z poważnym problemem fabularnym. O ile sam pomysł napadu jest intrygujący, o tyle jego dynamika w pewnym momencie - nikła. Co zrobić z całą godziną, kiedy to napastnicy tkwią w wagonie metra wraz z zakładnikami, czekając na ruch władz miejskich i policji? Autor wybrnął z tego dosyć zgrabnie, stawiając na symultaniczność narracji i mnożenie punktów widzenia. Równocześnie przedstawiane są: sam napad, działania pracowników metra, policji i urzędników, co zarazem daje możliwość pisarzowi przybliżania zasad funkcjonowania nowojorskiego metra, procedur policyjnych czy specyfiki miejskiej biurokracji uwikłanej w polityczne gry na różnych szczeblach. Przy tym wydarzenia ukazywane są z perspektywy dziesiątków osób, w rozmaity sposób zaangażowanych w całą sprawę, począwszy od porywaczy i ich zakładników, poprzez policjantów i urzędników, a na właścicielu trafiki, który obserwuje z oddali zamieszanie spowodowane porwaniem, kończąc. Dzięki temu powieść pełna jest rozmaitych, ciekawie zarysowanych, typów i charakterów.

Metro strachu jest także swoistą opowieścią o nowojorczykach i Nowym Jorku, mieście-molochu, jednocześnie kochanym i nienawidzonym przez mieszkańców. Książka powstawała w czasach, kiedy w Stanach jeszcze niezbyt przejmowano się poprawnością polityczną, jest więc w niej sporo wątków dotyczących rozmaitych rasowych uprzedzeń i konfliktów. Ciekawa rzecz, bardzo ciekawa.

Metro strachu, John Godey
Przekład: Grzegorz Kołodziejczyk
Wydawnictwo Albatros/Kuryłowicz, Warszawa 2009
Stron: 376

Udostępnij

Sprawdź, gdzie kupić "Metro strachu" John Godey