Z Gają Grzegorzewską, krakowską pisarką, autorką poczytnych kryminałów, rozmawia Marek Lubaś-Harny
Marek Lubaś-Harny: Pisze Pani w duchu Agathy Christie. Pani dotychczasowe powieści to klasyczne kryminały. Dzieją się w ograniczonej przestrzeni. W "Żniwiarzu" to mała wioska, w "Nocy z czwartku na niedzielę" krakowski klub. Podejrzani to zamknięte grono osób. Jak to mówią: Morderca jest wśród nas. "Topielica", która właśnie ukazała się nakładem krakowskiego wydawnictwa EMG, też odpowiada tym regułom...
Gaja Grzegorzewska: Nawet bardziej, bo w najnowszej mojej powieści ta przestrzeń ogranicza się do pływającej po Mazurach żaglówki, a podejrzani to jej załoga.
M.L-H.: Świadomie narzuca sobie Pani ograniczenia. Co się Pani w tym podoba?
G.G.: Podoba mi się układanie łamigłówki.
M.L-H.: Z trupów?
G.G.: A z czego innego, skoro to jest kryminał?
ciąg dalszy wywiadu w dzisiejszej "Gazecie Krakowskiej"