„Nie zaczynajcie lektury, jeśli rano musicie wstać do pracy” – taki fragment recenzji z „Chicago Sun-Times” można przeczytać na tylnej okładce pierwszego polskiego wydania „Tożsamości Bourne’a” z 1990 r.
To prawda.
Robert Ludlum, który zaistniał na rynku pisarzy „sensacyjnych” w 1971 roku, już w 1980 roku stworzył postać Jasona Bourne’a. Inspirował się sylwetką Ilicza Ramireza Sancheza, „Carlosa”, w latach 80-tych - najbardziej poszukiwanego i najbardziej nieuchwytnego terrorysty świata. Dziewięć lat wczesniej podobnie zrobił Friderick Forsyth, pisząc swój bestsellerowy „Dzień Szakala”.
Jednak u Ludluma to nie „Carlos” zostaje głównym bohaterem. Jest nim mężczyzna wyłowiony z wody podczas sztormu przez rybaków z niewielkiego miasteczka nad Morzem Śródziemnym. Lekarz-alkoholik ratuje mu życie, nie wiedząc jeszcze, że nowy pacjent stracił pamięć, a jedyną wskazówką będzie zaszyty w jego biodrze numer konta bankowego w Zurychu. Mężczyzna bez tożsamości próbuje poukładać świat na nowo; odkrywa u siebie umiejętności, których nie uczą w żadnej szkole z wyjątkiem jednej, o której nie wiadomo zbyt wiele, bo jej wychowankowie w pierwszej kolejności uczą się trzymać język za zębami. Potrafi radzić sobie w sytuacjach bez wyjścia, walczyć, zdobywać w krótkim czasie to, co chce. Jest poliglotą. Kiedy jednak udaje się do Zurychu, by znaleźć jakiekolwiek ślady, które pozwoliłyby mu ułożyć w całość fragmenty wspomnień, rzeczywistość przestaje być zagadkowa, a zaczyna być śmiertelnie niebezpieczna.
Bourne rozpoczyna nierówny wyścig z ludźmi, o których nie wie nic poza tym, że chcą tylko jednego: jego śmierci. On sam też chce tylko jednego: dowiedzieć się, kim był. Jedynym sprzymierzeńcem Bourne’a jest porwana przez niego w Zurychu piękna i inteligentna kanadyjska ekonomistka, która, rzecz jasna, zakochuje się w nim, i to nie bez wzajemności.
Po mistrzowsku zbudowana fabuła sprawia, że czytelnik śledzi z zapartym tchem losy człowieka, który krok po kroku odkrywa swoją tożsamość, gorszą od koszmarów nawiedzających go w nocy. Ludlum nie zabiera czytelników na wycieczkę po miastach Europy czy po Nowym Jorku, nie stara się o drobiazgowe opisy miejsc akcji. Powieść jest wycieczką - ale w głąb psychiki mężczyzny, który desperacko próbuje odnaleźć siebie. Obrazowe opisy wydarzeń oddziałują na wyobraźnię czytelnika, pokazują siłę i wytrzymałość szkolonego do zadań specjalnych agenta - a równolegle prowadzona narracja „wewnętrzna” odsłania jego słabość i bezsilność. Bourne wykorzystuje swoje umiejętności i ze ściganej ofiary zmienia się w myśliwego, z zimną krwią dążącego do schwytania sprawców swojego prywatnego nieszczęścia; panuje nad sytuacją, ale nie nad własnymi wspomnieniami.
Tożsamość Bourne’a, Robert Ludlum
Tytuł oryginału: The Bourne Identity
Przekład: Zdzisław Nowicki
Wydawnictwo Amber
Poznań 1990
Stron: 447
{mosimage}Jeśli w torbie podróżnej przyszykowanej na urlop macie miejsce na tylko jedną książkę – „Testament Matarese’a” będzie idealny.
12 sierpnia 2010