Dojść przez książki do prawdy

Autor: [press] Data publikacji: 02 sierpnia 2010

Dojść przez książki do prawdy

Z Rickiem Mofiną, dziennikarzem i pisarzem, autorem „Sześciu sekund” rozmawia Dominika Mączka.


Dominika Mączka: Rick, opowiedz o swoich polskich korzeniach.

Rick Mofina: Moja matka wychowała się w Kanadzie, jej rodzina pochodzi z Rosji i Rumunii. Ojciec w dzieciństwie mieszkał we Włoszczowie, w Polsce. Gdy wybuchła II Wojna Światowa, był małym chłopcem, wraz z rodziną w latach 1942-1945 został zmuszony do pracy w gospodarstwie rolnym niedaleko Lipska. Po wojnie trafili do obozu dla wysiedlonych. Nie wrócili już do Polski – wyjechali do Kanady. Ojciec miał wtedy 12 lat. Niestety, nie utrzymujemy kontaktu z rodziną w Europie, nigdy też ich nie odwiedziliśmy.

D.M.: Czy w waszej rodzinie wciąż są kultywowane jakieś polskie zwyczaje?

R.M.: Rodzina mojego ojca jest bardzo religijna. Moi dziadkowie, którzy już nie żyją, mieli w salonie portret Jana Pawła II z autografem. Kiedy ich odwiedzaliśmy, babcia zawsze gotowała jakieś polskie danie. Wciąż bardzo lubię kiełbasę.

D.M.: Twoja pasja literacka zaczęła się, gdy byłeś młody. Opowiedz nam o tym.

R.M.: Zaczęło się, gdy byłem małym chłopcem i mama czytała mi książki przed snem. Ona skierowała mnie w stronę światów szkicowanych słowami przez pisarzy, te historie żyły długo w mojej wyobraźni. To było magiczne. I spodobało mi się tak bardzo, że zacząłem tworzyć własne opowieści na podstawie tego, co widziałem. Na przykład uśmiech mojej mamy, gdy mój ojciec przyszedł z pracy i przyniósł mi w dużym pojemniku jedno ciastko, które zostawił specjalnie dla mnie. Albo jego spracowane ręce, gdy zdejmował buty po pracy. Widząc moją pasję, rodzice kupili mi maszynę do pisania. I tak, słowo po słowie, napisałem pierwsze opowiadanie, które opublikowała gazeta w New Jersey. Dostałem za to sześćdziesiąt dolarów. Wydawało mi się, że w wieku piętnastu lat zostałem zawodowym pisarzem. Jednak zanim tak naprawdę się nim stałem, po drodze wydarzyło się mnóstwo rzeczy - szkoła średnia, studia, małżeństwo, rodzina, praca w gazecie. Dopiero później napisałem kilka powieści sensacyjnych.

D.M.: Byłeś dziennikarzem. Czemu zdecydowałeś się zmienić zawód i zostać pisarzem?

R.M.: Wszystko zaczęło się, gdy pracowałem w gazecie "Toronto Star", bo wtedy zrozumiałem, że to co chcę robić, to pisać książki. Zacząłem nawet pisać kilka powieści, ale nie dokończyłem ich. Pewnego dnia bardzo niechętnie pojechałem zrobić materiał z policyjnej interwencji. Dopóki tego sam nie doświadczysz, nie jesteś na to przygotowany - na to wszystko, co policjanci, pracownicy pogotowia, strażacy widzą na co dzień. Dla mnie - jako dziennikarza w dzień i pisarza w nocy - to było jak olśnienie. Obcowanie z ludzkimi dramatami i tragediami zrobiło na mnie ogromne wrażenie. A ponieważ byłem absolwentem wydziału literatury angielskiej i dziennikarstwa, czułem, że mogę poprzez książki pokazać, jak dojść do prawdy. Wtedy napisałem moją pierwszą powieść z Reedem-Sydowskim, If Angels Fall.

D.M.: Co sprawia największą trudność w pisaniu powieści sensacyjnych?

R.M.: Najtrudniejszy jest pierwszy wątek. To jak wiercenie w skale. Później jest następny etap - przepisywanie, który przypomina rzeźbienie i polerowanie. To zupełnie różne procesy. Następnie można już spojrzeć na książkę z innej perspektywy, co pozwala znaleźć jej mocne punkty. Ale nie dojdziesz do tego etapu, zanim nie przewiercisz się przez skałę.

D.M.: Jak długo musisz zbierać materiały, zanim będziesz gotowy do pisania?

R.M.: To zależy od tego, w jakim stopniu mogę korzystać z moich doświadczeń, a w jakim czerpać z rozmów na tematy, które nazwałbym technicznymi. Czy muszę szukać materiałów  w książkach albo w Internecie? Tak naprawdę zbieranie materiałów nie kończy się, trwa nawet wtedy, gdy już piszę. Zależy od potrzeb na danym etapie. Ale oczywiście te rzeczy nie są ważniejsze od historii, jaką chcę opowiedzieć i postaci, które w niej występują. Mogą pomóc w opisach scen lub przy doborze rekwizytów.

D.M.: Co Cię zainspirowało do napisania Sześciu sekund?

R.M.: Sześć sekund to efekt splotu pozornie niepowiązanych scen, dramatów i wydarzeń, których byłem świadkiem, pracując jako reporter. Na przykład chwytająca za serce historia matki, poszukującej zaginionego dziecka. Później byłem w Nigerii, niedługo po zamachach z 11 września. W Abudży widziałem chłopca, który miał koszulkę z Osamą Bin Ladenem, a w lokalnych wiadomościach mówiono o nim jak o bohaterze. W Etiopii widziałem stare kobiety pracujące przy krosnach w slumsach Addis Abeby. Żyły w najbardziej ekstremalnych warunkach na ziemi. Wcześniej byłem w Zatoce Perskiej, gdzie rozmawiałem z brytyjskimi wolontariuszami na granicy Kuwejtu i Iraku. Widziałem także cmentarzysko czołgów w Kuwejcie, rozmawiałem z kanadyjskimi żołnierzami sił pokojowych o dzieciach, wykorzystywanych przy rozminowywaniu wydm. Nigdy nie zapomnę detektywa wydziału zabójstw z dużego miasta, któremu nierozwikłane śledztwo nie pozwalało myśleć o niczym innym. Pamiętam, jak lata temu papież Jan Paweł II odwiedził miasto, w którym studiowałem. Poszedłem, by go zobaczyć i spotkałem studenta, który żartował, że mógłby dokonać zamachu na papieża.
To wszystko dało mi do myślenia. Co się stanie, jeśli te wszystkie elementy wymieszam i wplotę w fikcyjne wątki, które je połączą? Co się stanie, jeśli zwykli ludzie z różnych stron świata zostaną wplątani w wydarzenia, w których tykający zegar gra bardzo istotną rolę i może zmienić bieg historii? Może to wszystko sprowadza się do sześciu sekund?

D.M.: Fabuła czy postaci – co jest dla Ciebie ważniejsze przy pisaniu książek?

R.M.: Według mnie mają jednakowe znaczenie. Jedno nie wystarczy, by napisać dobrą książkę. Dobra historia zawsze się obroni, ale musi mieć wiarygodnych, sympatycznych bohaterów, niezależnie od gatunku. Jest tak, jak napisał F. Scott Fitzgerald – akcja równa się postać i odwrotnie – postać równa się akcja. W powieściach sensacyjnych pisze się o ludziach, o najbardziej dramatycznych momentach w ich życiu, o kształtowaniu się ich charakterów. Jeśli akcja trzyma w napięciu, wszystko idzie w parze. Pomyśl o postaci jak o samochodzie, interesującym samochodzie, który chcesz poznać naprawdę dobrze. Wiesz, że jedna opona jest łysa, ale radio gra świetnie. Wiesz, że cię nigdy nie zawiedzie, nawet w czasie najcięższej zimy. Ten samochód jest jak przyjaciel. A elementy fabuły są jak paliwo. Wszystko, co musisz zrobić, to je połączyć - i w drogę.

D.M.: Czy w którejś z postaci z twoich książek możemy zobaczyć Twoje cechy?

R.M.: Myślę, że jest trochę ze mnie w moich postaciach. Sądzę, że tak jest także w przypadku innych autorów... Mój bohater - reporter - z pewnością ma moje cechy, ale też niektóre jego doświadczenia są doświadczeniami osób, które poznałem, pracując w gazecie.

D.M.: Kto miał największy wpływ na Twoją twórczość?

R.M.: Joseph Conrad, F. Scott Fitzgerald, Dostojewski, Thomas Harris, Stephen King, William Peter Blatty, Ernest Hemingway i Mary Higgins Clark – ponieważ oni wszyscy są świetnymi autorami i moimi mistrzami. Sięgam też często do starych numerów magazynu "Pisarz" z Bostonu, gdzie znajduję wiele odpowiedzi na swoje pytania.

D.M.: Jakich rad udzieliłbyś początkującym pisarzom?


R.M.: Tylko jednej:  na pewno się nie uda, jeśli się zbyt łatwo poddasz. Jedyna osoba, która może cię przed tym powstrzymać, patrzy na ciebie z lustra. Nie szukaj usprawiedliwienia, dlaczego nie piszesz, nie tworzysz historii. Odrabiaj pracę domową, czytaj, studiuj, ale stąpaj mocno po ziemi i zadaj sobie pytanie – czy jesteś pisarzem? Lub - czy chcesz być pisarzem? Prawdziwy pisarz zauważy różnicę między tymi dwoma pytaniami. I, jak powiedział Stephen King, nie podchodź do tego lekko. O tak, nie rzucaj codziennej pracy.

D.M.: Nad czym pracujesz w tej chwili?

R.M.: Właśnie napisałem moją dwunastą powieść, która będzie wydana w przyszłym roku. Nosi tytuł In Desperation i będzie trzecią częścią przygód Jacka Gannona. Zacznę szkicować zarys kolejnej książki jeszcze tego lata, a później zamierzam stworzyć następny thriller.

D.M.: Kiedy odwiedzisz swoich fanów w Polsce?


R.M.: Tak szybko, jak będzie to możliwe. Nie ma jeszcze potwierdzonego terminu, ale naprawdę bardzo chętnie przyjadę do Polski, gdy tylko będę mógł.

 

Przeczytaj recenzję Sześciu sekund

Wygraj Sześć sekund w naszym konkursie! [weź udział]

Udostępnij