Z Mockiem pożegnałem się na zawsze

Z Mockiem pożegnałem się na zawsze

z Markiem Krajewskim rozmawia Paweł Pliszka   

Gazeta Olsztyńska

Paweł Pliszka:— Jaką książkę ma pan teraz na stoliku nocnym przy swoim łóżku? A raczej w walizce, bo zdaje się, że sporo pan podróżuje... —

Marek Krajewski: Moje podróże już się skończyły. Już nie jeżdżę. Teraz idą święta i jestem w domu. Po świętach, a ściślej rzecz biorąc po Nowym Roku, zaczynam pisać nową powieść. A w tej chwili czytam książkę historyczną o polskim wywiadzie skierowanym przeciwko Rosji sowieckiej w dwudziestoleciu międzywojennym i o wspaniałym człowieku Henryku Józewskim. To biografia tegoż polityka pióra amerykańskiego historyka Timothy'ego Snydera („Tajna wojna. Henryk Józewski i polsko-sowiecka rozgrywka o Ukrainę" — red.).

P.P.:— To specjalistyczna literatura. A czytuje pan kryminały? —

M.K.: Nie, nie czytuję. —

P.P.: W ogóle? —

M.K.: W ogóle. —

P.P.: To nie ma pan problemu z porównywaniem swojej twórczości z książkami kolegów po fachu? —

M.K.: Tego problemu nie ma, ale nie byłoby go również, gdybym czytał kryminały. W literaturze kryminalnej wszystko już było. Wiele motywów się powiela. Ale ja staram się wymyślać oryginalną fabułę. Ale nawet, gdybym czytał kryminały, to i tak nigdy bym nie powielał pomysłów moich kolegów po piórze. —

P.P.: Myślałem raczej o tym, że to pan mógłby kierować jakieś krytyczne uwagi pod adresem innych pisarzy kryminałów.

 

Cały wywiad można przeczytać w dzisiejszej Gazecie Olsztyńskiej