Nagie kości, Kathy Reichs

Trzy sprawy, pozornie nie mające ze sobą nic wspólnego: ciało noworodka, zakopane w lesie szczątki niedźwiedzi, wreszcie – wypadek, w którym giną pasażer i pilot awionetki.
I  jedna osoba – która odkrywa, że wszystko to łączy się ze sobą  - czyli dobrze znana już polskim czytelnikom: antropolog sądowa Tempe Brennan. Śledztwo w tych trzech sprawach jak zwykle naraża Tempe na niebezpieczeństwo, jak zwykle dowiadujemy się kilku ciekawych rzeczy i jak zwykle dostajemy pełen napięcia finał.
 
Schemat powieści Reichs jest niezmienny: pojawia się sprawa, którą rozwikłać może jedynie wnikliwa i cierpliwa, aczkolwiek nieco nadwrażliwa, pani antropolog. W toku śledztwa wychodzą na jaw liczne informacje, przez które życie naszej bohaterki, po raz kolejny, jest zagrożone. Finał zazwyczaj jest krwawy, a Tempe zyskuje kilka siniaków lub poważniejszych urazów. Schematyczność i powtarzalność powieści Reichs mogą niektórych drażnić. Jednak prawdą jest, że tego typu literatura wykorzystuje najczęściej właśnie rozpoznawalne schematy, do których czytelnicy są szczerze przywiązani. Reichs na szczęście potrafi owe schematy wypełnić w ciekawy sposób, dzięki czemu nie nuży wielbicieli swoich książek.

W Nagich kościach autorka postanowiła poruszyć temat smutny, jakim jest handel zagrożonymi gatunkami zwierząt. To jeden z elementów prozy Reichs, jaki szczególnie przypadł mi do gustu: fakt, że swoimi książkami stara się zwrócić uwagę na problemy współczesnego świata. Nie robi tego poprzez umoralniające wywody czy długie kazania, ale w sensacyjnej fabule stara się przemycić kwestie, które zmuszają nas do chwili zastanowienia. Tym razem  zdecydowała się naświetlić kwestie ginących gatunków i ludzi, którzy czerpią profity z handlu zwierzętami, które powoli znikają z naszej planety.

Po raz kolejny otrzymujemy spory tom najeżony realistycznymi, czasami wręcz naturalistycznymi opisami badań, sekcji i wszelkich tych procedur, które służyć mają identyfikacji zwłok (tym razem nie tylko ludzkich). Czytelnikowi dane jest po raz kolejny obcowanie z arkanami fachu antropologa sądowego.

Na drugim planie mamy dylematy życia prywatnego, które nasza bohaterka ma wyjątkowo poplątane: były mąż, córka umawiająca się z jakimś niesympatycznym typem, przystojny agent, który wpada na urlop. Uzupełnieniem tej całej „menażerii” jest wielki pies oraz  wyniosły kot, wspólnie egzystujące w domu bohaterki. Sceny z życia prywatnego Tempe są chwilą wytchnienia dla czytelnika, dają mu możliwość „odetchnięcia” od makabrycznych szczegółów, jakich pełne jest jej życie zawodowe. Są też źródłem  zabawniejszych nieco scenek, jakich znowu nie jest tak wiele w książkach Reichs. Cięte dialogi, zabawne riposty i kąśliwe uwagi, jakie wymieniają między sobą kochankowie, to niestety zbyt mało, jak na kilkaset stron. Jakby w ramach rekompensaty otrzymujemy kilka romantycznych scen oraz opisy seksownej bielizny pani antropolog, dzięki którym postać bohaterki zyskuje bardziej… cielesny wymiar.

Zawikłane śledztwo toczy się nieco leniwie, ale szczęśliwie na końcu akcja nabiera tempa i wszystkie trzy sprawy łączą się w mocnym finale. Być może autorka zbytnio pofolgowała sobie w końcówce, gdzie pojawiają się typy spod ciemnej gwiazdy, węże i ciemne piwnice, ale czyta się to wszystko dobrze, a całość naprawdę wciąga. Niedostatki warsztatowe rekompensuje nam atmosfera autentyczności, tworzona przy pomocy tych jakże szczegółowych opisów naukowych; podanych na szczęście w sposób wyważony i w rozsądnych ilościach.

 

Nagie kości, Kathy Reichs

Przełożyła: Anna Dobrzańska

Red Horse, Lublin 2008

Stron: 488