Karin Fossum, Za podszeptem diabła

Sejer po raz trzeci

Za podszeptem diabła to trzecia część przygód inspektora Conrada Sejera. Książkę Karin Fossum, zwanej norweską królową zbrodni, wydał Znak.

Dwóch znudzonych nastolatków krąży po mieście, szukając rozrywki i pieniędzy na kilka piw w barze. Niewinny wieczór uruchamia łańcuch tragicznych zdarzeń. Pełni młodzieńczej adrenaliny chłopcy planują napad. W wypadku, który inicjują prawdopodobnie zginęło dziecko. Ale to dopiero początek...
Andreas włamuje się do domu Irmy Funder i wtedy Zipp widzi go po raz ostatni. Inspektor Sejer z pomocnikiem Skarrem wiele razy przejdą obok domu, gdzie unieuruchomiona ofiara będzie czekała na pomoc... Śledczy znajdą się w matni zeznań, na każdym kroku trafiając na mur ludzkiej obojętności, niechęci i zakłamania.

Ta książka to gra konwencją. Autorkę interesują nie tyle motywy zbrodni, co ludzkie piekło, które nosi w sobie każdy z nas. Sekret, z którym nie można sobie poradzić, a który najczęściej wynika ze zwykłych kompleksów. Trywialność życia, determinująca działania nie tylko mordercy, ale także ofiary... Perfekcyjna i gęsta narracja Fossum obnaża mechanizmy strachu, szaleństwa i cierpienia.

Karin Fossum (ur. 1954 r. w Sandefjord) - norweska pisarka, tworząca głównie powieści kryminalne. Zadebiutowała w 1974 r. tomem wierszy. Jest laureatką nagrody literackiej im. Tarjei Vesaasa, przyznawaną dla debiutantów. Dużą popularność przyniósł jej cykl powieści kryminalnych, których bohaterem jest inspektor Conrad Sejer. Były one tłumaczone na szereg języków europejskich. Za powieść Se deg ikke tilbake Karin Fossum otrzymała w 1996 r. Nagrodę Rivertona, przyznawaną za najlepszą powieść kryminalną autora norweskiego, a w 1997 r. nagrodę Szklany Klucz, przyznawaną w krajach skandynawskich za najlepszą w danym roku powieść kryminalną. Mieszka w Tyrifjorden, niedaleko Oslo.


Za podszeptem diabła
Karin Fossum
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Premiera: 25 marca 2009
Ilość stron: 272

Fragment książki:

"Wyjęłam czystą koszulę nocną. Usiadłam przy stole w kuchni. Nie wiem, jak długo tak trwałam. Mózg miałam zupełnie sparaliżowany, nie było w nim miejsca na myśli ani nawet na rozpacz. W końcu podniosłam głowę. Wzrok odruchowo powędrował ku oknu. Przez jedną straszliwą sekundę zdawało mi się, że za szybą widzę ludzką twarz. Patrzyłam i patrzyłam, ale więcej się nie pokazała. Musiała minąć cała wieczność, nim wreszcie zadałam sobie pytanie: Co teraz? Sformułowane, momentalnie wyrwało mnie z odrętwienia. Wraz ze świadomością wróciły emocje. Pod ich naporem o mało nie zemdlałam. Przypomniałam sobie jego oczy. Pałały strachem i desperacją. Bardzo musiało mu zależeć na tym włamaniu. Jakim cudem pieniądze mogą mieć dla kogoś aż takie znaczenie? Siedziałam metr od włazu do piwnicy. Jeśli podniosę klapę, może uda się zobaczyć go w świetle padającym z kuchni. Musiałam zbadać sytuację. Stanąć przy włazie i zajrzeć do środka. I nagle przypomniałam sobie, że powinnam zadzwonić. Wszystko wytłumaczyć. Tyle było do zrobienia. Wstałam ociężale. Podniosłam pokrywę. Nie zdobyłam się na to, by spojrzeć. A jednak nie mogłam udawać, że nic się nie wydarzyło. Nawet jeśli do rana przesiedzę w innym pokoju, on nadal będzie leżał w piwnicy. Stojąc tyłem do włazu, zaczęłam liczyć: dziesięć, dwadzieścia. Nigdzie nie pójdzie, strasznie się potłukł. Trzydzieści, czterdzieści. Odwróciłam się powoli. Dlaczego nie krzyczy? Kucnęłam. Utkwiłam spojrzenie w pierwszym stopniu, potem przeniosłam je na drugi. Światło schodziło po schodach. Najpierw zobaczyłam stopy. Leżały na przedostatnim stopniu. Ciało wykręcone w jakiejś nieludzkiej pozie. Jedna ręka wyciągniętą wzdłuż tułowia, drugiej nie widać – może przygniótł ją sobą. W ciemnej piwnicy czoło jaśniało białą plamą, czapka zniknęła. Ktoś, kto tak leży, nie może być żywy. Kąt zgięcia szyi budził najgorsze przeczucia. Wpatrywałam się w niego, dopóki starczyło mi sił. Nasłuchiwałam najlżejszego szmeru, ale było cicho jak w grobie. W końcu wyprostowałam się. Dotarło do mnie, że stało się najgorsze. Chłopak nie żyje.

Myśl ta objawiła mi się bez dramatyzmu, niby wielka, spokojna prawda. Co bym zrobiła, gdyby jeszcze żył? Musiałabym zadzwonić po karetkę. I już samo to, żeby o wszystkim opowiedzieć, wydało mi się niewykonalne. Obcy ludzie włażący z butami do domu Irmy Funder? Opuściłam klapę. Przykryłam chodniczkiem. To proste. Nikt nie wie, że tu był. Spróbowałam skupić myśli. Należało opracować plan. Zaczęłam głęboko oddychać, wdech – wydech, wdech – wydech. Postanowiłam zostać tego dnia w domu. Prawie nigdy nie opuszczałam pracy, nikt nie zacznie niczego podejrzewać. Wykręcę się początkami grypy. I nagle ogarnęło mnie to dziwaczne uczucie: już raz to wszystko przeżyłam. Nic nie rozumiałam. Przerażenie musiało spłatać mi figla. A jednak zawsze uważałam, że prędzej czy później wydarzy się coś strasznego. W myślach przerobiłam już prawie wszystko, zawsze się tak zabawiałam, siedząc na czerwonym krześle pod oknem. Wyobrażałam sobie wszelkie możliwe koszmary. A teraz się ziściło. To, na co czekałam. Dostrzegłszy ten związek, stopniowo zaczęłam się uspakajać. A więc stało się najgorsze. Innymi słowy, miałam to za sobą. Problem został jasno postawiony, teraz należało go rozwiązać. Nadszedł czas działania. Powiedziałam sobie, że najpierw muszę się przespać. Byłam potwornie zmęczona. Potem trzeba się pozbyć śladów. Czy zostawił jakieś ślady? Rozejrzałam się dookoła, weszłam do gabinetu. Co z nożem? Czy też wpadł do piwnicy? Mówiłam do siebie po cichu. W piwnicy leży martwy człowiek. Przyszedł mnie napaść. To był wypadek. Nikt nie wie, że tu jest, i prawie nikt mnie nie odwiedza. Musi być jakieś wyjście. Musi być jakieś wyjście! Pogasiłam światła, zostawiając zapalone tylko w łazience. Poszłam do łóżka. Naciągnęłam na siebie kołdrę. Wpatrywałam się w ciemny pokój. Chciałam zamknąć oczy, ale nie mogłam. Płynęło z nich nieprzerwanie.

Zipp wspiął się na stos drewna za domem Andreasa. Przez firankę widział słabe światło. Okno było zamknięte. Zdawało mu się, że Andreas zawsze śpi przy otwartym. Pomyślał: i znowu stoję tu jak zwyczajny podglądacz. Łóżko było pięknie posłane. Widział równo przygładzoną narzutę w białe i czarne pasy. I plakat Doorsów. Na biurku butelkę po coli. Ani śladu Andreasa. Zipp był przekonany, że Andreas już tu leży. Ale się mylił. Zeskoczył na ziemię. Pozostaje mu tylko wracać do domu. Dokąd, kurwa, miałby jeszcze pójść? Poczekać do rana i zadzwonić? Niepokój ustąpił miejsca złości. Ruszył przed siebie. Minął kościół i cmentarz. Maszerował szybko, z rękami w kieszeniach, cholernie samotny. Potrzebował jednej nocy. Wraz ze światłem pojawi się rozwiązanie, znajdzie się takie czy inne durne wytłumaczenie. Andreas zawsze miał jakieś wytłumaczenie. Otworzył drzwi do domu. Zbiegł do piwnicy. Zdarł z siebie ciasne dżinsy. Skórę miał lepką, a na udach odciśnięty podwójny szew. Położył się na kanapie i przykrył kocem. Wpatrywał się w mrok. To Andreas wszystko zrobił. On tylko stał i patrzył. Na niego nikt nic nie ma. W końcu poczuł niejaką ulgę. Na sekundę przed tym, jak pochłonęła go ciemność, przypomniał sobie o krześle. Zostało pod oknem. Co ona sobie pomyśli? Co oni sobie myśleli? Nic nie myśleli – parli naprzód. Nagle zobaczył niemowlę spadające na kamienie. Usteczka, spomiędzy których widać było nagie dziąsła. Spienione morze, rozdzierające krzyki. To, czym byliśmy, pomyślał, skończyło się tutaj.

Długo leżałam, dygocąc jak w febrze. Nie czułam się ani źle, ani dobrze, byłam tylko ciałem, które żyło swoim własnym zniekształconym, niespójnym życiem. Śniło mi się, że moje jelito rośnie. Wypełzało ze mnie powoli, lecz nieprzerwanie, aż zaczęło się ciągnąć po ziemi. Musiałam je zbierać i nosić na rękach, tak że wszyscy widzieli. Wielkie kłębowisko jelit. Patrzcie! I obudziłam się. Nie zapomniałam o koszmarze piwnicy. Tylko przez chwilę trzymałam go na odległość, jak złego psa, który nie może ugryźć, bo jest uwiązany. Teraz jednak cicho zawarczał. Otworzyłam oczy, wbiłam wzrok w kwiecistą tapetę. Znowu zawarczało, tym razem głośniej. Leżałam sztywno jak kłoda, usiłując zidentyfikować te dziwne dźwięki. Wiedziałam na pewno, że nie zwariowałam. Nie zwariowałam. Moje myśli są absolutnie jasne, opowiadam wszystko zgodnie z prawdą, w najdrobniejszych szczegółach. Czy nadal to czytasz?"

 

/mat.wyd./Wikipedia/