Zbrodniarz..., Krzysztof Kąkolewski

Krzysztof Kąkolewski jest jednym z bardziej cenionych reportażystów starszego pokolenia. Zapewne jednak mało kto pamięta, że autor Co u pana słychać? był jakiś czas reporterem kryminalnym „Kuriera Polskiego”, zajmował się dziennikarstwem śledczym, napisał również popularną kiedyś powieść kryminalną Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię. Powieść po raz pierwszy ukazał się w roku 1969 i osiągnęła łączny nakład 200 tysięcy egzemplarzy (ech, kiedyś to były nakłady…). Wydawnictwo Zysk zdecydowało się ją wznowić po prawie 40 latach. Czy ma to jakieś większe znaczenie poza historyczną dokumentacją? Moim zdaniem – tak.

Po pierwsze, coraz bardziej utrwala się przekonanie, że jeżeli w czasach PRL-u powstawały kryminały współczesne, to musiały to być powieści milicyjne, mocno tendencyjne, ukazujące działania organów śledczych jedynie w sposób aprobatywny (i zgodnie z tzw. linią partii – oczywiście). Zbrodniarz… zaś to książka swoiście przewrotna, potwierdzająca, że schematy powieści milicyjnej bywały - rzadko, bo rzadko, ale jednak – łamane. Po drugie, w obecnym wydaniu do powieści dołączono opowiadanie kryminalne Uderzenie, film, który powstał na podstawie Zbrodniarza… a także okolicznościowe teksty odautorskie. Rzecz ujmując krótko, wyszła z tego ciekawostka.

Ale do rzeczy, czyli do Zbrodniarza… który we wspomnianym wcześniej zestawie jest najważniejszy. Głównym bohaterem powieści jest Siwy, lat 39, jeden z lepszych pracowników w służbach kryminalnych KG. Po kolejnym zawale został zmuszony do wcześniejszego przejścia na emeryturę, co więcej – lekarze nie ukrywali przed nim, że nie ma przed sobą zbyt wielu lat życia. Już po jego pożegnalnym bankiecie na komendzie, Siwy dowiaduje się przypadkowo, że Ewa Salm, młoda kobieta, która odegrała ważną rolę w ostatniej  sprawie prowadzonej przez Siwego, wypadła z okna i zginęła. Siwy-emeryt ponownie zaczyna grzebać w zamkniętej sprawie, mając niejasne przeczucie, że popełnił w niej jakiś błąd. Cóż to za sprawa? Chodzi o napad na kierownika sklepu monopolowego, który odnosił znaczny utarg do banku. Dzięki zeznaniom Ewy oskarżony został student z przeszłością kryminalną, Kerner. Co więcej, podczas rozprawy przyznał się do winy, ale nie chciał wskazać miejsca ukrycia łupu. Siwy zaczyna prywatne śledztwo, czym naraża się nie tylko swoim dawnym kolegom milicjantom. Żeby odkryć prawdę, będzie zmuszony wykazać, że sam wcześniej źle poprowadził śledztwo. Ryzykuje przy tym bardzo wiele… nawet życie.

W przypadku tekstu wznawianego po bardzo wielu latach trudno uniknąć pytań: czy broni się on wciąż, czy zainteresuje teraz czytelników? Sądzę, że tak, choć pewnie niektórym będzie trochę wadziła dokumentalna suchość narracji (powieść składa się z notatek Siwego, wypisów z protokołów przesłuchań, sprawozdań sporządzanych przez funkcjonariuszy milicji, meldunków informatorów…). Sama jednak intryga, na bieżąco przedstawiana i komentowana w zapiskach Siwego wciąż może interesować, mimo iż czytelnikom wychowanym na anglosaskich bestsellerach o seryjnych zabójcach i psychopatycznych mordercach może się wydać banalna. Za to nie za bardzo moim zdaniem broni się dołączony do książki film. Ale cóż, zawsze wolałem książki od filmów…

 

Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię; Uderzenie, Krzysztof Kąkolewski

Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2008

Stron: 241