Czarny Maciek i wieża śmierci: fragment

Czarny Maciek i wieża śmierci

Dariusz Rekosz

- Wczoraj dostałem list. Od Tadka... - powiedział Barszcz.
- Napisał po tylu latach? - Baśka aż buzię otworzyła ze zdziwienia.
- Tak. - Nauczyciel sięgnął do kieszeni marynarki. - Po tylu latach...
Podskoczyliśmy na równe nogi i obstąpiliśmy go ze wszystkich stron.
- Siadajcie, siadajcie - poprosił. - Przeczytam wam na głos.
Wydobył zwykłą kartkę papieru, złożoną na czworo, i pomachał nią w powietrzu.
- Po tylu latach... Posłuchajcie, co pisze - rozłożył list.
Wstrzymaliśmy oddechy.

Witaj, Stary Druhu!
Pewnie list ten będzie dla Ciebie dużym zaskoczeniem, ale jest coś, o czym koniecznie muszę komuś opowiedzieć. Ponieważ w Polsce nie mam już zupełnie nikogo, zdecydowałem, że zwrócę się z tym do Ciebie. W końcu kumplowaliśmy się tyle lat...
Nie będę pisał, jak tu jest, co porabiałem przez ten czas, odkąd wyjechałem, i wypytywał, co u Ciebie słychać. Gdybym chciał Ci o tym napisać, zrobiłbym to już kilka albo nawet kilkanaście lat temu. Chciałbym natomiast wrócić na chwilę do przeszłości.
Pogłoski o tym, że mój ojciec (a przy tym i cała nasza rodzina) jest złodziejem, bo ukradł partyjne pieniądze, dotarły do nas dwa lata po wyjeździe. Znam prawdę. Wiem z całą pewnością, że - owszem - on tę kasę, powiedzmy, pożyczył, ale tylko dlatego, że nie chciał, aby posłużyła do kolejnych głupich celów. Mój ojciec nigdy nie był komunistą, za jakiego się go uważa. Świetnie udawał, żeby w ostateczności zagrać swoim partyjnym kolegom na nosie. I co najważniejsze, nie zabrał tych pieniędzy ze sobą do USA. Był porządnym człowiekiem. Niestety, zmarł pół roku temu.
Drogi Krzysztofie, jeżeli ciągle uważasz mnie za człowieka, któremu można zaufać, to chciałbym Ci przekazać pewne informacje, które potwierdzą moje słowa. Przestudiowałem bardzo dokładnie pamiętniki mojego ojca. Znalazłem w nich kilka zapisków, które i mnie zaskoczyły. Wśród nich jest notatka z 11 kwietnia 1989 roku - czyli sporządzona na kilka dni przed naszym wyjazdem. Ojciec napisał wówczas: „...nie jestem złodziejem, bo przecież właśnie złodziejom zabrałem te pieniądze. I nie zamierzam wykorzystać ich do własnych celów. Niech zostaną w ukryciu do lepszych czasów. Uczciwy znalazca powinien szukać w moim służbowym gabinecie - pod czwartą od okna".
Jak wiesz, służbowy gabinet ojca znajdował się w naszym mieście, w Domu Partii, przy Sienkiewicza. Z innych zapisków wynikało, że był to pokój numer siedem. I to by się zgadzało, bo pamiętam, że jak przychodziłem do ojca, do pracy, to jego gabinet znajdował się na pierwszym piętrze, zaraz przy drzwiach, i miał właśnie numer siedem.
Krzysztofie, ja nie przyjadę do Polski już nigdy. Chciałbym jednak wiedzieć, czy w tym pokoju zostało cokolwiek, co mogłoby oczyścić dobre imię mojego ojca. Dlatego chciałbym Cię prosić - o ile ten budynek jeszcze istnieje - sprawdź, co znajduje się w dawnym gabinecie mojego ojca. Ponieważ myślę, że po jego śmierci mam do tego prawo, chciałbym Ci powierzyć wszystko, co tam znajdziesz.
Nie podaję mojego adresu. Po prostu proszę Cię o ostatnią, przyjacielską przysługę.
Twój kumpel
Tadek Wodyński

Barszczu przestał czytać, a ja poczułem dziwną suchość w gardle. Zresztą chyba nie tylko ja.

Czarny Maciek i wieża śmierci
Dariusz Rekosz
Wydawnictwo W.A.B.
Premiera: 9 marca 2011
Ilość stron: 176

/mat.wyd./