Naśladują Larssona?

Naśladują Larssona?

W dzisiejszym "Newsweeku" Filip Łobodziński pisze o modzie na tytuły czasownikowe - jak na przykład "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet". Takie tytuły ocierają się o plagiat. Autor twierdzi, że to plagiat Larssona. My będziemy polemizować.

"Na rynku pojawia się coraz więcej książek, których tytuły przypominają te ze słynnej trylogii Stiega Larssona. A to może być karalne." - pisze Filip Łobodziński w tekście "Tytuł, który był podobny". Zastanawia się też, czy Larsson na pewno był pierwszy - skoro w 1994 roku ukazał się "Mężczyzna, który się uśmiechał" Mankella.

Do tego worka możemy dorzucić parę książek z naszej szwedzkiej (nie skandynawskiej) półki.  "Krew, którą nasiąkła" Asy Larsson z 2004 roku (w Polsce 2011, ale tytuł zgodny z oryginałem) i tytuły przygotowane specjalnie na polski rynek: "Mężczyznę, który przychodził w niedzielę" Kangera, (2004, pol. 2009), "Mężczyzn, którzy lubią niebezpieczne zabawy" Helene Tursten (2001, pol. 2011), czy "Dziewczynę, która chciała się zemścić" (Anders Roslund, Börge Hellström, 2005, pol. 2010).

Ale musimy przyznać, że wszystkie te tytuły kojarzą nam się z drugą częścią cyklu o Martinie Becku. Czyli - "Mężczyzną, który rozpłynął się w powietrzu" (1966) Maj Sjöwall i Pera Wahlöö. W końcu to oni zostali obwołani "rodzicami nowoczesnego szwedzkiego kryminału". Nic dziwnego zatem, że (zapewne) chcieli do niego nawiązać tak Asa, jak i Stieg. I oby Maj Sjöwall nie przyszło do głowy - jak sugeruje to spadkobiercom Larssona Filip Łobodziński - wnieść pozwu o plagiat tytułu. Jak byśmy wtedy rozpoznawali na półkach szwedzkie kryminały?