2. Dzień MFK Wrocław 2011 - RELACJA

Autor: Webmaster Data publikacji: 24 listopada 2011

Agatha Christie. Królowa kryminału. Gdyby istniał kryminalny odpowiednik wzorca z Sevres, byłyby nim jej powieści. Trudno uwierzyć, że za coś, co wciąż jest niewyczerpanym źródłem inspiracji dla praktykujących i przyszłych kryminałopisarzy, została usunięta z Klubu zrzeszającego autorów powieści kryminalnych. Christie w pełni świadomie, a nawet z premedytacją łamała wszystkie żelazne zasady obowiązujące przy konstrukcji intrygi i fabuły. Jej książki, dziś bezdyskusyjna klasyka gatunku, podówczas uchodziły za rewolucyjne, bo Christie przełamywała tematy tabu. W pierwszym wykładzie drugiego dnia Międzynarodowego Festiwalu Kryminału Wrocław 2011 dr hab. Anna Gemra z Uniwersytetu Wrocławskiego wyczerpująco opowiedziała na czym dokładnie to przełamywanie tabu i nietypowość kryminałów Christie polegała.



Zgoła odmienny temat podjął kolejny wykładowca 2. Dnia Festiwalu - Marek Harny. Laureat Nagrody Wielkiego Kalibru 2006 za powieść „Pismak” tematem swej prelekcji uczynił dziennikarza wchodzącego w rolę detektywa. A jest to przypadek, jak przyznał Harny, szczególny i sporo obiecujący. Dziennikarz bowiem, w odróżnieniu od osobników zatrudnionych w służbach mundurowych, jest niemalże bezbronny. Nie ma kajdanek, ani tym bardziej pistoletu, a jego jedynym orężem jest słowo. A że słowo nie na każdym robi tak piorunujące wrażenie, jak wymierzona w niego broń, ten nieszczęsny detektyw-dziennikarz często dostaje po pysku, co jak uważa Harny tylko dobrze robi powieści. Czy tak faktycznie jest można przekonać się samemu sięgając na przykład po powieści Lizy Marklund, Davida Peace’a czy Denis Miny.


Dwoje z trojga ubiegłorocznych uczestników panelu debiutantów w tym roku pojawi się na Festiwalu już jako nominowani do Nagrody Wielkiego Kalibru. Ciekawe czy ten sukces powtórzą tegoroczni debiutanci: Aneta Modelska i Łukasz Szamałek. Ze spotkania zrejterowała Marta Jankowska. Bynajmniej nie z tchórzostwa. Powód jej nieobecności jest dużo bardziej prozaiczny – premiera debiutu w Polskiej Kolekcji Kryminalnej została przesunięta na przyszły rok. Według słów jej wydawcy i dyrektora Festiwalu w jednej osobie – Irka Grina – zabił kto inny niż zaproponowała Marta, w związku z tym trwają negocjacje.



Dwójkę debiutantów dzieli właściwie wszystko. Aneta Modelska studiowała teatrologię, pracowała w drugoobiegowym wydawnictwie, później reformowała administrację publiczną, a teraz mieszka w Paryżu. Jej „List, który przyszedł za późno” to na wskroś współczesna powieść z pogranicza kryminału i powieści obyczajowej. To debiut, ale nie pierwsza powieść popełniona przez Modelską, która z „Odbiciami” dosłownie odbiła się od drzwi kilku wydawnictw, aż w końcu zaproponowano jej, aby napisała kryminał, który powstawał w krótkich acz intensywnych pisarskich zrywach.



Zgoła odmiennie rzecz się ma z Jakubem Szamałkiem, doktorantem na Uniwersytecie w Cambridge, który naukowo zajmuje się czasami antycznymi. „Kiedy Atena odwraca wzrok” to efekt buntu Szamałka wobec kryminałów z akcją osadzoną w Starożytności, których młody autor szczerze nie znosi, zwłaszcza za ich wymuszoną koturnowość, wydętych bohaterów, a nade wszystko napuszone i wysoce patetyczne dialogi. Przez długi czas liczył, że wreszcie pojawi się kryminał, którego antyczni bohaterowie będą posługiwać się współczesnym językiem, a że najwyraźniej nikt do tego się nie kwapił, postanowił w przerwach między pisaniem doktoratu samodzielnie taki kryminał napisać.

 

 


Początkowo Szamałek bardzo chciał opanować i rozplanować fabułę, ale wkrótce okazało się, że dużo bliższa jest mu strategia złego szachisty, który przewiduje co najwyżej dwa ruchy w przód. Tak więc meandry fabuły „Kiedy Atena odwraca wzrok” zaskakiwały nawet jego.


Bez wątpienia dobrą wiadomością jest, że oboje debiutantów już pracuje nad kontynuacjami.



Wbrew pozorom w czasie dyskusji panelowej Kryminał Blondynek nie roztrząsano kwestii jak kolor włosów wpływa na zdolność pisania. Prowadzącego wieczór redaktora Krzysztofa Vargę bardziej interesowały różnice między tak zwanym męskim a żeńskim kryminałopisarstwem, a także kwestia jak Panie odnajdują się w obranej konwencji.



Anna Fryczkowska, prywatnie koleżanka redaktora Vargi ze szkoły podstawowej, popełniła dopiero jedną powieść kryminalną – „Kobietę bez twarzy”. Fryczkowska pisze to, co sama chciałaby przeczytać, a że od mniej więcej dwóch lat czyta do poduszki właśnie powieści kryminalne (bo nic tak nie usypia jak seryjny morderca) po romansie z prozą obyczajową postanowiła spróbować swych sił w tym gatunku. Podeszła zresztą do tematu z kobiecą przekorą, czego nie mógł jej wybaczyć redaktor Varga, wyraźnie niepocieszony faktem, że główna bohaterka „Kobiety bez twarzy” nie jest mężczyzną w średnim wieku z cukrzycą i rozlicznymi nałogami.


Inaczej u Gai Grzegorzewskiej, która od początku wiedziała, że kryminał to jest to i nawet przez  myśl jej nie przeszło, aby spróbować sił w innym gatunku. Bohaterką jej trzech powieści kryminalnych: „Żniwiarza”, „Nocy z czwartku na niedzielę” oraz „Topielicy” jest śliczna i niezależna detektywka Julia Dobrowolska, która niczym mistrz ekwilibrystyki łączy prowadzenie śledztwa z bujnym życiem towarzysko-seksualnym. Życie uczuciowe Julii po „Topielicy” jeszcze bardziej się skomplikowało, ale autorka zapowiada, że w czwartym kryminale (który już kończy) coś w tym temacie wreszcie się wyklaruje.



Jeszcze inaczej jest z Joanną Jodełką, która rok temu za swój debiut, czyli „Polichromię” dostała Nagrodę Wielkiego Kalibru. Znakiem rozpoznawczym pisarstwa Jodełki są słabi (dziamdziadowaci, żeby zacytować red. Vargę) mężczyźni zdominowani przez swoje matki, a także (póki co) brak postaci, która połączyłaby jej powieści w cykl. Bynajmniej nie jest to celowa strategia literacka. Pisarka po prostu jeszcze nie stworzyła bohatera, która zaintrygowałaby ją na tyle mocno, aby była skłonna literacko zaprzyjaźnić się z nim na dłużej. A kryminały pisze, bo jest to według niej gatunek prosty i przejrzysty, nieco przypominający szkolne wypracowanie, oparty na stałej formule: wymyśleć – zaplątać – pomylić tropy – rozplątać.



Blond kryminałopisarki połączyła natomiast sympatia do panny Marple. Panie fascynuje jej niestandardowa jak na literackie kanony kobiecość, genderowa nowoczesność i zdolność do prowadzenia wyzutych z emocji, chłodnych analiz – bardzo przydatnych przy prowadzeniu śledztwa.

 

Zofia Jurczak
 

Więcej zdjęć Krzysztofa Łyska z 2. Dnia Festiwalu tutaj

Udostępnij