Gatunki skrzyżowane, Marta Łysek

Stylus to nie tylko miejsce dla zmagań czysto literackich. Chcemy w nim publikować także inne formy. Jak pisał TDD:  "Stylus - miejsce na twórczość, artykuły, prozę, dramat, scenariusz... Rzecz jasna - orbitujemy wokół sensacyjno-kryminalnej branży". Dziś więc co nieco o gatunkach, czyli nieduży tekst Marty Łysek "Gatunki skrzyżowane". I wciaż zachęcamy Was do pisania - i przysyłania.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Gatunki skrzyżowane

Zakończył się właśnie nasz konkurs z książką „Upiory Czarnobyla”. Pytanie konkursowe było podstępne, choć brzmienie miało niewinne: do jakiego gatunku można zaliczyć książkę? Odpowiedzi – a było ich sporo – okazały się naprawdę różnorodne i odkrywcze. Postanowiłam więc w subiektywny nieco sposób przyjrzeć się im po kolei. Zapraszam do polemizowania. 

Pisaliście, drodzy Czytelnicy, że nasza książka to „literatura współczesna”. Trudno się z tym nie zgodzić, podobnie, jak z odpowiedzią „powieść”, trzeba jednak zauważyć, że ani jedno, ani drugie pojęcie nie określa nam gatunku, a jedynie rodzaj literacki (albo nawet i nie).

Wiele odpowiedzi – zupełnie prawidłowo - krążyło wokół powieści kryminalnej. Pojawił się więc  na przykład kryminał historyczny. Jak pisał Tomasz Daniel Dobek, umownymi ramami dla fabuły kryminału historycznego jest czas od antyku do międzywojnia, a akcja „Upiorów” rozgrywa się nieco później, więc ten trop musimy odrzucić. Była też nieco złagodzona wersja: „powieść z elementami kryminału i wstawkami historycznymi” – co jest bliżej prawdy. W kolejnych odpowiedziach „Upiory…” były określane jako połączenie kryminału z literaturą faktu (czyli – de facto - reportażem) oraz jako reportaż kryminalny.  Oba gatunki (a w zasadzie podgatunki) są z pogranicza i wydają się podobne, jednak pierwszy, czyli kryminał oparty na faktach, to jednak literacka fikcja, a drugi – czyli reportaż kryminalny – to odmiana literatury faktu. Pojawiła się też odpowiedź „fabularyzowany dokument historyczno-kryminalny” – poza ową wspomniana już historycznością takie zaszeregowanie ma sens i stawia „Upiory…” bliżej faktu, a dalej od fikcji.

Spróbujmy sobie teraz nieco uporządkować kwestie kryminalno-gatunkowe, pozostawiając na boku książkową przyczynę tego tekstu. Książki, które opowiadają nam historię jakiegoś przestępstwa, możemy podzielić na dwa „czyste” gatunki: powieść kryminalną, która może inspirować się rzeczywistym zdarzeniem, ale dla autora ani czytelnika nie ma to dużego znaczenia, gdyż osnuta wokół jakiegoś prawdziwego przypadku opowieść jest tworem wyobraźni autora (to uproszczenie, ale po to właśnie one są). Na przeciwnym biegunie znajduje się literatura faktu. Czym jest literatura faktu? Pewna niezastąpiona encyklopedia podaje, że to istniejący od międzywojnia gatunek, zawierający przede wszystkim reportaż: może być fabularyzowany lub beletryzowany, ale nie ma w nim miejsca na fikcję literacką. Gdy literatura faktu zajmuje się wydarzeniami – ogólnie rzecz biorąc – kryminalnymi, jest nazywana powieścią non-fiction lub true-crime albo też reportażem kryminalnym. Pomiędzy tymi dwoma biegunami jest jednak przestrzeń dla utworów będących skrzyżowaniem tych dwóch gatunków.

Przy okazji tych „kryminalnych” rozważań ktoś zaproponował termin „kryminał dziennikarski”. Muszę przyznać, że bardzo mi się on podoba. Pytanie, czy chodziło by bardziej o książki pisane przez dziennikarzy, czy z bohaterami – dziennikarzami? Jednych i drugich ostatnio przybywa, a termin jest otwarty na interpretacje. Pojawiło się też hasło „powieść kryminalna «z kluczem».

Z propozycji niekryminalnych – na przykład „powieść katastroficzna na faktach”. Wydaje mi się jednak, że, po pierwsze, katastroficzne historie są wciąż domeną kina, a po drugie wymagają przedstawienia wizji totalnej zagłady.  Pojawiła się też opcja „political-fiction”, ale w przypadku „Upiorów…”, a zwłaszcza łatwych do znalezienia w Internecie informacji o działaniach autora, raczej nie mamy do czynienia z próbą komentowania politycznej rzeczywistości przez tworzenie alternatywnej dla niej fikcji.

Na zakończenie – ładna, choć nie do końca może trafna analiza jednego z Czytelników: „Książkę „Upiory Czarnobyla” można zaliczyć do gatunku thrillera, bo jak wnioskuję z opisu, jest tu miejsce zarówno dla tajemnicy, jak i dla zbrodni, a skoro wszystko to jest poprzetykane rzeczywistym dramatem w tle, to thrillerem opartym na faktach. No, a że akcja dzieje się we wschodniej Europie to nazwijmy ten gatunek „thrillerem słowiańskim opartym na faktach”.

Ja jednak wolałabym nazwać go inaczej .

Marta Łysek