Wywiad z Martą Guzowską

Wywiad z Martą Guzowską

"Uważam, że archeologia i kryminał bardzo do siebie pasują, bo archeolog i detektyw właściwie robią to samo: szukają śladów zdarzeń" - mówi Marta Guzowska w wywiadzie dla miesięcznika "Policja 997", zatytułowanym właśnie "Archeolog jak detektyw".

Aleksandra Wicik: Skąd pomysł na kryminał archeologiczny? W Ofierze Polikseny odarła Pani zawód archeologa z całego romantyzmu, jaki się z nim kojarzy - zwłaszcza czytelnikom wychowanym na Indianie Jonesie i Larze Croft.

Marta Guzowska: Mówią, że najlepiej pisać o tym, na czym się zna. Ja najlepiej znam się właśnie na archeologii. Przez wiele lat miałam okazję poznać tę pracę od podszewki, podobnie jak środowisko archeologów. W Troi pracuję od 15 lat, jestem członkiem międzynarodowej ekipy archeologicznej badającej to stanowisko. Mam więc do tego miejsca ogromny sentyment i znam je na tyle dobrze, by je dokładnie opisać. Kiedy spędziłam w Troi moje pierwsze lato, zakochałam się też w Turcji - ale nie w tej, którą rekłamują biura turystyczne, tylko w Turcji małych miasteczek i wsi, i cudownych, serdecznych ludzi. Drażni mnie pokazywanie archeologii jako poszukiwania przygód - chociaż sama jestem wielką wielbicielką Indiany Jonesa. Owszem, archeologia jest wielką przygodą: można zwiedzać egzotyczne kraje, poznać interesujących ludzi, to też przygoda intelektualna. Ale sama praca jest potwornie żmudna i wymaga solidności, cierpliwości i dużej odporności na niewygody. Na wykopaliskach nie sypia się w pałacu jak Lara Croft, tylko w namiocie lub ciasnym, dusznym hotelu, gdzie królują insekty i człowiek albo ocieka potem, albo trzęsie się z zimna, w zależności od tego, w jakim rejonie świata kopie. Wstawać trzeba przed świtem, o higienie można zapomnieć i wszyscy się cieszą, jeśli przynajmniej jest dobre jedzenie. Uważam, że archeologia i kryminał bardzo do siebie pasują, bo archeolog i detektyw właściwie robią to samo: szukają śladów zdarzeń, które były, wiedzą, że te ślady są niekompletne i zatarte, muszą posługiwać się dedukcją i mieć wielką wiedzę, żeby jakoś połączyć oderwane z pozoru fakty. Wiedziała o tym już Agatha Christie, której mąż Max Mallowan był jednym z najwybitniejszych brytyjskich archeologów.

Cały wywiad można przeczytać w miesięczniku "Policja 997".

Więcej o książce: http://www.portalkryminalny.pl/content/view/3553/5/