Gaja Grrzegorzewska, Nagana telewizora

Nagana telewizora

Jakiś czas temu, chyba z tęsknoty za prostą, ludyczną rozrywką i bezrefleksyjnym spędzaniem czasu, napisałam trochę na wyrost pean na cześć telewizora. Dziś przyszedł czas na bluzganie. Odkąd podłączyłyśmy go w naszym domu na nowo, okazało się, że w salonie mamy epicentrum zła.

Jeszcze niedawno wykładałam wam, jak to fajnie obejrzeć „Klan” czy odpocząć przy  „Pamiętnikach z wakacji”. Jak miło pośmiać się ze złego scenariusza, drewnianego aktorstwa czy ludzkiej głupoty i tym samym poczuć się lepiej i mądrzej. Dwa tygodnie z telewizorem ostudziły nieco tę miłość. Najłatwiej przekonać się przecież o głębokości uczuć, spędzając z kimś wakacje albo zamieszkując razem. To niezła próba związku. Często tak jest, że szybko zapał opada i chęci brak, bo widzimy tego partnera oddartego z makijażu i błyskotek przyodzianego w codzienność, nudnego, gadającego w kółko o tym samym.

Ani się obejrzałyśmy, a telewizor zaczął towarzyszyć naszym drobnym domowym czynnościom, takim jak gotowanie, jedzenie, sprzątanie. Pozostawał włączony nawet podczas imprez, sącząc zło do naszych głów.

A co w tym telewizorze? Tak zwane cuda na kiju. Ludzie sprzątający i gotujący pod dyktando, fikający koziołki, wyjący do mikrofonu. A do tego, last but not least, te pseudodokumentalne telenowele. Człowiek to ogląda i własnym oczom nie wierzy, że te postaci tam to też są ludzie i że niestety rzeczywistość może i jest tam nieco przerysowana, ale takie rzeczy się dzieją, taki świat istnieje. A jest to świat, w którym dwóch synów obiboków przez cały odcinek usiłuje się nauczyć dobrych manier, wrócić do szkoły i zdać prawko, ale udaje im się tylko wypić wódkę na lekcji i dostać mandat. A na koniec ze wszystkiego płynie nauka, że rodzina po tych wydarzeniach stała się silniejsza. Niczego nie zmyślam.

Dzięki telewizorowi można też poznać polskie kinowe hity, takie jak „Och, Karol II”. Twórcy tego filmu usiłują nam przez 115 minut wmówić , że Piotr Adamczyk to lowelas, któremu nie oprze się żadna kobieta. Dobrze, że towarzyszyły nam alkohole, bo na trzeźwo normalny człowiek by tego nie zdzierżył. Przy okazji doszliśmy do konkluzji, że w Polsce są dwa zbiory aktorów. Wszyscy z pierwszego zbioru grają we wszystkich tych bardzo złych komediach romantycznych, gdzie Warszawa udaje Nowy Jork, a dzieci ubierają się u Diora. Ci z drugiego zbioru (też zawsze co do jednego w komplecie) grają w tak zwanych ambitnych filmach.  A brak prawdziwych amantów sprawia, że się nas oszukuje, sugerując, że Borys Szyc czy wspomniany już Adamczyk mogą mieć każdą kobietę.

I tak właśnie telewizja okłamuje nas na każdym kroku. Weźcie chociażby takie „Pulp Fiction”. W polskim tłumaczeniu to zupełnie inny film. Jeśli chodzi o język, można by go nawet od bidy oznaczyć dwunastką.

A serwisy informacyjne, co to ma być? Lot kupił Dreamlinera. No fajnie. Mało mamy tych samolotów, to fakt. Więc dobrze, że kupił.  Ale codziennie o tym? Jakie to smutne.

Z ciekawości zerknęłam do programu telewizyjnego, by zobaczyć, czym  zamierzają nas uraczyć w tę leniwą niedzielę. No i jest powtórka „Och, Karol II”! Litości. Dosyć. Koniec z telewizorem. Trzeba przeciwstawić się złu. Do lochów z nim (do piwnicy w sensie)! Będzie to zresztą z pożytkiem dla kryminałów.


Gaja Grzegorzewska