Gaja Grzegorzewska, Apokalipsa, degrengolada i pandemonium

Apokalipsa, degrengolada i pandemonium

W tę sobotę odbyło się w końcu wydarzenie sezonu, na które cały imprezowy Kraków czekał od miesięcy. Na Bożego Ciała otworzył podwoje klub Piękny Pies, w swojej trzeciej już odsłonie. Krakowianie stawili się tłumnie, zalewając ludzką falą całą ulicę Bożego Ciała. Pogoda była mglista, taka jak być powinna, policja również dopisała.

Osoby zamiejscowe, nieobeznane w krakowskim nocnym życiu, mogą się zastanawiać, dlaczego jest potrzeba napisania felietonu na ten temat. Już śpieszę wyjaśnić. Dużo jest w Krakowie interesujących i kultowych knajp, gdzie można napić się alkoholu, ale Piękny Pies to miejsce wyjątkowe z wielu względów. Klub zmienił swoją lokalizację już po raz trzeci. Na początku mieścił się na Jana, potem przeniósł się na Sławkowską. Gdy na wiosnę decyzją urzędników miejskich, podjętą pod naporem okolicznych mieszkańców narzekających na hałas, zamknięto Psa na Sławkowskiej, w Grodzie Króla Kraka zapanowała żałoba. Klubowi zamknięcie groziło od dłuższego czasu, wyrok był jednak odwlekany, ale w końcu bezlitośnie zapadł i nikt z decydentów nie oglądał się na twórczy wkład tego miejsca w kulturę Krakowa. Bo musicie wiedzieć, że Pies to nie tylko nora z alkoholem, jedna z tych, gdzie zabawa możliwa jest do białego rana, aż zapalą światła i grzecznie każą spadać. W lokalu odbywały się również co miesiąc nietypowe artystyczne spotkania, mające formę magazynu mówionego, pod nazwą „Gadający Pies”. Ścieśnieni w  zadymionej sali, zanurzeni w oparach alkoholu stali bywalcy lokalu, bohema i towarzystwo wzajemnej adoracji, słuchali i oglądali prezentujących felietony, wiersze, obrazy, filmy, performance i piosenki artystów z Polski i zagranicy. Ileż tam padło znamiennych tekstów i powtarzanych potem bon motów! Ile kontrowersyjnych występów dane nam było zobaczyć!

Klientela Psa zawsze była bardzo mieszana. Można tam było napotkać zarówno dziodków (osobników wychodzących już ze smugi cienia), jak i ziomków (tak zwane roczniki dziewięćdziesiąte, których pojawienie się wśród imprezowej społeczności wciąż wprawia mnie w lekkie zdumienie). Najliczniej reprezentowana jest jednak zgraja ziodków (to coś pomiędzy dziodkiem a ziomkiem, czyli już nie ziomek, ale jeszcze nie dziodek). To miejsce, gdzie zasłużony poeta ramię w ramię z typem z osiedla wychyla swojego Stocka i gdzie niejeden romans się zaczął i skończył w dramatycznych okolicznościach. A wszystko wśród publiki w równym stopniu zainteresowanej szeroko pojętą kulturą, jak i najświeższymi ploteczkami, ostatnimi aferami i okazjonalnym mordobiciem.

Nie będę was czarować, to nie jest miejsce, gdzie możecie bez wahania przyprowadzić zagraniczną rodzinę w celu zaprezentowania jednego z magicznych zakątków charakterystycznych dla Krakowa. Pies jest bowiem speluną. W najlepszym i najgłębszym tego słowa znaczeniu. Kraków ma taką specyfikę, że im coś mroczniejsze, bardziej zadymione, zasyfione, podejrzane i lepkie, tym ludzie bardziej zadowoleni i tym tłumniej tam walą, jakby sztandarową cechą mieszkańców naszego miasta była potrzeba nurzania się w dekadencji i patologii. I nikt nie ma nic przeciwko, by przykleić się do baru czy stolika na dłużej. Bywa, że człowiek wyszedł z domu tylko na chwilę w porze obiadowej, a tu nagle zastał go ranek wśród zmór i widm, najlepszych przyjaciół.

Piękny Pies zmieniał miejsca, ale zawsze zabierał ze sobą swój klimat. Nie mam wątpliwości, że tak będzie i tym razem. W pomalowanym na czarno wnętrzu z pokaźnym dancefloorem już czuć zapowiedź przyszłych przygód, szaleństw i romansów.  

A tuż obok nowego Psa przycupnęła sobie ze swoim rybnym i doskonale swojskim asortymentem malutka filia Ambasady Śledzia, której otwarcie również nastąpiło w sobotę. Bliska lokalizacja tych dwóch cenionych lokali zapowiada interesującą kooperację i nieustającą migrację ludności z jednego miejsca do drugiego w poszukiwaniu na zmianę hulanek i swawoli oraz taniego alkoholu i dobrego jedzenia, mającego podreperować nadwątlone zabawą siły. Obydwa lokale szczerze polecam, niczego przed wami nie tając.