Guilty Pleasure, Gaja Grzegorzewska

Guilty Pleasure

Ten felieton miał być o czymś zupełnie innym, ale tak się złożyło, że znowu oglądałam telewizję i po prostu nie mogłam sobie odmówić podzielenia się z wami kilkoma refleksjami na ten temat. Tak, wiem, kilka felietonów wcześniej obiecywałam, że więcej telewizora nie włączę, no może co najwyżej rzucę oczkiem, co tam absurdalnego wymyślono w kolejnym odcinku „Dlaczego ja?”. Mam jednak usprawiedliwienie. Był wieczór, był alkohol, czipsy i żelki, było towarzystwo, a telewizor był cudzy i z kablówką.

A ja myślałam, że „Pamiętniki z wakacji” i „Trudne sprawy” to programy, które przy dużej dawce dobrej woli można eufemistycznie nazwać głupimi… (na przykład w ostatnim odcinku „Trudnych spraw” kobieta zdradziła swojego dobrego, białego chłopaka i zaszła w ciążę ze złym Murzynem, oszustem i dilerem). Kablówka prezentuje jednak zupełnie nowy poziom chały i ze swoją ofertą trafia w jeszcze mniej wybredny gust. Już same tytuły programów, jakie proponują różne stacje, mogą przyprawić o zawrót głowy: „Jak się cieszyć sobą po ślubie?”, „Życie w przepychu”, „Gwiazdy na odwyku”, „Brzydkie kaczątka”, „Sex ekspert”, „Szał ciał”, „Ekipa z New Jersey”, „Wstydliwe choroby”. Jest w czym wybierać!


Oglądaliśmy to wszystko naraz, przełączając co chwilę, w obawie, że umknie nam coś tak ciekawego, jak przewracające się pijane laski, kilkuletnie miss ubrane i wymalowane jak ulicznice, ludzie pokazujący całemu światu odrażające chorobowe objawy, dziewczyny kłócące się o to, która jest najbrzydsza, czy też ukraińscy oligarchowie przygotowujący swoje kilkuletnie córki do roli żon milionerów. W pewnym momencie zaczęłam notować, by mi nie umknęły co ciekawsze kwestie w rodzaju: „Pochwa mi wyszła”, „Plany na przyszłość? Chciałabym mieć ładne włosy i paznokcie”, „Musiałem się nią zająć, bo ją przeleciałem. A nawet jej nie lubię”, „Uwielbiam flirtować. Włosy do tyłu, cycki do przodu i wszyscy są zadowoleni”.

I tak przez kilka godzin, aż cała oferta programowa zlała się w jeden niekończący się, absurdalny do granic możliwości, niewiarygodnie głupi, oszałamiający pustotą show, z którego wyłonił się świat, w jaki ciężko jest uwierzyć, zaludniony przez człekopodobne dziwaczne stwory.

W większości były to programy amerykańskie i brytyjskie, ale warto zauważyć, że część z tych formuł przeniesiona na rodzimy grunt daje efekty jeszcze zabawniejsze, ale równocześnie nieco smutne. Takie na przykład „MTV Cribs”, gdzie zamiast wypasionych odpicowanych w kosmos hacjend jakiegoś Snoopa czy innego zarobasa oglądamy polskich niby-celebrytów, jak pokazują swoje ubożuchne szeregowce na przedmieściach, z dumą prezentując maciupeńkie studia muzyczne, mikroskopijne sypialenki i trzy brudne samochody, z czego dwa pewnie pożyczone od sąsiadów. A jednak człowiek popatrzyłby chętnie zamiast na „Ekipę z New Jersey” na taką „Ekipę z Radomia” i naszych polskich jurnych byczków okładających się po gębach pod byle pretekstem albo wyrywających na wyświechtaną bajerkę nasze polskie, swojskie lachony. Więc gdy tylko taki program powstanie, chętnie nań zerknę.

Po paru godzinach tej bezproduktywnej, tępej rozrywki nadszedł czas na refleksję. Tak, wiadomo, że to okropne, że taki świat i tacy ludzie nie dość, że istnieją, to są pewnie w większości i niestety to ich gust decyduje o całokształcie obrazu kultury masowej. Ale tak naprawdę najgorsze jest to, że nie sposób się od tych programów oderwać. Człowiek wie, że jest to tak złe, że brakuje skali, by określić, jak bardzo złe. Oglądając ten niekończący się korowód debilizmu, odczuwa się wstyd (i za uczestników, i za siebie) połączony z fascynacją, która nie pozwała przełączyć programu, no chyba że na kolejny, na takim samym albo jeszcze niższym poziomie. Niestety, spora część z nas ma potrzebę obcować czasami z taką ludyczną rozrywką. Doskonale można przy niej odreagować codzienny stres oraz poczuć się mądrze, gustownie i zdrowo. Czasami jest ok. Czasami jest w sam raz. Ale gdy ktoś zauważy, że robię to za często i przekraczam granicę, i zamiast z ironicznym dystansem, zaczynam oglądać te gnioty z zaangażowaniem, to bardzo proszę, aby ten ktoś zwrócił mi uwagę!

Gaja Grzegorzewska