Marta Guzowska jest archeologiem i debiutowała w zeszłym roku powieścią „Ofiara Polikseny”, Agnieszka Krawczyk ma na swoim koncie już cztery powieści, w tym dwa kryminały, a Adrianna Michalewska – kilka opowiadań (jedno z nich zostało opublikowane w zbiorze „Zaułki zbrodni”). Panie łączy jednak nie tylko fascynacja kryminałem; wspólnie założyły portal Zbrodnicze Siostrzyczki, mający wspierać rodzimą twórczość kobiecą, oczywiście kryminalną. A niedawno każda z nich napisała trzy opowiadania o mieście, z którym jest związana – i tak powstały „Mordercze miasta”.
Założeniem zbioru było między innymi (a może przede wszystkim?) ukazanie wizerunków trzech miast – Warszawy, Krakowa i Wrocławia – od ich „kryminalnej” strony. Najdokładniej poradziła sobie z tym Adrianna Michalewska. Sporo w jej opowiadaniach miejsc znanych każdemu, kto we Wrocławiu niekoniecznie mieszka, ale choćby bywa, takich jak Plac Solny, kamieniczka Małgosia czy hotel Monopol. Autorka wplata też w swoje opowieści epizody z, barwnej przecież, historii miasta.
Inaczej do tego zadania podeszła Marta Guzowska – nie dałoby się urządzić sobie spaceru szlakiem jej opowiadań. Ale inaczej nie znaczy gorzej, ba, śmiem nawet twierdzić, że lepiej. Autorka w swoich opowiadaniach przedstawia bowiem Warszawę z perspektywy jej mieszkańców: pracowników korporacji, ambitnych licealistów, ludzi podróżujących codziennie do pracy pociągiem podmiejskim… Wbrew pozorom, skupienie na ludziach lepiej oddaje charakter Warszawy niż pokazanie jej najbardziej znanych miejsc. Wszak pośpiech, anonimowość i nadmiar ambicji to dokładnie te cechy, które kojarzą się ze stolicą Polski.
Najmniej za to podoba mi się obraz Krakowa. Choć w opowiadaniach Agnieszki Krawczyk znajdziemy pewne charakterystyczne dla tego miasta miejsca – Rynek, Zakrzów czy Bronowice – całość nie oddaje jego charakteru. A szkoda, bo przecież Kraków potrafi być świetnym współbohaterem, o czym świadczą choćby powieści Marcina Świetlickiego czy Gai Grzegorzewskiej.
Warto również zwrócić uwagę na przynależność gatunkową „Morderczych miast”. Agnieszka Krawczyk i Adrianna Michalewska ze swoimi opowiadaniami są bliżej klasycznych schematów: Krawczyk powieści policyjnej, Michalewska – detektywistycznej. Bohaterem krakowskich opowiadań jest bowiem nadinspektor Wesołowski, który, przy pomocy emerytowanego milicjanta Wrony, łapie sprawców zbrodni popełnianych w mieście Kraka. W mieście nad Odrą zagadki rozwiązuje natomiast prywatny detektyw Karol Nemec. Jedynie Marta Guzowska pozwoliła sobie na pewną zabawę konwencją – żadne z jej opowiadań nie operuje klasycznym schematem zbrodnia–śledztwo, każde ma też innych bohaterów. „Pociąg podmiejski” wyróżnia się do tego pierwszoosobową narracją, prowadzoną z męskiego punktu widzenia. Owszem, można by stwierdzić, że mało w „Morderczej Warszawie” kryminału, więcej grozy i groteski – ale kto z nas nie lubi przełamywania konwencji, zwłaszcza jeśli jest przeprowadzone w interesujący sposób?
Niektórzy twierdzą, że opowiadanie trudniej napisać niż powieść, trzeba bowiem w dużo krótszą formę ułożyć niemal tę samą treść. Widać tę trudność w opowiadaniach Agnieszki Krawczyk – każde z nich ma ambicję być pełną historią o morderstwie i śledztwie, co niestety nie zawsze obraca się na dobre, bo w opowiadaniach na pewne elementy, które pozwalają nam zżyć się z bohaterami w powieściach kryminalnych, zwyczajnie brakło miejsca. Można by też przyczepić się do zbyt dosłownego wykorzystania rzeczywistych wydarzeń (chyba każdy, kto mieszkał dwa lata temu w Krakowie, pamięta historię zabójstwa młodej kobiety, która wydarzyła się na Prądniku). Mimo wszystkich tych niedociągnięć warto jednak zapoznać się z „Morderczymi miastami” – choć to nie pierwszy w polskiej literaturze zbiór opowiadań kryminalnych różnych autorów (w zeszłym roku ukazały się „Zaułki zbrodni” z utworami uczestników Kryminalnych Warsztatów Literackich), pierwszy raz swoje siły w tej materii połączyły kobiety. I wyszedł z tego całkiem smaczny kryminalny kąsek.
Ewa Wrona