serial Dochodzenie

Autor: Ewa Dąbrowska
Data publikacji: 15 stycznia 2013

Pole rażenia zbrodni

Na początku lat 90. cały świat zadawał sobie pytanie „Kto zabił Laurę Palmer?”, z zapartym tchem śledząc przed telewizorami „Miasteczko Twin Peaks” Davida Lyncha. 20 lat później zagadkę stanowi śmierć innej nastolatki. Teraz chcemy dowiedzieć się, kto zabił Rosie Larsen.


Dobre, bo duńskie

I nie chodzi tu o masło Lurpak… Nie ma nic odkrywczego w stwierdzeniu, że ostatnio zapanowała moda na Skandynawię – zarówno skandynawską literaturę, jak i film oraz muzykę. Na arenie międzynarodowej coraz częściej odnoszą sukcesy skandynawscy reżyserzy – wśród nich Duńczycy: Lars von Trier, Anders Thomas Jansen, Susanne Bier, Lone Scherfig czy Ole Bornedal – a ich dzieła doczekują się amerykańskich remake’ów („Bracia”, „Straż nocna”). Idąc za ciosem, telewizja AMC (skądinąd sprawdzona marka, gdyż ma na swoim koncie produkcje takie jak „Breaking Bad”, „The Walking Dead” czy „Mad Men”) wzięła na wokandę duński serial kryminalny „Forbrydelsen”. W efekcie powstało „Dochodzenie” (w oryginale „The Killing”; polski tytuł trafniej jednak oddaje istotę rzeczy). I mimo że to „przeróbka”, skandynawski klimat wciąż jest odczuwalny – nawet w początkowej sekwencji, gdy obserwujemy bieg ofiary oraz policjantki ukazany przy pomocy montażu równoległego (od czasu „Milczenia owiec” motyw ten zyskuje na popularności, choć niezmiennie potrafi zaskoczyć widza). Później napięcie tylko rośnie.


Linden i Holder na tropie

Główne postaci „Dochodzenia” to para policjantów: Sarah Linden, która właśnie ma odejść na zasłużoną emeryturę, przeprowadzić się z synem do Sonomy i wziąć ślub, oraz mający zająć jej miejsce Stephen Holder, niegdyś tajniak pracujący dla wydziału narkotykowego. W ostatni dzień swej pracy Sarah odnajduje zwłoki młodej dziewczyny, Rosie Larsen, i gnana poczuciem obowiązku zostaje na kolejny dzień, i kolejny, a Holder zamiast następcą staje się jej partnerem.


Wyciąganie trupów z szafy

Każdy odcinek to kolejny dzień śledztwa przybliżający detektywów do rozwiązania zagadki. Równolegle trwa odliczanie dni do wyborów nowego burmistrza Seattle, a oba te wątki już na wstępie łączy fakt, że zwłoki Rosie znaleziono w aucie należącym do sztabu jednego z kandydatów. Każdy nowy dzień/odcinek przynosi kolejne tropy – nowe informacje, które rysują coraz szerszą perspektywę, nierzadko burząc dotychczasowy punkt widzenia.

Kolejne „kawałki prawdy” wraz z rozwojem akcji układają się w spójną całość. Obserwujemy, jaki wpływ miało zabójstwo Rosie zarówno na życie jej otoczenia (przede wszystkim rodziny – dla mnie „Dochodzenie” bije pod tym względem film „Między światami”, nie widziałam dotychczas tak przejmującego filmowego portretu rozpaczy rodziców po stracie dziecka), jak i na życie Holdera i Linden. Zwłaszcza tej ostatniej, która coraz bardziej „zatraca się” w sprawie. Bliskie jej osoby nieustannie ostrzegają: „Nie pozwalaj, by kierowały tobą emocje”, „Za bardzo skupiasz się na Rosie. Zaczynasz tracić dystans. Za dużo empatii potrafi cię pożreć”, „Więcej dla ciebie znaczy martwa dziewczyna niż własny syn”, „Jesteś jak facet z »Pięknego umysłu«. Wkrótce będziesz rozmawiać z Rosie”. I mają rację, bo nawet sama Linden wyznaje w rozmowie:

– Rosie Larsen była 17-letnią uczennicą ostatniej klasy, z na pozór miłą rodziną. Ktoś     ją zabił; zamknął w bagażniku i zepchnął auto do wody.

– Dlaczego powiedziałaś „na pozór”?

– Wszyscy mamy tajemnice. Ty, ja, rodzina Larsenów, martwa dziewczyna.

– A ty poznajesz sekrety innych ludzi?

– Zostawiają je po sobie. Czasem przez nie giną, czasem to po prostu... jakby ofiara     chciała coś przekazać.

Ale czy właśnie nie takie zaangażowanie w sprawę my, widzowie, lubimy najbardziej?


„Myśl o mnie jak o swoim sensei w krwawym sporcie życia”

Co mi się podoba w „Dochodzeniu”? Przede wszystkim naturalizm. Naturalizm w zachowaniu postaci – chyba nigdy wcześniej nie widziałam bohatera ot tak, smarkającego w chusteczkę w jednej ze scen, gdy nie miało to związku ze wzruszeniem lub chorobą; wręcz urzekła mnie ta zwykła, ludzka czynność – ale przede wszystkim realizm psychologii, motywacji działań. Nic nie jest proste, a natura ludzka skłania nas nierzadko do okropnych czynów (pochodną zabójstwa Rosie są między innymi samosąd, samobójstwo, kalectwo, pobicie czy odejście od rodziny). Serial pokazuje też, jak wiele jesteśmy w stanie poświęcić – dla miłości, odkupienia bądź zemsty; zachowania sekretów w ukryciu czy – z drugiej strony – odkrycia prawdy.

Odpowiada mi też klimat: jest deszczowo, zimno, depresyjnie. W to tło idealnie wpasowuje się ze swoją ponurą przeszłością Holder, który paradoksalnie stanowi zarazem najjaśniejszy punkt serialu. To właśnie on swoimi docinkami pod adresem Linden (przykładowo: „Na lodówce jest numer do oddziału toksykologii, w razie gdybyś wpadła w szok, bo w końcu to nie mrożonka”) rozładowuje napięcie, przełamuje tę gęstą od emocji atmosferę, jaka wytworzyła się po śmierci Rosie (a którą twórcy „Dochodzenia” nieustannie potęgują muzyką). I to właśnie przyjaźń między dwójką głównych bohaterów – zdystansowaną, chłodną Sarah (ten chłód widać nawet w chodzie, a rzadki skądinąd uśmiech niezmiennie wydaje mi się przyklejony) a „luzackim”, gadatliwym Stephenem – przyjaźń, która rodzi i rozwija się na naszych oczach, stanowi moim zdaniem największą zaletę serialu.


Tak!

„Dochodzenie” zdecydowanie warto obejrzeć – zobaczyć, jak wiele zniszczeń zostawia po sobie zbrodnia, która dla nas nierzadko jest tylko gazetowym czy telewizyjnym newsem, zaprzątającym nasze myśli przez krótką chwilę. Sprawa Rosie Larsen z pewnością zostanie w nich na dłużej.

Hanna Wojciechowska

 

Dochodzenie
serial USA, 2011-

Udostępnij