Zbrodnia atrakcyjna, Gaja Grzegorzewska

Zbrodnia atrakcyjna

Czy też tak macie, że chętniej sięgacie po kryminały, które w opisie kuszą słowami: „Kto zabija piękne kobiety, ćwiartuje je, a następnie rozrzuca części ciała w różnych punktach miasta, a skalpy zatrzymuje na pamiątkę?” niż po te: „Kto zastrzelił tę zwyczajną kobietę?”. Czy filmy, w których pojawia się „psychopatyczny zwyrodnialec”, nie kuszą was obietnicą kilkudziesięciu minut silnych emocji i niezapomnianych wrażeń? Czyż nazwiska John Wayne Gacy lub Charles Manson, nie budzą dreszczyku emocji i nie są gwarancją „przyjemnie” spędzonego czasu przed telewizorem?

Trochę się tego wstydzimy, ale nie wyłączamy komputera, nie gasimy telewizora, nie zamykamy książki, tylko wchodzimy w ten świat głębiej, z bezpiecznej perspektywy wygodnego fotela i spokojnego życia.

Już Agatha Christie wiedziała, że interesująca forma zabójstwa to jeden z atutów kryminału. Dlatego, pomimo że większość zamordowanych przez nią bohaterów ginie od pospolitej kulki, trucizny lub ciosu nożem, to i jej zdarzyło się nieraz puścić wodze fantazji. Najlepszym chyba przykładem jest „I nie było już nikogo”, gdzie każdej z ofiar autorka zgotowała malowniczą śmierć, nawiązującą do kolejnych wersów dziecięcej wyliczanki.

Najwięcej możliwości daje autorowi postać seryjnego mordercy. Po pierwsze, pozwala pójść w ilość – dużo ofiar równa się dużo smakowitych opisów. Po drugie, jako że można tych morderców podzielić na cztery bardzo pojemne podstawowe typy: wizjoner, misjonarz, hedonista i maniak władzy, otwiera to szeroki wachlarz możliwych motywacji, którymi zbrodniarz może się kierować. Można zapomnieć o logice i wykreować chory świat, oparty na najbardziej dziwacznych zasadach, czego doskonałym przykładem są takie filmy jak chociażby „Cela” czy seria „Piła”.

Pisarze prześcigają się w pomysłach na seryjnych morderców, ich motywacje, klucze, według których mordują, i sposoby uśmiercania ofiar. Od prostych schematów, jak w „A.B.C.” Agathy Christie, do kombinowanych metod zabijania (obdzieranie ze skóry, podpalanie, ćwiartowanie, krzyżowanie) w „Ciemności, weź mnie za rękę” Dennisa Lehane’a. Nawet jeśli czasami odnosimy wrażenie, że autora poniosła wyobraźnia, jak to ma często miejsce w powieściach chociażby Jeffery’ego Deavera, to wybaczamy mu, doceniając trud, jaki włożył w to, aby dostarczyć nam perwersyjnej rozrywki.

Niełatwo bowiem wymyślić coś nowego i szokującego w XXI wieku, mając w pamięci bogatą historię ludzkiego okrucieństwa. Najbardziej cynicznemu autorowi ciężko będzie przebić świętą inkwizycję czy obozy zagłady, albo zbrodnie dokonywane przez prawdziwych seryjnych zabójców. Można jednak czerpać z tych niechlubnych kart historii i inspirować się autentycznymi zbrodniarzami – wiecznymi bohaterami ludzkiej wyobraźni. Jak Elżbieta Batory, najsłynniejsza seryjna morderczyni, której postać w różnych wariacjach pojawia się w filmach, serialach, grach i książkach. Albo  Andriej Romanowicz Czikatiło, będący inspiracją dla Toma Roba Smitha, autora kryminału „Ofiara 44”. Czy też postać Eda Geina, do której nawiązują Hitchcock w „Psychozie” oraz Harris w „Milczeniu owiec”. Aluzje do Lizzie Borden, której nigdy nie udało się udowodnić zbrodni, o które była posądzana, pojawiają się w niejednej powieści Agathy Christie. Nie wspominając o najsłynniejszym przypadku w tym osobliwym panteonie, czyli Kubie Rozpruwaczu. Te prawdziwe zbrodnie nadal fascynują, ale utraciły moc straszenia. Słynni mordercy stali się bohaterami kultury masowej i byli tyle razy przetworzeni, zmodyfikowani, sparodiowani, że stali się mało realni. Są jak legendy, którymi straszy się dzieci. Ożywają tylko na moment za sprawą twórców, którzy się nimi inspirują, odświeżając ich wizerunki, żeby przez chwilę postraszyć gawiedź.

Nikt tak jak pisarze kryminalni nie odsłania mroków ludzkiej duszy. Przekuwają to, co niestrawne, przerażające i tragiczne w swej pierwotnej formie, na akceptowalną rozrywkę. A my dobrowolnie dajemy się wkręcić na jakiś czas w ten dziwaczny świat. Potem powracamy do normalnego, bezpiecznego życia z ulgą, że te koszmarne rzeczy nas nie dotyczą. Odsuwając od siebie myśl, że ten straszny świat gdzieś tam jednak istnieje i nie ma takiej rzeczy, do której człowiek nie byłby zdolny.

Gaja Grzegorzewska