Gust literacki bohaterów Christie, Gaja Grzegorzewska

Gust literacki bohaterów Christie

Część czwarta wykładu na temat literackich odwołań w prozie Agathy Christie

Agatha Christie swoje fascynacje literackie przerzucała często na stworzonych przez siebie bohaterów. Podobny do swojego gust dała przede wszystkim pannie Marple, która była jej ulubioną bohaterką i w pewnym sensie alter ego. Ona, podobnie zresztą jak Poirot, poza literackim kanonem lubiła wszelkie wierszyki i wyliczanki. Nie ceniła i nie rozumiała natomiast nowoczesnych powieści, które podsyłał jej siostrzeniec Raymond. W powieści „Karaibska tajemnica”, w bardzo zabawnej scenie, autorka nabija się ze współczesnej sobie literatury. Inspiracją dla fragmentu zmyślonej powieści, którą czyta Panna Marple, mogły być dzieła Jacka Kerouaca albo innego autora należącego do Beat Generation. Panna Marple nie może się nadziwić, dlaczego ewidentnie niedomyta i niechlujna dziewucha budzi pożądanie bohatera powieści. W 1964 roku, kiedy powstała „Karaibska tajemnica”, Christie miała 74 lata, trudno więc oczekiwać, by rozumiała pokolenie autorów szukających natchnienia w narkotykach, alkoholu i nikomu niepotrzebnych filozoficznych dysputach.

Pisarka buduje swoje postaci, każąc im czytać takie a nie inne lektury. Sympatyczna Tuppence w „Tajemnicy wawrzynów” z przyjemnością wraca więc do lektur dzieciństwa, w tym do Stevensona, kolejnego bardzo lubianego przez Christie autora. Victoria Jones – prosta i sympatyczna stenotypistka ze „Spotkania w Bagdadzie” – jako porządna dziewczyna czyta w wolnym czasie  Dickensa, dzięki któremu rozwiązuje zresztą międzynarodową aferę szpiegowską. Małym grzeszkiem poczciwego proboszcza z „Morderstwa na plebanii” jest czytanie kryminałów w tajemnicy przed żoną. Bardzo się wstydzi, gdy zostaje przyłapany na pochłanianiu „Plamy na schodach” w czasie, gdy miał pisać kazanie.

Natomiast mroczny lord Edgware w „Śmierci lorda Edgware’a” ma na półce pamiętniki Casanovy, tom na temat markiza de Sade i książki dotyczące średniowiecznych tortur. I już wiemy, z kim mamy do czynienia. Dobór lektur lorda wywołuje duży niesmak u stuprocentowego konserwatywnego gentlemana, jakim jest kapitan Hastings. Żona lorda z kolei to totalna ignorantka. Lao Tse, legendarny twórca taoizmu, to dla niej imię pekińczyka-medalisty z psich zawodów, a nazwisko Moliere kojarzy jej się z Maison de couture – domem mody. Gdy słyszy o Sądzie Parysa (Parys miał dokonać wyboru najpiękniejszej z trzech Bogiń: Hery, Wenus i Ateny), myśli, że rozmowa dotyczy Paryża, czym wprawia uczestników przyjęcia w zakłopotanie, a Poirotowi daje wskazówkę co do osoby mordercy. Inny bohater tej powieści, sir Montagu, właściciel ogromnej biblioteki, typowy erudyta, rozprawiający o japońskich sztychach, dywanach perskich, francuskich impresjonistach, nowoczesnej muzyce, teorii Einsteina, jest surowy w swej ocenie innych ludzi, patrzy na nich przez pryzmat znajomości szeroko pojętej kultury i sztuki. Mówi: Był u mnie dziś inspektor. To ciekawa osoba. Na przykład on nigdy nie słyszał o Benvenuto Cellinim.

Bohaterowie „Tajemnicy bladego konia” Mark, Hermia i David, młodzi intelektualiści, swobodnie przerzucają się cytatami, nazwiskami reżyserów i autorów sztuk. Towarzysząca im prosta Poppy nie do końca odnajduje się w tym klimacie. Myli trzynastowiecznego naukowca franciszkanina Rogera Bacona z Francisem Baconem, filozofem, żyjącym na przełomie XVI i XVII wieku, który był między innymi jednym z twórców empiryzmu. Francisa Bacona podejrzewano o to, że jest w istocie autorem sztuk Szekspira. Ja nie oceniałabym tak surowo prostej dziewczyny, która przynajmniej znała oba nazwiska, jednak pochodzący z wyższych sfer intelektualiści traktują Poppy lekceważąco.

Trzy wiejskie czarownice z „Tajemnicy bladego konia” mają w swoim domostwie bardzo odpowiednie lektury. Między innymi „Malleus Maleficarum” („Młot na czarownice”), czyli podręcznik dla łowców czarownic, spisany przez dwóch dominikańskich inkwizytorów Jakoba Sprengera i Heinricha Kramera. Posiadają też „Saducimus triumphatus”, siedemnastowieczną książkę o czarach. Półki wypełnione literaturą dotyczącą wiedzy tajemnej, obok białych kogutów są częścią złowieszczego anturażu tych kobiet. Wprowadzając nowego klienta do swojego świata czarnej magii, chcą go przekonać o autentyczności tego świata i trochę nastraszyć.

Christie była też wielbicielką prozy Williama Somerseta Maughama. Angela, bohaterka „Pięciu małych świnek”, przypomina sobie, że tamtego pamiętnego lata, gdy zamordowano męża jej siostry, czytała powieść „Księżyc i Miedziak” Maughama, opowieść o malarzu, którego pierwowzorem był Paul Gauguin. Ofiarą zbrodni w książce Christie pada malarz Amyas Crale, który podobnie jak bohater Maughama był owładnięty pasją tworzenia. Malowanie było jego obsesją, nic innego się nie liczyło, gdy tworzył. By stworzyć arcydzieło, był w stanie igrać z ludzkimi uczuciami, co doprowadziło go do śmierci. Powieść Maughama pozwala lepiej zrozumieć Herculesowi Poirot, jakim człowiekiem był Crale.

Autorka nawiązuje też do literatury starożytnej. Jednym z ważnych punktów w powieści „Pięć małych świnek” jest moment, gdy jeden z bohaterów oprowadza innych po swoim laboratorium, opisuje działanie cykuty, a następnie czyta fragment „Fedona”, dzieła filozoficznego Platona, opisujący śmierć Sokratesa. Nie zdaje sobie sprawy, że w tym momencie w czyjejś głowie kiełkuje pomysł dokonania perfidnej zbrodni.

W luźny czy nawet wręcz żartobliwy sposób autorka podchodzi natomiast do mitologii greckiej. Zbiór opowiadań „12 prac Herkulesa” rozpoczyna się przyznaniem Herculesa Poirot do nieznajomości mitologii. Poirot chce się właśnie wycofać z życia zawodowego i postanawia przyjąć jeszcze 12 zleceń, dobierając je w taki sposób, by jakoś nawiązywały do prac, które musiał wykonać jego imiennik. Sprawy, które wybiera, łączą się z zadaniami mitologicznego Herculesa bardzo luźno, ale celnie. Na przykład „Lew z Nemei” to w opowiadaniu sprytny pekińczyk, „Hydra lernejska” czyli potwór o dziewięciu głowach, to złośliwe, wiejskie plotki, z którymi trudno walczyć, „Stado Geryona” to niebezpieczna sekta, a „Ptaki stymfalijskie” to dwie tajemnicze arystokratki z Polski!

Gaja Grzegorzewska