Zbrodnicze scenerie (cz. I), Gaja Grzegorzewska

Zbrodnicze scenerie (część pierwsza)

Są takie miejsca, które, gdy o nich myślimy, automatycznie podsuwają nam kryminalne konotacje. Takie, które aż się proszą, by zostać inspiracją dla jakiegoś autora. To lokacje-samograje, gwarantujące jeśli nie świetną, wciągającą powieść z zagmatwaną intrygą, to na pewno odpowiednio mroczny nastrój. Taka przestrzeń jest jak mała czarna. Gdy już się ją ma, wystarczy wsadzić w nią naszego bohatera, dobrać soczyste postaci dramatu, pasującą intrygę, coś pikantnego na podkręcenie klimatu i kilka dobrych bon motów, które zapadną czytelnikowi w pamięć, a kiedyś zostaną umieszczone wśród wikicytatów. I wtedy bam! Mamy kryminał! Właśnie zdradziłam wam wielki sekret.

Autorzy od lat wykorzystują te same miejsca z powodzeniem, a czytelnicy jakoś nigdy nie mają ich dosyć. Wręcz przeciwnie, są one obietnicą doskonałej rozrywki. Bo czyż nie jest tak, że zawsze chętnie sięgamy po książkę, której akcja rozgrywa się w domu na pustkowiu, na odciętej od świata wyspie czy pozornie idyllicznej wsi? Autorzy kryminałów sprawili, że dla czytelnika po długoletnim aplikowaniu sobie ich dzieł hotel w nadmorskim kurorcie, szkoła z internatem, pociąg czy wiejska karczma już nigdy nie będą tym samym.

A oto najpopularniejsze kryminalne miejscówki. (W następnym odcinku też popularne, ale mniej typowe!)

Rezydencja – pierwszy raz w pełnej krasie pojawiła się w „Psie Baskerville’ów” Arthura Conana Doyle’a. I było tam wszystko, co w powieści z rezydencją jako tłem być powinno: stary ród, na którym ciąży klątwa, tajemnicze postaci, miłosny dramat, no i przede wszystkim sama posiadłość – położona na wrzosowiskach, w oddaleniu od reszty siedzib ludzkich, wielka, stara i ponura. Akcję w wielkich rezydencjach, zamkach i dworach uwielbiała też umieszczać Agatha Christie. Już w jej debiutanckiej powieści „Tajemnicza historia w Styles” akcja rozgrywa się w starym dworze. Dało to autorce możliwość umieszczenia w książce plejady postaci-typów (nestor rodu: wredny, złośliwy, skąpy, umierająca, zgrzybiała ciotka, dobry, poczciwy syn, syn utracjusz, nieodpowiednia żona utracjusza pochodząca z niższej klasy, doktor – przyjaciel rodziny, uboga kuzynka, zbuntowana córka i oczywiście cała grupa służących, od wiernego jak pies lokaja po rumianą dziewkę do pomocy w kuchni), wykorzystywanych potem przez innych autorów, a następnie przemielonych przez przemysł filmowy i wyplutych w postaci komedii i pastiszów, gdzie typowe cechy tych bohaterów sięgają granic absurdu. Czasami zabawa ta wypada jednak subtelnie i wyjątkowo smacznie, jak chociażby w doskonałym „Gosford Park” Roberta Altmana.

Miejska dżungla – następna bardzo popularna lokalizacja kryminalnych wydarzeń. Najbardziej rozpowszechniona przez czarny kryminał; stała się jego kolejnym bohaterem, i to jednym z tych najważniejszych. Miasto u Chandlera czy Hammetta jest  niebezpieczne, nieprzyjazne i pełne tajemnic. I przede wszystkim mroczne, nawet jeśli jest to słoneczne i gorące Los Angeles. Bezlitośnie pożera tych, którzy nie potrafią w nim przetrwać. By przeżyć, trzeba być twardym i bezwzględnym albo po prostu dobrze rozgrywać karty. Trzeba też mieć masę znajomości. Tu, podobnie jak w przypadku rezydencji, również mamy sporo charakterystycznych postaci. Najważniejsza to naturalnie cyniczny prywatny detektyw po przejściach, w prochowcu i kapeluszu, ze zwisającym z kącika ust petem. Twardziel i macho, chociaż w środku wzruszająco wrażliwy i ludzki. Na jego drodze zawsze prędzej czy później stanie femme fatale, piękna, z przeszłością i uwikłana w ciemne sprawki. Od razu skradnie detektywowi serce, a czytelnik i tak wie, że nic dobrego z tego nie będzie. Mamy też inne postaci, które bardzo lubimy w tego typu powieściach spotykać: matkującą detektywowi wierną sekretarkę, obleśnego szantażystę, skorumpowanego polityka, najlepiej tłustego jak świnia, sfrustrowanego, prymitywnego gliniarza, dobrego glinę, który wisi detektywowi przysługę, węszącego pismaka, który skończy marnie, mafioza trzęsącego całym miastem oraz jego pachołków – chłopiska rosłe jak dęby, z którymi tylko głupi by zadarł. Tę wspaniałą tradycję umieszczania akcji w miejskiej dżungli kontynuuje na przykład Dennis Lehane w „Wypijmy nim zacznie się wojna”.

Kurort – wspaniałe miejsce, często drogie i ekskluzywne, gdzie powinno się wypoczywać. Ale to oczywiście niemożliwe, bo prędzej czy później ktoś odnajdzie jednego z gości martwego jak sam kurort po sezonie. Mimo że te opowieści nie są najlepszą reklamą wakacji, to jakoś tak dziwnie się składa, że w trakcie lektury bardzo pragniemy znaleźć się w jednym z takich miejsc i przeżyć mroczną przygodę. Kurorty uwielbiała Agatha Christie i bardzo często umieszczała w nich akcje swoich powieści. W kurorcie po sezonie umieścił natomiast akcję swojego quasi-kryminału Michał Witkowski w „Drwalu”.

Wieś – podobnie jak kurort, z pozoru jest idylliczna, urocza i tak malownicza, że nic, tylko rozkładać gdziekolwiek sztalugi i utrwalać jej piękno. Mieszkańcy też wydają się jedną wielką przyjazną rodziną. Naturalnie to tylko pozory. Detektyw szybko odkrywa, że pod powierzchnią dzieją się rzeczy straszne, okrutne i ponure. Uśmiech karczmarza okazuje się nieszczery i wcale to nie dlatego, że piwo jest chrzczone, jego żona coś za często uśmiecha się do pułkownika, a córka zbyt wiele czasu spędza z przyjezdnym malarzem. Państwo z dworu są zdemoralizowani albo zwariowani, co może być wynikiem chowu wsobnego. Pani umila sobie czas paleniem opium albo zastrzykami z morfiny, dostarczanej przez oślizgłego miejscowego lekarza. Pan zaciąża kolejne pokojówki. Pastor ma czeredkę dzieci z nieprawego łoża, a kościelny defrauduje datki parafian. Miejscowe stare panny, sfrustrowane seksualnie, wysyłają do swoich sąsiadów obrzydliwe anonimy, lokalny prawnik ma już dobre sześćdziesiąt lat, ale nadal mieszka z matką, z którą wiąże go niezdrowa relacja. Emerytowany pułkownik ma naturalnie romans z organistą. Nic nie zmyśliłam, wszystkie te motywy możecie odnaleźć w kryminałach (najwięcej na pewno u Christie!). W podejrzanych można więc przebierać jak w ulęgałkach. Taki klimat, czerpiący z dychotomii charakteryzującej zapadłe mieściny, a więc pięknej fasady i wewnętrznej zgnilizny, możemy odnaleźć i dzisiaj, na przykład w serialu „Morderstwa w Midsomer”.


Ciąg dalszy nastąpi


Gaja Grzegorzewska