Sprawdzone chwyty, Gaja Grzegorzewska

Sprawdzone chwyty

Dziś kilka refleksji na temat specyfiki filmowych thrillerów, kryminałów, filmów sensacyjnych i horrorów.

Z jednej strony widzowie zawsze chcą, by te dzieła były jak najbardziej oryginalne, zaskakujące i nieprzewidywalne. Ich twórcy starają się więc na te potrzeby odpowiedzieć. Z drugiej strony scenarzyści i reżyserzy stosują całą masę sprawdzonych klisz fabularnych. Od czasów kina niemego straszą w podobny sposób i operują ciągle tymi samymi schematami, a na dodatek bohaterami czynią w kółko te same typy postaci. Widzowie zaś, dopóki film jest w stanie czymkolwiek ich zaskoczyć, akceptują te powtarzające się elementy, co więcej, oczekują ich! Nie wiem, co musiałoby się stać, aby na przykład przestali podskakiwać, gdy zza winkla niespodziewanie ktoś lub coś wyskoczy, przy akompaniamencie muzyki równie sztampowej, jak sam chwyt.

Tych elementów, które można odnaleźć w prawie każdym dziele z obrębu kryminału, sensacji, thrillera czy horroru, jest sporo i twórcy coraz rzadziej starają się udawać, że robią coś nowatorskiego. Oni wiedzą, że my wiemy, my wiemy, że oni wiedzą, że my wiemy i tak dalej. Co czyni zabawę tym lepszą. Wes Craven na fali popularności popowego postmodernizmu zapoczątkował modę na obnażanie tych schematów i struktur, tworząc autotematyczną serię „Krzyk”, która jest pastiszem thrillerów i horrorów. Craven obnaża schematy i zasady rządzące gatunkiem wręcz podręcznikowo. A równocześnie bezwstydnie je stosuje, wpisując tym samym swoje filmy w gatunek, którym się bawi. Podobnie zrobili Tarantino i Rodriguez w „Death Proof” oraz „Planet Terror”. Oni jednak poszli bardziej w stronę karykatury, a ich dzieła robią wrażenie filmów dla niewymagających idiotów zrobionych przez jeszcze większych idiotów albo bezkrytycznych miłośników kina klasy B w rodzaju Eda Wooda. Oczywiście to wszystko jest częścią zabawy. Do uświadomienia widzowi mechanizmów, którym poddają ich filmowcy, przyczyniły się też parodie horrorów i thrillerów, takie jak kolejne „Straszne filmy”. Natomiast Michael Haneke w „Funny Games” nie zawracał sobie głowy obnażaniem reguł, tylko wszystkie je złamał.
Tych chwytów jest tyle – od budowy fabuły, przez obowiązkowe sceny, aż do konstrukcji bohaterów – że znowu będę musiała rozbić tekst na dwie części.

Ciekawość to pierwszy stopień do piekła (dosłownie!). Nasz bohater jest ciekawski i zawsze musi sprawdzić, co to za hałas dochodzi z dołu, z piwnicy, ze strychu, z pola, z lasu. Dla pewności pyta: „Jest tam kto?”, albo krzyczy: „Co to za wygłupy, to nie jest śmieszne!”. Zwykle nic nie widać, może dlatego, że akurat nie ma prądu, a bohater dysponuje jedynie gasnącą latarką, albo jeszcze lepiej – świeczką.

Problemy z prądem. Są prawie zawsze. Twórcy wykorzystują w końcu jeden z najbardziej atawistycznych lęków – strach przed ciemnością.

Schodami w górę. Ofiara ucieka na górę (w przypadku kobiet jest to prawie 100% przypadków, mężczyznom zdarza się uciekać gdzie indziej lub stanąć do walki). Najlepiej na strych, gdzie jedyną opcją ratunku jest ryzykowny skok z okna.

Zabawa w chowanego. Przestępca ścigający ofiarę niezmordowanie woła: „Wyjdź, to cię zabiję”, ewentualnie „Wracaj tu!”, lub próbuje być sprytny i krzyczy przymilnie: „Wyjdź, nic ci nie zrobię, obiecuję”. Bohater nie jest jednak wcale taki głupi, na jakiego może wyglądać w oczach widza po tym, jak zamiast wybiec z domu, podrałował na strych, i nie daje się nabrać. Siedzi cicho w jakimś schowku.

Szafa grozy
. Jeśli bohater chowa się w szafie, to prawie na pewno tuż obok siebie znajdzie coś, co sprawi że wrzaśnie albo będzie powstrzymywał krzyk, zasłaniając sobie usta. W szafie można najczęściej natrafić na: trupa kogoś znajomego, manekina przypominającego trupa, pająka, gryzonia itp., ducha, ewentualnie kogoś żywego, kto też wybrał to miejsce na skrytkę. Uwaga, jeśli w ciasnej szafie znajdą się przedstawiciele płci przeciwnej, może dojść do pocałunku albo niezręcznego momentu, wywołanego narzuconą przez sytuację fizyczną bliskością!

Strzelby Czechowa. Różnego rodzaju. Najazd kamery na zestaw kuchennych noży oznacza, że będą w przyszłości w użyciu. Gdy na początku dostajemy informację, że bohater lęka się wysokości, pająków lub czegokolwiek innego, to na pewno w końcu będzie musiał zmierzyć się ze swoim lękiem. Gdy w pierwszych scenach dowiadujemy się, że w okolicy nie ma zasięgu, to zapewne w którymś momencie bohater bezskutecznie będzie próbował się dodzwonić po pomoc. Gdy mentor uczy czegoś swego ucznia, a temu jakoś ta nauka nie idzie (bo problem leży najczęściej w psychice ucznia), to ta właśnie umiejętność okaże się kluczowa, by uszedł z życiem. Jeśli jedna z postaci posiada jakaś nietypową wiedzę, będzie to na pewno wiedza przydatna do walki z przeciwnikiem.

Złośliwość przedmiotów martwych
. Silnik w samochodzie nigdy nie chce zapalić, gdy jest to najbardziej potrzebne. Komórka się rozładowuje albo wpada do toalety. Okna nie da się otworzyć. Winda się psuje i staje między piętrami, ale rusza akurat na czas, by przeciąć na pół wyczołgującego się nieszczęśnika. Kompas, zegarek, radiostacja – też nigdy nie działają. Ale za to nie ma nic prostszego, niż połączyć dwa kabelki w cudzym samochodzie i ruszyć.

Bohaterowi nikt nie wierzy, gdy ten próbuje poinformować o niebezpieczeństwie. Znajomi się nabijają, rodzina uważa za histeryka, policja nie ma czasu wysłuchać ważnych informacji bądź ignoruje je do momentu, gdy jest za późno.

Niedoszły informator. Ten, kto ma do przekazania ważną informację, dzwoni na policję, ale tylko po to, żeby oznajmić, że coś wie, ale przez telefon nie powie! I dlatego prawie na pewno po zakończeniu rozmowy zginie.

Pionki. Niektóre postaci z góry skazane są na odstrzał: głupia zdzira, beztroski wesołek, wkurzający mądrala, oszust i kombinator. Największe szanse mają natomiast: nieśmiała dziewica, refleksyjny typ, ktoś z głęboką traumą, osoba upośledzona lub dziecko.

Poświęcenie. Dotyczy głównie filmów sensacyjnych i katastroficznych. Zawsze znajdzie się jakiś altruista, który poświęci się i odda życie dla dobra reszty. Często rzucając na odchodnym jakimś smutnym żartem.

Dwudziestu strzelało, żaden go nie trafił
, co najwyżej drasnął i tyle. Bohater biegnie ostrzeliwany z wielu stron, ale jest kuloodporny, a w dodatku sam zawsze strzela celniej niż jego wrogowie.

Niezniszczalny, ale do czasu
. Bohater podczas walki odnosi różnorakie rany, często jest połamany, ale dalej biega, skacze, bije, strzela. W końcowej scenie jednak wsadzają go zbolałego na nosze i do karetki. Wyjaśnieniem może tu jednak być adrenalina, która działa cuda.

Lustro. Bohater patrzy w lustro, pochyla się, by umyć twarz, podnosi wzrok i widzi, że za nim ktoś stoi. I tu albo zaczyna się walka, albo bohater obraca się, a tam nikogo nie ma. Oddycha z ulgą i wtedy dopiero dopada go złe. Jeszcze gorsze są zamykane szafki z lustrem tuż nad umywalką. Montowanie takich szafek to jak kuszenie losu!

Zły zawsze wstaje co najmniej raz
. Bohaterowie widać sami nie oglądają filmów, bo nie mają świadomości, że złego nie wystarczy zabić raz. Dlatego bohater po uśmierceniu swojego wroga odwraca się do niego tyłem i jeszcze sobie siada, aby odsapnąć. Tymczasem my widzimy, że za jego plecami powoli gramoli się niedobity antagonista. Albo zrywa się z nożem w garści i głośnym: Aaaaaaarrr!

Miła niespodzianka
. Gdy wydaje się, że bohaterowi już nic nie pomoże i zaraz zostanie zaszlachtowany, nagle pojawia się postać, która pozornie została już uśmiercona i ostatkiem sił zabija antagonistę, ratując bohaterowi życie.

Gaja Grzegorzewska