Relacja z drugiego dnia MFK Wrocław 2013

Relacja z drugiego dnia MFK Wrocław 2013

Drugi dzień Festiwalu, rzec by można, minął pod znakiem Akademii.

I bynajmniej nie mam na myśli li tylko i wyłącznie sesji Gatunki Literatury Kryminalnej: tradycja, współczesność, ewolucja, perspektywy rozwoju, która nabiera rumieńców w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego (a której nie relacjonuję, gdyż zostanie podsumowana publikacją książkową).

Popołudniowe aktywności rozpoczął niezrównany Jan Gondowicz. Pisarz, eseista, a także Juror Nagrody Literackiej Nike zwierzył się zgromadzonej w mateczniku wrocławskiego sądownictwa (czyli Okręgowej Radzie Adwokackiej) publice ze swojej małej, nikczemnej słabości: fascynacji ludźmi, których osobowość i sposób sytuuje ich gdzieś w połowie drogi między zakładem penitencjarnym, a psychuszką. Czyli na przecięciu zbrodni z szaleństwem.


Inspiracji Gondowiczowi dostarczył Jose Luis Borges i jego klasyczna już „Powszechna historia nikczemności”, a także „Żywoty imaginacyjne” zupełnie już zapomnianego (a szkoda) francuskiego pisarza o imieniu Marcel. Ta druga książka zapowiada się szczególnie smakowicie. Jest bowiem zbiorkiem biogramów prawdziwych królów zbrodni. Biogramów, w których konfabulacje autora mieszają się z autentycznymi cytatami z historycznych kronik. Ot, jak w przypadku dwóch osobników z XVIII wiecznego Edynburga, którzy (rzec by można) byli dostawcami świeżych zwłok do sekcji. W tym celu dusili przypadkowych przechodniów maską ze smołą(!). Nieboszczyk 15 minut później stygł na stole sekcyjnym.


A skąd się wzięły tytułowe czary mary, a dokładnie czary Mary? Ano z miedziorytu Williama Hogartha przedstawiającego niejaką Mary Toft, autentyczną postać z XVIII wieku, która (rzekomo) powiła 17 królików. Czym, jak łatwo się domyślić, wzbudziła powszechne zainteresowanie zarówno wśród plebsu jak i największych ówczesnych autorytetów z dziedziny medycyny. Tak wielkie, że jej nikczemnemu przypadkowi (i kłamliwemu króliczemu przyrodkowi) poświęcono obrazkową historyjkę z miedziorytami Hogartha. Kto ciekaw jak wyglądała słynna Mary niech zajrzy tu . A jak skończyło królicze potomstwa? W pasztecie.


Na pytanie czy akademia potrzebuje kryminału jest tylko jedna odpowiedź: tak. Tak samo jak kryminał potrzebuje akademii. O dziwo, jak na rozmowę na tak wydawać by się mogło hermetyczny temat, temperatura dyskusji była zaskakująco wysoka. A wszystko dlatego, że każdy z zaproszonych do rozmowy akademików prezentował zgoła odmienne poglądy. Może z jednym wyjątkiem. Bernadetta Darska, Wojciech Browarny i Mariusz Czubaj byli zgodni co do tego, że zainteresowanie kulturą popularną w kręgach akademickich jest zatrważająco niskie. Literatura kryminalna i tak jest w szczęśliwej sytuacji. Towarzysząca Festiwalowi sesja jest drugim tego typu naukowym wydarzeniem w Polsce (pierwsze odbyło się w Toruniu), a i media z dużym zainteresowaniem piszą o literaturze kryminalnej. Zupełnie inaczej rzecz się miała dziesięć lat temu, gdy Mariusz Czubaj bezskutecznie usiłował przeforsować publikację swojego tekstu o kryminałach w tygodniku „Polityka”.


Przyszłych maturzystów myślących poważnie o kulturze popularnej z pewnością ucieszy informacja, że na Uniwersytecie Wrocławskim od niedawna działa nowa specjalizacja na polonistyce, na której tak samo ważne jak obecność na zajęciach jest uczestnictwo w wydarzeniach kulturalnych, takich jak MFK na przykład.

Drugi dzień zakończył spektakl grupy Improkracja. Jak wspominałam wcześniej, aktorzy improwizują na bazie tytułu podrzuconego przez publiczność i zalążka historii, którego oczywiście wcześniej nie znają. W czwartek intrygę dla Improkracji przygotowali Mariusz Czubaj, Irek Grin i Marcin Świetlicki, a spektakl został zatytułowany „Tajemnica Fashion Week”.

Zofia Jurczak

Zdjęcia Max Pflegel
Więcej zdjęć z drugiego dnia MFK na Facebooku .