10 kryminałów, Gaja Grzegorzewska

10 kryminałów, które każdy powinien przeczytać

Postanowiłam zacząć nowy cykl. Będzie to cykl dziesiąteczek. Najlepsze dziesięć tego, najlepsze dziesięć tamtego. Jako że to Portal Kryminalny, to zacznę od dziesięciu kryminałów, które mnie wyjątkowo poruszyły i wryły się w mózg. Kolejność nie ma tu znaczenia. Uznajmy, że wszystkie lubię tak samo. Wybór jest skrajnie subiektywny, są to książki po prostu bardzo mi bliskie z różnych powodów, a niekoniecznie najbardziej znane dzieła danych autorów.

1. Pies Baskerville’ów, Arthur Conan Doyle
Niełatwo było wybrać jedną tylko pozycję Doyla. Zdecydowałam się na Psa, ponieważ ta książka zawiera kilka motywów i elementów, które uwielbiam napotykać w fabule kryminału – a więc mroczną tajemnicę z przeszłości, ponury klimat rozległych, spowitych mgłą wrzosowisk oraz doskonale ułożoną intrygę.

2. Noc i ciemność, Agatha Christie
Z tą autorką miałam jeszcze większy problem. W końcu wybrałam Noc i ciemność z powodów podobnych, jak w przypadku Doyla – czyli głównie ze względu na mroczny, melancholijny, oniryczny klimat i surową przyrodę w tle. Na uwagę zasługuje tu również bardzo nietypowa dla kryminału struktura – trup pada na samym końcu i długo nie wiadomo, o co właściwie chodzi. W pamięci pozostają także dwa wiersze Williama Blake’a, które przewijają się jako leitmotiv w powieści.

3. Żegnaj laleczko, Raymond Chandler
No cóż, z Chandlerem wcale nie było łatwiej niż z autorami powyżej. Było nawet nieco trudniej, gdyż prawie wszystkie jego powieści lubię tak samo. W takim razie niech już będzie Żegnaj laleczko, jako to najbardziej znane dzieło pisarza. Mamy tu wspaniały, mocny, niezapomniany początek i wszystko inne, co tak lubimy w czarnych kryminałach: bon moty na każdej stronie, fatalne kobiety, cynicznych twardzieli, podejrzane speluny, betonową dżunglę i mroczne zakamarki duszy.

4. Drżąca ręka fałszerza, Patricia Highsmith

Autorka znana jest przede wszystkim z cyklu powieści o Tomie Ripleyu. Mnie jednak o wiele bardziej poruszyła historia pisarza, który przyjeżdża do Tunezji i zaczyna pisać powieść, a wokół niego dzieją się dziwne rzeczy. Akcja jest nieśpieszna, leniwa i spowolniona jak ruchy bohaterów w upalnym klimacie. Polecam tę pozycję każdemu, kto wyjeżdża gdzieś daleko, zwłaszcza w celu rozpoczęcia nowego życia.

5. Zmierzch, Johan Theorin

To niewątpliwie mój ulubiony skandynawski kryminał i ulubiony skandynawski autor. Najbardziej kryminalna spośród książek szwedzkiego pisarza. Doskonała intryga i konstrukcja. Wyśmienita zagadka z przeszłości. I opisy przyrody tak sugestywne, że staje się ona kolejnym bohaterem. Od razu zaczęłam wyszukiwać w Internecie zdjęcia Olandii i Alvaretu.

6. Całun dla pielęgniarki, P.D. James
Znakomity kryminał, zawierający tak lubiane elementy, jak zagadka z przeszłości, ponury krajobraz, budzące grozę domiszcze, w którym mieści się szkoła pielęgniarek, sugestywnie nakreśleni niejednoznaczni bohaterowie i perfekcyjnie skonstruowana, skomplikowana intryga.

7. Gdzie jesteś, Amando?, Dennis Lehane

Najlepsza powieść mojego ulubionego współczesnego amerykańskiego autora kryminałów. Intryga jest znakomita, zagadka skomplikowana, świat tak obmierzły, straszny i zły, że momentami ma się ochotę odrzucić tę książkę ze wstrętem, ale trzeba czytać dalej z niezdrową ekscytacją. Źli są zaś tak wstrętni i odrażający, że czytelnik odczuwa do nich autentyczną nienawiść. Ta książka jest histeryczna i straszna, nie pozostawia po sobie złudzeń i odbiera wszelką nadzieję (zachęcające, prawda?). Dodam jeszcze, że powieść ma najlepszą klamrę, z jaką spotkałam się w kryminale!

8. Statek, Stefan Mani
To niestety jedyna powieść islandzkiego autora, która ukazała się w Polsce. Kawał męskiej prozy, więc na pewno nie każdemu przypadnie do gustu. Ja jednak nie mogłam się od tej książki oderwać. Wciągnął mnie surowy świat marynarzy, odciętych od wszystkiego na pokładzie frachtowca płynącego z Islandii do Surinamu, którzy muszą walczyć z żywiołem, niebezpieczeństwami i własnymi demonami. Na uwagę zasługuje również oryginalny język powieści. Równocześnie twardy, ostry, poetycki i oniryczny.

9. Zły, Leopold Tyrmand

To bez wątpienia najlepszy polski kryminał i wielka powieść w ogóle. Taką powieść powinno mieć każde miasto, nie tylko Warszawa. W tej książce wszystko jest doskonałe: opis miasta – żywego organizmu, liżącego powojenne rany, bohaterowie – i ci dobrzy, i ci źli (zachwycają zwłaszcza oprychy, przypominające dzisiejszych kiboli), świetna intryga, zmierzająca do kulminacyjnego punktu. Jest tu i humor, i sporo makabry. No i przede wszystkim sam ZŁY, jego legenda, działalność i straszna przeszłość, która uczyniła go tym, kim jest.

10. Jedenaście, Marcin Świetlicki
Najbardziej kryminalna powieść z całej trylogii Świetlickiego. Bardzo mi się podoba konstrukcja tej książki, oparta w znacznej mierze na liczbie jedenaście, co czyni całą opowieść bardzo spójną. Zachwyca początek, porusza koniec. A do tego jest to rzecz momentami ogromnie zabawna, pełna zdań, myśli i bon motów godnych pozazdroszczenia. Intryga wciąga, czyta się raz dwa, dzionek wystarczy na pochłonięcie całości. A jeśli ktoś mi powie po zakończeniu lektury, że to nie jest kryminał, to mi się nie chce z nim gadać!

Tak patrzę na to wszystko, co napisałam powyżej i wychodzi na to, że wyjątkowo wysoko sobie cenię piękne opisy przyrody. A przecież nawet nie doczytałam do końca Nad Niemnem! Mogłabym też podliczyć, ile razy padły słowa „mroczny” i „ponury” oraz „konstrukcja”. Reasumując: w kryminale najbardziej liczy się dla mnie klimat, zagadka z przeszłości i ciekawa konstrukcja.
Muszę też dodać, że bardzo czuję się winna wobec kryminałów, które ogromnie cenię, a które nie zmieściły się w rankingu.