Kroniki Klary Schulz. Sprawa pechowca

Autor: Ewa Dąbrowska
Data publikacji: 17 stycznia 2014

Pani detektyw w przedwojennym Wrocławiu

Nadia Szagdaj jest wrocławianką, muzykiem z wykształcenia i pisarką z pasji; debiutowała w roku 2009 powieścią „Przepowiednia”, a wydane w 2013 „Kroniki Klary Schulz. Sprawa pechowca” to efekt połączenia fascynacji pisaniem i historią własnego miasta. Powieść ma być pierwszą częścią cyklu retro i przenosi czytelników do Wrocławia (czy raczej Breslau) roku 1910. Mieszka tu Klara Schulz – dwudziestokilkuletnia pani doktorowa, matka pięcioletniego Fritza, z zamiłowania artystka. Córka policjanta, która sama chciała zostać policjantką. Niestety, czasy nie sprzyjają realizacji takich planów. Klara jednak nie zarzuca swojej pasji i chce spróbować sił jako prywatny detektyw. Wkrótce ma okazję: podczas spektaklu w operze umiera znany śpiewak i wszystko wskazuje na to, że jego śmierć nie była wypadkiem. Bliski przyjaciel zmarłego zleca Klarze wyjaśnienie sprawy. Nie zdradzę zbyt wiele, pisząc, że nie obędzie się bez ryzykownych sytuacji i kolejnych zbrodni.

Połączenie Breslau i kryminału retro budzi jedno skojarzenie: Marek Krajewski. Książka Nadii Szagdaj jest jednak całkiem inna; z powieściami Krajewskiego łączy ją chyba tylko miejsce akcji. Mimo tego, że popełniane w powieści zbrodnie są okrutne, a Klara często odwiedza ciemne zaułki, a nawet cmentarz (nocą!), „Kroniki…” nie mają w sobie ani odrobiny tego mroku, który znajdziemy we wrocławskich książkach Krajewskiego. Jest tu zbrodnia, ale przedstawiona w jakiś taki łagodny sposób. Jest przemoc i brutalność, a jednak się nie boimy. Zdecydowanie bliżej tej powieści do bezpretensjonalnych przygód Irene Adler (z książek Carole Nelson Douglas) czy Molly Murphy. Klara Schulz nie jest może tak sprytna jak obie panie – dwukrotnie daje się zwabić w pułapkę bezlitosnych morderców – ale równie zdeterminowana i uparta. Do tego niestety egzaltowana i niedojrzała uczuciowo. I ze skłonnością do alkoholu. Słowem: mieszanka wybuchowa. Szkoda tylko, że akcja wybuchowa nie jest: intryga kryminalna, choć całkiem zgrabna, sama w sobie jest nieco zbyt prosta, sprawcy też nietrudno się domyślić. Poza tym trochę za dużo dzieje się tu dzięki przypadkowi.

Jak już wspomniałam, Klara jest interesującą postacią. Z jednej strony uwiązana w schemacie, z drugiej – łamiąca go bez najmniejszych oporów. Niestety, męscy bohaterowie są raczej schematyczni. Mąż Klary to nudny i nadęty pan doktor, jej psychiatra i były kochanek to z kolei mężczyzna wymarzony (a historia jego i jego żony jest wzięta rodem z taniego romansidła), a szef lokalnej policji, skonfliktowany z ojcem Klary, jako żywo przypomina Lestrade’a. Schematyczna nie jest natomiast konstrukcja. Wbrew tytułowi, narracja jest klasyczna, trzecioosobowa, nie prowadzona w formie kroniki. Jej fragmenty pojawiają się raz na kilka rozdziałów i służą uporządkowaniu faktów. Zabieg ciekawy, szkoda tylko, że stosowany niezbyt konsekwentnie.

 Żeby nie było, że zwracam uwagę tylko na negatywy – autorka umiejętnie przedstawia Wrocław początku dwudziestego wieku, więcej nawet: w przypisach tłumaczy, jak obecnie nazywają się ulice, którymi wędruje Klara, dzięki czemu osoby znające miasto nie mają problemów z umiejscowieniem przygód bohaterki. Nieco gorzej Nadia Szagdaj poradziła sobie z opisem ówczesnych obyczajów – wydaje mi się, że kobieta bawiąca się na imprezie charytatywnej z mężczyzną innym niż jej mąż miałaby zrujnowaną reputację. Ale może się mylę?

Ogólnie rzecz biorąc, jako debiut w świecie retro „Kroniki Klary Schulz. Sprawa pechowca” wypadają poprawnie. Nie jest to jeszcze powieść, której akcja mrozi krew w żyłach, a perypetie bohaterów porywają. Niemniej da się w niej dostrzec spory potencjał – pozostaje więc tylko trzymać kciuki, by w kolejnych częściach przygód Klary Schulz się rozwinął.

Ewa Dąbrowska
 
 
Kroniki Klary Schulz. Sprawa pechowca
Nadia Szagdaj
Wydawnictwo Bukowy Las
Wrocław 2013

Udostępnij