Czarne złoto, Bartłomiej Rychter: recenzje

Autor: Ewa Dąbrowska
Data publikacji: 21 lutego 2014

Czarne złoto

Autor: Bartłomiej Rychter
Wydawnictwo: Wydawnictwo W.A.B.

Zjawy, zbrodnie i ropa naftowa

Bartłomiej Rychter debiutował w 2007 roku „Kursem do Genewy” – i od razu zyskał uznanie, zdobywając nominację do Nagrody Wielkiego Kalibru. Dwa lata później ukazał się jego „Złoty wilk”, thriller, którego akcja toczy się w dziewiętnastowiecznym Sanoku. „Czarne złoto” to kontynuacja przygód bohatera tej powieści, Borysa Pasternaka. Tym razem przenosimy się jednak nieco na wschód. Konkretnie: do Stojanowa , niewielkiego miasteczka niedaleko Lwowa. W poszukiwaniu ukochanej Borys przypadkiem trafia jako nauczyciel do tamtejszego dworu, a przy okazji w sam środek dziwnych zdarzeń. Dzieci, które ma uczyć, zachowują się dziwnie. Starego, schorowanego właściciela dworu nawiedza zjawa (której zresztą udało się przepędzić czterech poprzednich nauczycieli). Jego syn, dziedzic, żyje mrzonkami o „czarnym złocie” – marzy mu się własna kopalnia ropy naftowej. Pani domu się nudzi. I w tym wszystkim ktoś zabija służącą. Jak w tej sytuacji odnajdzie się Pasternak, który w Stojanowie upatrywał jedynie chwilowej kryjówki przed głodem i zimnem?

„Czarne złoto” to, podobnie jak „Złoty wilk”, thriller historyczny. W przypadku takiego gatunku zawsze jest ryzyko, że dbałość o realia odbije się negatywnie na intrydze. Rychter jednak umiejętnie wyważa oba elementy. Jak przystało na thriller, w powieści panuje gęsta atmosfera tajemnic, krok po kroku odkrywanych przez Pasternaka. Okazuje się, że każdy mieszkaniec dworu coś ukrywa, a niektóre sekrety są tak poważne, że mogą stać się przyczyną śmierci. Ponury nastrój buduje też otoczenie. Jest zima, dwór stoi właściwie w środku ciemnego lasu, a niedaleko mieszka Zaducha, lokalna „wiedźma”.  Mało tego: znajdzie się w tej powieści nawet wątek paranormalny. Spieszę jednak uspokoić: intryga kryminalna mocno trzyma się rzeczywistości, nie jest przy tym ani zbyt prosta, ani przesadnie skomplikowana. Taka – w sam raz.

Historyczne tło „Czarnego złota” też jest dopracowane: znajdziemy tu opis świata pierwszych kopalń ropy naftowej, ludzi, którzy pchani chciwością tracili majątki i kończyli jako nędzarze. A także opis codziennego życia w typowym dziewiętnastowiecznym dworze oraz w pobliskiej wsi, gdzie nie brakuje rodzinnych dramatów. Rychter przybliżył także żydowskie obyczaje i opisał ówczesną agitację socjalistów. Ba, przemycił również Freudowski wykład o histerii. Znalazł nawet miejsce na gorzkie podsumowanie tamtej rzeczywistości, włożone w słowa Zaduchy: „Jak świat światem, zawsze gdy mężczyźni gonią za mrzonkami, najbardziej cierpią na tym żony i dzieci”. Chciałoby się dodać: „i matki” – ale o tym za chwilę.

Główny bohater powieści budzi sympatię właściwie od pierwszych stron. Nieco zagadkowy człowiek, którego przeszłość skrywa sporo tajemnic – niby nic, czego byśmy wcześniej nie znali. Nadzwyczajne umiejętności Pasternaka czynią go jednak wyjątkowym, a dzięki temu interesującym. Reszta bohaterów to z kolei wtłoczone w schemat sylwetki. Dziedzic skupiony na pomnażaniu majątku, znudzona żona, młodszy brat utracjusz, stara panna bez perspektyw – to wszystko już kiedyś było. Autor jednak potrafi tchnąć w każdą z tych postaci trochę życia, dzięki czemu nie nudzą powtarzalnością, a tworzą barwne tło. Być może sekret tkwi w udanym opisie ich uczuć. Bo najnowsza powieść Rychtera to w gruncie rzeczy to historia o namiętnościach. Chciwość, żądza zemsty z jednej strony, miłość, która pcha Borysa do działania i próby rozwiązania zagadki – z drugiej.

Nie będzie niczym odkrywczym stwierdzenie, że początek i zakończenie to dla książki bardzo istotne elementy. W „Czarnym złocie” oba stoją na wysokim poziomie, tworząc mocną ramę. Początek powieści o epizod z życia mieszkanki Stojanowa. Jednej z tych, która przez chciwość straciła wszystko. Co gorsza, nie własną – przez chciwość syna, który stracił wszystko w pogoni za wyimaginowanym majątkiem, staruszka musi porzucić zamieszkiwaną od dzieciństwa ziemię. Już ten jeden epizod wystarczy, by pokazać gorzką prawdę o ludziach goniących za mrzonkami – a pojawia się ich w książce jeszcze kilka. Zakończenie natomiast bardzo mnie zaskoczyło: rzadko zdarza się takie rozwiązanie intrygi (choć właściwie nie jest niczym nowym, bo pojawiło się nawet w jednej z powieści Agathy Christie). Mogę więc śmiało napisać, że Rychter po raz kolejny poradził sobie świetnie, wplatając historię kryminalną w ponury obraz Galicji końca XIX wieku. Stworzył tym samym bardzo smakowitą, daleką od schematów powieść retro.

Ewa Dąbrowska

Czarne złoto
Bartłomiej Rychter
Wydawnictwo W.A.B.
Warszawa 2013

 

Przeczytaj recenzję powieści "Ostatni dzień lata" Batłomieja Rychtera

Udostępnij

Sprawdź, gdzie kupić "Czarne złoto" Bartłomiej Rychter

PRZECZYTAJ TAKŻE

RECENZJA

Ostatni dzień lipca, Bartłomiej Rychter

Obserwowanie działań bohaterów, którzy idą pod prąd, na przekór, walczą z otoczeniem i ze sobą, biorąc równocześnie udział w działaniach ...

09 lipca 2012

RECENZJA

Kurs do Genewy, Bartłomiej Rychter

{mosimage} Ową przygodowość powieści Rychtera, ową czystą, filmowo braną sensację, można łatwo obrócić w zarzut, ja stawiam jednak na gatunkowe decorum, w ...

21 września 2007