Wywiad z Michaelem Katzem Krefeldem

Autor: Ewa Dąbrowska Data publikacji: 05 czerwca 2014

Wyrazista opowieść, wyraziści bohaterowie i wyrazisty wątek społeczny

„Wykolejony” Michaela Katza Krefelda to początek dziesięciotomowej serii, której głównym bohaterem jest detektyw Thomas „Ravn” Ravnsholdt. 29 maja autor był gościem Międzynarodowego Festiwalu Kryminału - a my porozmawialiśmy z nim o jego twórczości i inspiracjach.


Ewa Dąbrowska: Jest pan gościem Międzynarodowego Festiwalu Kryminału. Lubi Pan brać udział w festiwalach?

Michael Katz Krefeld: Zdecydowanie, bardzo to lubię. Oczywiście kiedy piszę, to koncentruję się na książce, ale kiedy mam czas na spotkania z publicznością, opowieści o książkach – czerpię z tego mnóstwo przyjemności.

E.D.: Czyli lubi pan opowiadać o swoich książkach?

M.K.K.: Według mnie to bardzo ważne, żeby książki broniły się same, bez pomocy autora, ale możliwość spotkania się z publicznością i porozmawiania z ludźmi to dla mnie wielka frajda.

E.D.: Na razie dla Polaków jest Pan niewiadomą – książka ukaże się dopiero za kilka dni*. Potrafiłby Pan opisać swoją twórczość w kilku słowach?

M.K.K.: Trudne pytanie, łatwiej użyć wielu słów (śmiech). Myślę, że moje książki najlepiej opisują trzy określenia: wyrazista opowieść, wyraziści bohaterowie i wyrazisty wątek społeczny. Najważniejsze według mnie jest to, by czytelnik podczas lektury mógł zobaczyć w swojej głowie film.

E.D.: Dlaczego akurat powieść kryminalna? Co skłoniło Pana do sięgnięcia po ten właśnie gatunek?

M.K.K.: Od zawsze pasjonowały mnie kryminały i thrillery książkowe i filmowe, zawsze też byłem fanem seriali telewizyjnych z wątkami kryminalnymi. W końcu postanowiłem więc napisać książkę, która odzwierciedli moje pasje.

E.D.: Ma Pan jakichś mistrzów w tej dziedzinie?

M.K.K.: Najbardziej inspirują mnie amerykańscy pisarze: Michael Connelly, James Ellroy, Cormac McCarthy. Uwielbiam ich styl, choć ich książki to bardzo amerykańskie historie, kierowane do innej publiczności. Jednak problemy w nich poruszane dotyczą całego świata.

E.D.: Wspomniał Pan, że inspirują Pana również filmy. Jakieś konkretne tytuły? Ma Pan ulubionych reżyserów, aktorów? Jest coś, co wywarło na Pana największy wpływ?

M.K.K.: W latach dziewięćdziesiątych odkryłem Davida Lyncha i to był dla mnie przełom. To był ktoś, kto opowiadał historie w nowatorski, niespotykany wcześniej sposób. Inspirujący był dla mnie także też niemiecki reżyser Werner Herzog, znany głównie z dokumentów. Postaci, które pojawiają się w jego fabułach, to coś, co nieustannie wywiera na mnie ogromny wpływ.

E.D.: Jakiś konkretny film Lyncha zapadł Panu w pamięć?

M.K.K.: Tak, najbardziej chyba poruszyła mnie „Zagubiona autostrada”.

E.D.: A ma Pan jakieś ulubione seriale?

M.K.K.: Bardzo mnie cieszy, że obecnie tyle stacji telewizyjnych produkuje i emituje świetne seriale, wśród których każdy może znaleźć coś dla siebie. Daje to również spore możliwości autorom, których teksty mogą być przenoszone na ekran. Ostatnio największe wrażenie zrobił na mnie „House of Cards”.

E.D.: Wróćmy do literatury. Mówił Pan o tym, że najbardziej lubi Pan amerykańską twórczość, ale nie da się ukryć, że Pana powieść wpisuje się mocno w nurt skandynawskiej literatury kryminalnej – ponurej, mrocznej, smutnej. Jak Pan myśli, skąd światowa popularność tego typu literatury?

M.K.K.: Szczerze mówiąc, sam nie wiem, dlaczego chcę tworzyć takie historie, ale sprawia mi to dużą przyjemność. Nie mam też pojęcia, dlaczego ludzie chcą je czytać. Niedawno w trakcie targów książki spotkałem czytelniczkę – starszą panią, która powiedziała, że czytała moją ostatnią książkę i była ona straszna i krwawa. Odpowiedziałem więc, że następna będzie łagodniejsza – a ona bardzo gwałtownie zaprotestowała. Chyba więc po prostu lubimy się bać.

E.D.: Czy tworząc postać Ravna, nie bał się Pan posądzeń o wtórność? Mnóstwo bohaterów skandynawskich – ale i światowych – kryminałów to ludzie z problemami z alkoholem, po przejściach, przegrani.

M.K.K.: Tak naprawdę wcale nie chciałem stworzyć czegoś nowatorskiego, chciałem wrócić do źródeł, osadzić coś, co wszyscy znamy, w nowym kontekście. Kruk faktycznie ma problem ze swoimi traumatycznymi przeżyciami i topi smutki w alkoholu. Interesowało mnie wykorzystanie tej starej, zużytej już kliszy w nowej odsłonie. Również po to, żeby zerwać ze skojarzeniami – w Danii prywatny detektyw zajmuje się zwykle tropieniem zdrady małżeńskiej czy drobnymi kradzieżami. A ja chciałem stworzyć pełnokrwistego detektywa, który tropi poważne przestępstwa, któremu się ufa i w którego się wierzy.

Moje książki porównywano na przykład do książek Jo Nesbø i Jeana-Christophe’a Grangé. Nie przeszkadza mi to. Młody pisarz zawsze jest do kogoś porównywany i według mnie to miłe, kiedy porównują cię z dobrym pisarzem. Czekam na chwilę, kiedy będę starym człowiekiem, który ma na swoim koncie dziesięciotomowy cykl powieści o Ravnie, i ktoś powie jakiemuś młodemu pisarzowi: „o, przypominasz nieco Krefelda!” (śmiech).

E.D.: Dwa lata temu gościem MFK była Camilla Läckberg, która opowiadała między innymi o wzajemnej niechęci Szwedów i Norwegów. Z Pana książki wynika, że z Duńczykami i Szwedami jest to samo. Faktycznie antagonizmy między tymi narodami są aż takie duże czy to Pana prywatne odczucie?

M.K.K.: My, Duńczycy, lubimy nabijać się ze Szwedów (śmiech). Uważa się, że wszyscy mieszkańcy Skandynawii są tacy sami, ale to nieprawda. Duńczycy są Włochami Skandynawii – są bardziej wyluzowani, roześmiani, tymczasem Szwedzi są jak Niemcy: zdyscyplinowani, uporządkowani, nie mają aż takiego poczucia humoru i często się z nimi drażnimy, podobnie jak inne skandynawskie narody.

E.D.: A skąd pomysł na Arizonę? Może jestem przesadną optymistką, ale nie chce mi się wierzyć, że może istnieć miejsce aż tak zepsute.

M.K.K.: Takie miejsce w istocie istniało w trakcie wojny bałkańskiej: strony konfliktu właśnie tam się spotykały, sprzedawały i kupowały broń, narkotyki, kobiety. Pomyślałem sobie, że po zakończeniu wojny takie miejsca mogły rozprzestrzenić się na całą Europę. To oczywiście przesadzona, udramatyzowana wersja, ale wszyscy wiemy, że podziemne domy publiczne czy miejsca handlu bronią istnieją niemal we wszystkich europejskich stolicach.  

E.D.: Jak wygląda Pana praca nad kolejnymi fabułami? Niektórzy autorzy opowiadają o natchnieniu, pisaniu tylko wówczas, gdy spływa na nich wena, a niektórzy o ciężkiej, rzemieślniczej wręcz pracy, od 8 do 16, od poniedziałku do piątku. Jak to jest w Pana przypadku?

M.K.K.: Kiedy przygotowuję się do pisania książki, mogę to robić wszędzie – w biurze i na wakacjach. Również research jest mało uporządkowany. Kiedy byłem młodszy, lubiłem styl życia bohemy i pracę późno w noc. Wydawało mi się wówczas, że fajne pomysły przychodzą do głowy o czwartej nad ranem. Już tak nie myślę. Teraz wolę wstać o 8, zacząć pracować pół godziny czy godzinę później i skończyć o 17-18.

E.D.: Jesienią tego roku ma się ukazać druga powieść o Ravnie. Zdradzi Pan trochę szczegółów?

M.K.K.: To będzie historia nudnego księgowego, który jako ofiara kolegów i szefa postanawia zemścić się na nich, ukraść wszystkie pieniądze i zniknąć. Wybiera się do Berlina, gdzie spotyka się z kimś w starej fortecy i znika. Sześć miesięcy później jego siostra wynajmuje Ravna do jego odnalezienia, razem jadą do Berlina, gdzie współpracują z niemiecką policją. Pojawiają się też w tej powieści wątki związane z traumatyczną wojenną przeszłością.

E.D.: A ma Pan już pomysł na kolejne części cyklu?

M.K.K.: Cały cykl, liczący dziesięć książek, będzie dotyczył poszukiwań zaginionych osób, a wszystkie powieści będzie łączyła sprawa śmierci żony Ravna.

Bardzo dziękuję za rozmowę.


* Wywiad został przeprowadzony 29 maja, tydzień przed premierą „Wykolejonego”.

Udostępnij