Eugeniusz Dębski jest znany przede wszystkim miłośnikom literatury fantastycznej. Ten mieszkający we Wrocławiu autor ponad 30 powieści i 100 opowiadań zahaczył kiedyś i o kryminał, tworząc cykl o detektywie Owenie Yeatesie. „Dwudziesta trzecia” to pierwsza powieść, którą Dębski napisał wspólnie z żoną Beatą, i pierwszy w jego dorobku klasyczny thriller.
Głównym bohaterem „Dwudziestej trzeciej” jest Tomasz Winkler, były policjant, który próbuje związać koniec z końcem, dorabiając jako instruktor surwiwalu i pracownik ośrodka dla trudnej młodzieży. Pewnego dnia zgłasza się do niego bogaty biznesmen z prośbą o przeprowadzenie prywatnego śledztwa. Winkler ma wątpliwości: nie chce narażać się kolegom z byłej pracy, wkraczając w ich kompetencje. Z drugiej jednak strony zapłata za śledztwo jest hojna, a sprawa interesująca. Kto zabił Karolinę Szeremetę, żonę zleceniodawcy? Czy faktycznie jej lekarz, jak twierdzi zrozpaczony mąż? A może prawda tkwi gdzie indziej? Bohater podejmuje śledztwo, które prowadzi go coraz głębiej w przeszłość.
Powieść Dębskich ma kilka cech, które w moich oczach powinny ją zdyskwalifikować jako dobrą lekturę. Po pierwsze: styl. Język, którym mówią bohaterzy i którego używa narrator, jest potoczny, „wyluzowany”, a przy tym kompletnie nienaturalny – sprawia to wrażenie, jakby autorzy na siłę chcieli być fajni. Po drugie: wplatane tu i ówdzie informacje, kompletnie niezwiązane z akcją, odebrałam jak zbędne popisy erudycji – nieco mnie zirytowały. Po trzecie: obraz mordercy, którego poznajemy już na pierwszych stronach powieści, jest mocno wydumany, a odkrycie, kim tenże morderca jest, nie przynosi zaskoczenia – nie trzeba wcale zdolności i inteligencji Sherlocka Holmesa, by się tego domyślić. Po czwarte wreszcie: zaskoczeniem nie jest także mało wiarygodne (za to bardzo widowiskowe) zakończenie.
Nie bez przyczyny napisałam, że te cechy powinny zdyskwalifikować „Dwudziestą trzecią”. No właśnie – powinny, ale nie dyskwalifikują. Mnie samą zdziwiło, że lektura tej powieści, mimo wszystkich jej wad, sprawiła mi tak wiele przyjemności. Cała zasługa w głównym bohaterze, czy raczej dwójce głównych bohaterów: Tomaszu Winklerze, byłym policjancie zwolnionym za korupcję, której się nie dopuścił, i jego babci Romie, staruszce, która cierpi na początki Alzheimera, ale mimo wszystko stara się zachować świeżość umysłu, rozwiązując krzyżówki, sudoku, delektując się różnego rodzaju alkoholem i pomagając wnukowi w śledztwie. Rozmowy tej dwójki są błyskotliwe i jako jedyne w powieści nie sprawiają wrażenia stworzonych na siłę, a ich wzajemne złośliwostki i docinki, podszyte wielką sympatią, są po prostu urocze.
Przyjemne jest też mocne osadzenie akcji w rzeczywistości. Autorzy opisują miejsca odwiedzane przez głównego bohatera tak dokładnie, że bez żadnych problemów mogłabym się wybrać na wycieczkę po Dolnym Śląsku śladami Winklera. Czas również nietrudno określić: to zima 2011, kiedy to gościem Międzynarodowego Festiwalu Kryminału była Maj Sjöwall. Lubię, kiedy powieść pozwala tak dokładnie odtworzyć sytuację bohatera; to zdecydowanie ułatwia wczucie się w jego skórę.
Ostatecznie uważam więc czas spędzony nad lekturą „Dwudziestej trzeciej” za przyjemny. Może i brakło tu trzęsienia ziemi (lekki wstrząs wywołuje jedynie malutki twist w zakończeniu), ale akcja mnie zaciekawiła, a śledztwo prowadzone przez Winklera wciągnęło. Dlatego, mimo wszystkich niedociągnięć, polecam. Muszę jednak wszystkich potencjalnych czytelników uprzedzić: raczej spokojne dochodzenie i przyjemne rozmowy na linii babcia-wnuczek są przerywane przez brutalne opisy tego, co morderca robi swoim ofiarom. Opisy bardzo mocne, na granicy dobrego smaku; według mnie tej granicy nie przekraczają, ale kogoś innego mogą zniesmaczyć. Jeśli więc uważacie się za bardzo wrażliwych, lepiej nie sięgajcie po tę powieść.
Pierwsza część cyklu kryminalnego o byłym gliniarzu Tomaszu Winklerze. Premiera już dziś!
05 maja 2021
Nakładem Domu Wydawniczego Rebis i pod naszym patronatem ukazała się dziś powieść "Dwudziesta trzecia" Beaty i Eugeniusza Dębskich - współczesny kryminał o dwudziestu ...
22 lipca 2014