Technika, która zabija

Zacznę od wstydliwego wyznania: choć nazwisko Robina Cooka jest mi znane – trudno, zajmując się literaturą kryminalną, nie słyszeć o jednym z najsłynniejszych (jeśli nie najsłynniejszym) na świecie twórców thrillerów medycznych – nigdy jeszcze nie czytałam żadnej jego książki. Thriller medyczny to nie dla mnie – myślałam sobie. Medycyna nie jest dziedziną, którą mam ochotę zgłębiać, wolę zostawić to lekarzom. Nie lubię też, kiedy w lekturach pojawia się zbyt dużo szczegółów „technicznych”, a to przecież charakterystyczne dla tego gatunku. Nierzadko bywa, że owych szczegółów jest tak dużo, że przytłaczają akcję, a ja zwyczajnie gubię się w ich plątaninie. Jednak w końcu się przemogłam i sięgnęłam po najnowszą powieść amerykańskiego pisarza, zatytułowaną „Komórka”. Po jej lekturze wiem już, czemu Robin Cook jest uważany za jednego z lepszych twórców thrillera medycznego: owszem, znajdziemy w jego książce mnóstwo, mnóstwo informacji, ale wszystkie są podane tak, że nie męczą laika, i ani na chwilę nie przykrywają fabuły. Świetnej fabuły, warto dodać.

„Komórka” to trzecia część cyklu o Pii Grazdani, jednak głównym bohaterem jest tutaj nie ona, a George Wilson, radiolog na ostatnim roku rezydentury w Centrum Medycznym Los Angeles University. Pia pojawia się jedynie w jego wspomnieniach jako była dziewczyna, która tajemniczo zniknęła i której wciąż poszukuje ojciec. To pomysł warty zauważenia – umieścić głównego bohatera cyklu gdzieś na obrzeżach książki.

Poznajcie George’a Wilsona. To człowiek bez pieniędzy – jak się okazuje, początkujący lekarze w Stanach nie zarabiają zbyt wiele – za to z przykrymi wspomnieniami. Kilka miesięcy wcześniej umarła jego narzeczona Kasey, cierpiąca na cukrzycę. Niedługo później George traci kilku pacjentów. I choć wszyscy mieli raka, młody lekarz ma wrażenie, że śmierć go prześladuje. A kiedy, właściwie przez przypadek, odkrywa, że zmarli testowali aplikację iDoc, nabiera podejrzeń. Założenie twórców tego programu brzmi rewelacyjnie (i rewolucyjnie dla medycyny): iDoc to lekarz w smartfonie, którego zawsze mamy pod ręką, który przypomina nam o braniu leków i bezustannie kontroluje stan naszego zdrowia. Jego celem jest upowszechnienie opieki zdrowotnej i zmniejszenie kolejek do lekarzy. Niestety, rzeczywistość nie jest taka różowa jak założenia twórców. Zwłaszcza że w grę wchodzą olbrzymie pieniądze. Czyżby George wpadł na trop wielkiej afery?

Znajdziemy w „Komórce” to, czego oczekujemy od thrillera: akcję pędzącą w zawrotnym tempie, sporo podejrzanych śmierci, a także bohatera-idealistę, który ryzykuje właściwie wszystko, by wyjaśnić sprawę. Do tego autor posiadł umiejętność przekazywania skomplikowanych informacji bez męczenia czytelnika.  Jedyne, co tutaj rozczarowuje, to bardzo przewidywalne zakończenie. Nie porywają – ale nie rozczarowują! – także bohaterowie. George jest aż nazbyt idealny, a czarne charaktery – złe do szpiku kości. To uproszczenie postaci jest jednak jedną z cech typowych dla thrillera, można je więc wybaczyć autorowi.

A na koniec warto wspomnieć, że Robin Cook zwykł w swoich książkach dotykać problemów etycznych związanych z medycyną. Nie inaczej jest w „Komórce” – tutaj autor porusza kwestię nękającą wielu od lat: czy maszyna może zastąpić człowieka? Postęp techniczny może ułatwiać życie, ale może też być dla niego zagrożeniem, jeśli trafi w złe ręce. I choć brzmi to patetycznie, warto się nad tym zastanowić.

Udostępnij