Spadek, Grzegorz Mathea

Autor: Webmaster
Data publikacji: 24 stycznia 2008

Spadek

Autor: Grzegorz Mathea

Seria Sensacja SuperNOWEJ konsekwentnie wydaje pozycje, które są najpierw publicystyka bieżącą, potem dopiero sensacją, przygodą czy powieścią militarną. Wydany już rok temu Spadek Grzegorza Matei, autora znamiennej IV Rzeczpospolitej, także wpisuje się w ten schemat.

Mówiąc o polskiej rzeczywistości de facto nie da się uciec od sensacji (nawet humanistyczna Ekipa familii Agnieszki Holland miała w sobie ponure political fiction), ergo – fabuły sensacyjne świetnie nadają się do dyskusji o tu i teraz. W Spadku Mathei fabuła jest ciut rozbuchana, służy jako ewidentny pretekst do obyczajowych wycieczek, i mam wrażenie, że można by powieść przekroić na pół, i pójść w sensację bez pretensji oraz osobno w obyczajową powieść.

Ta pierwsza wyglądałaby tak: weteran Powstania Listopadowego uczestniczy w walkach o niepodległość Stanów Zjednoczonych, za co nowa ojczyzna sowicie mu odpłaca. Podczas wojny z Meksykiem nasz powstaniec ginie, pozostawiając spadkobiercom spory kawał bardzo cennej ziemi.

Współcześnie pewne naftowe konsorcjum wykorzystuje ów grunt wyceniając go na – bagatela – 40 mld dolarów. W Polsce tymczasem odnajduje się spadkobierca powstańca, który proponuje polskiemu rządowi pomoc w odzyskaniu spadku, w zamian za gruby procent. Niestety, ów petent natychmiast ginie. Komórka, do której się zgłosił, zajmująca się ambiwalentnymi sprawami odzyskiwania powojennych spadków, nie bardzo się tym martwi, poza jej młodym nabytkiem, panem Tomaszem.

Część obyczajowa natomiast budowałaby na – i tu czuję lekką irytację, jak na rzecz wydaną w 2007 roku – stereotypach społeczno-politycznych Polski. Choć ciekawie, bo nieco po dantejsku, rozpisał Mathea kręgi wojskowo-polityczne, to ich popeerelowskie nieskładności trącą sztampą (oficerowie kaleczący angielszczyznę…). Sztampą trącą wszędobylskie, wyświechtane w ironii emblematy:  intelektualnie impregnowany komendant policji ; duchowny lubuje się w alkoholu i przejażdżkach luksusowym autem. Rudowłosa brzydula, kujonka medycyny żałośnie kompensuje ciętym językiem. Młode wilczki Warszawskiej socjety szaleją po nocnych clubbingach. Jednym słowem – stare, wyblakłe już zarzuty, które czasem popadają w hiperbolę.

Owszem, Mathea jako tako to splótł, miejscami rzeczywiście trafił w dobry punkt, w dobry obrazek, w dobrą pointę. Sensacja jednak czasem ewidentnie mu się rwie, bo czas zrobić miejsce obyczajowej retardacji.

Nie jest tedy Spadek pozycją złą, lecz odrobinę archaiczną: bo ileż przecież można tylko wytykać paluchem, i to jeszcze to samo i tak samo? To, przywołując Krzysztofa Daukszewicza, grozi niechybnie tym, czym wciąż żyje Pietrzak, dwadzieścia z górą lat po obaleniu Systemu Zła nadal go zawzięcie piętnując: syndromem mrówka, któremu, po odbytym stosunku, zmarła… słonica; zrozpaczony mrówek skomentował: „Minuta przyjemności, całe życie grzebania…”.  Młoda, polska literatura podobnie od dekady piętnuje dziwadła i paranoje Wolnej Polski, lecz wychodzi z tego jałowa tendencja bez recepty…

Rozpisałem się o obyczaju, wszak sensacja u Matei jest poprawna, choć także specjalnie nie porywa. I jeszcze spycha ją ów cynizm-pesymizm, a ja powoli mam dość cynizmów-pesymizmów, za którymi nie stoi nic… Czasem naprawdę warto się przesiąść na naiwną Agathę Christie. Przy kominku, ciasteczku i lampce wina. Uspokoić się przed tym, co i tak mam na co dzień bez przypominania Mathei: kolejną frustracją kolejnego dnia…


SPADEK

Grzegorz Mathea

superNOWA
Warszawa 2007
Stron: 318
Oprawa  
ISBN: 83-7054-190-9

cena 26,-

Udostępnij

Sprawdź, gdzie kupić "Spadek" Grzegorz Mathea