Nie oświadczam się, Wiesław Łuka

Autor: Ewa Dąbrowska
Data publikacji: 16 marca 2015

Nie oświadczam się

Autor: Wiesław Łuka

Wigilijna zbrodnia

To nie jest kryminał, choć historia trzyma w napięciu niczym najlepszy dreszczowiec Johna Grishama. To książka mroczna i gęsta niczym grudniowa noc. Rzecz tyczy się jednej z najgłośniejszych spraw kryminalnych w powojennej Polsce. Potrójnego zabójstwa w wigilijną noc 1976 roku. Swoistego samosądu dokonanego przez sąsiadów, zmowy milczenia post factum, długiego i żmudnego procesu wreszcie. Procesu, który zakończył się dwoma wyrokami śmierci.

Sprawa połaniecka, bo to o niej mowa, wstrząsnęła ówczesną opinią publiczną i wciąż budzi grozę (i oddziałuje na wyobraźnię, czego najlepszym przykładem może być powieść „Ziarno prawdy” Zygmunta Miłoszewskiego, w której echa sprawy są jednym z wątków). Doczekała się przynajmniej kilku książkowych omówień, ale bodaj najlepszą relację z dramatu zdał Wiesław Łuka, który na bieżąco utrwalał kolejne etapy śledztwa. Na chłodno, z reporterskiego dystansu, chropowatym językiem. Z cyklu samodzielnych reportaży powstała książka „Nie oświadczam się”, która pod koniec 2014 roku doczekała się drugiego, co istotne: uzupełnionego, wydania. I świetnie, że tak się stało, bo książka Łuki to dzieło ponadczasowe, kanon polskiej literatury faktu, nie bez powodu porównywany do „Z zimną krwią” Trumana Capote.

To, co wydarzyło się w nocy z 24 na 25 grudnia 1976 roku, jest tak makabryczne, że aż trudne do wyobrażenia. A jednak fakty mają się tak, że trójka młodych ludzi (świeżo upieczone małżeństwo Łukaszków wraz z młodszym bratem dziewczyny, trzynastoletnim Mieciem) zostali wywabieni z pasterki w połanieckim kościele. Dramat rozegrał się na drodze do ich rodzinnej wsi – Zrębina. Najpierw zostali potrąceni przez autobus, później sprawę dokończono kluczem do kół, a następnie upozorowano wypadek drogowy. Prowodyrem zbrodni był Lech Wojda (tytułowany „królem Zrębina”, nie tylko ze względu na to, że był właścicielem jedynego ciągnika we wsi), podwykonawcami – jego szwagier i dwaj zięciowie, a biernymi świadkami – kilkudziesięciu mieszkańców wsi, którzy obserwowali całe zdarzenie z pokładu autobusu marki SAN. Również niemymi, bo tuż po dokonanym morderstwie Wojda (wytrawny manipulator) sterroryzował pasażerów SANA, zmuszając ich do złożenia przysięgi milczenia. Ślubowali na różaniec, a milczenie mieli przypieczętować własną krwią. Motyw? Zadawnione spory między rodzinami. Punktem zapalnym okazało się… oskarżenie o kradzież mięsa, wędliny i wódki z wesela zamordowanych Łukaszków.

Dramat na drodze z Połańca do Zrębina okazały się niestety zaledwie preludium do wydarzeń nie mniej ponurych. Powiedzieć, że rodzina Wojdów przez wiele miesięcy trzymała w szachu pozostałych mieszkańców wsi, to mało. Świadkowie nagminnie zmieniali zeznania (w czym dopomagały zwitki banknotów w parze z medalikami z Częstochowy oraz rozmaitymi formami zastraszania), wielu z nich odpowiedziało za fałszowanie zeznań. Sprawę otoczył szczelny mur zmowy milczenia, a rodzina ofiar bynajmniej nie mogła czuć się bezpiecznie. A i wyrok, który w końcu zapadł, nie przyniósł spokoju i ulgi.  

Książka Łuki to nie tylko drobiazgowa analiza zbrodni. To również portret polskiej prowincji epoki schyłkowego Gierka, a nade wszystko studium degeneracji małych, zamkniętych grup. Bo Zrębin bezdyskusyjnie był taką wsobną społecznością. Introwertyczną, rzec by można, trochę zawieszoną ponad prawem. Dumną i przez to nieco butną. Taką, w której wszyscy się dobrze znają, wykluczenie to najgorsza kara, jeden samozwańczy uzurpator może bezkarnie, ba, z powodzeniem sterować całą resztą, a przybysze z zewnątrz zawsze pozostaną obcymi. Tutaj brudy pierze się we własnym gronie. Stąd proces przed tarnobrzeskim sądem wojewódzkim w Sandomierzu był pod wieloma względami procesem przeciwko całej zrębińskiej społeczności.

Łuka w „Nie oświadczam się” unika prostych ocen i ferowania wyroków. Pozwala swym bohaterom mówić. To czynię tę książkę nie tylko zatrważająco autentyczną, ale i dotykającą do żywego. Wobec sprawy połanieckiej nie sposób być obojętnym, nie można o niej zapomnieć.

A skąd tytuł? Czworo oskarżonych konsekwentnie odmawiało składania zeznań, powtarzając niczym mantrę właśnie „nie oświadczam się”.

Zofia Jurczak


Nie oświadczam się

Wiesław Łuka
Dowody na Istnienie
Wydanie II
Warszawa 2014

Udostępnij

Sprawdź, gdzie kupić "Nie oświadczam się" Wiesław Łuka