O transplantologii i czarnym rynku narządów
Kiedy bierze się do ręki książkę, której współautorem jest specjalista w określonej dziedzinie, to oczekuje się lektury pogłębionej o szczegóły jej dotyczące. Tak jest w przypadku każdej książki sygnowanej przez duet Jon Jefferson i Bill Bass. Specjalnością Billa Bassa jest antropologia sądowa, toteż zarówno „Złodziej kości”, jak i poprzednie książki autorów obfitują w detale z zakresu pracy antropologa sądowego. Taka tematyka jednak tylko pozornie jest ciężka. Narratorem jest Bill Brockton, alter ego Billa Bassa, który z wyczuciem i naturalnością opowiada o swojej pracy. Czytelnik nie ma więc wrażenia, że obcuje z dość niecodzienną i trudną tematyką.„Złodziej kości” zaczyna się podobnie jak „Kości zdrady”: doktor Brockton zostaje poproszony o konsultację przy oględzinach pewnych zwłok. Tym razem są to zwłoki mężczyzny już pochowanego. To dość rutynowa sprawa: ekshumacja nastąpiła na wniosek pewnego adwokata, któremu klient zlecił zbadanie sprawy związanej z potwierdzeniem ojcostwa. Sprawa jednak staje się bardziej skomplikowana, kiedy okazuje się, że ekshumowane ciało nie posiada rąk. Zostały one odcięte z chirurgiczną precyzją i zastąpione metalowymi rurami. Rzecz komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy na wniosek adwokata ekshumowane są inne ciała. W jednej z trumien zamiast zmarłego znajduje się kilka kilogramów piasku, w innej zamknięto dwa ciała złączone w uścisku. Sam doktor Brockton natomiast uczestniczy w pewnej tajnej akcji FBI, co przysparza mu wielu nieporozumień w pracy oraz nadszarpuje jego opinię człowieka dobrego i uczciwego. Do tego niedaleka przeszłość nie daje mu o sobie zapomnieć. Gdzieś jest kobieta, która sporo w życiu doktora namieszała, i nie stara się mu o sobie przypomnieć. Natomiast znany z poprzedniej części doktor Garcia walczy o możliwość zakwalifikowania się do rzadko przeprowadzanych operacji przeszczepu dłoni.
Po raz kolejny mamy więc dawkę konkretnej wiedzy z zakresu antropologii sądowej. Doktor Brockton dzieli się swoją wiedzą z czytelnikiem w sposób przystępny, więc nawet laik zrozumie, o czym jest mowa. Narrator okrasza swoje opowieści anegdotami z życia prywatnego i zawodowego. Nowością w stosunku do poprzednich książek jest scena sekcji zwłok, którą wykonuje Brockton na prośbę Garcii – lekarz, straciwszy dłonie, nie może jej przeprowadzić, dlatego prosi o pomoc Brocktona. Głównym problemem ukazanym w książce jest niejednoznaczna moralnie kwestia czarnego rynku narządów do transplantacji i badań naukowych. Z jednej strony nieuczciwe pozyskiwanie ciał i narządów jest niezgodne z prawem, z drugiej strony jednak takie badania niejednokrotnie przyczyniają się do postępu w nauce. Książka momentami także wzrusza, zwłaszcza jeśli chodzi o wątek związany z doktorem Garcią. Pojawiają się w niej również elementy humorystyczne: doktor Brockton jest sympatycznym człowiekiem, ale bywa czasem stawiany w komicznie kłopotliwych sytuacjach.
Główną zaletą książek pisanych przez Jeffersona i Bassa jest zaznajamianie czytelnika z arkanami wiedzy o antropologii sądowej. W „Kościach zdrady” autorzy pokusili się o rozwinięcie wątku historycznego dotyczącego projektu Manhattan, co znacznie książkę ubarwiło. W „Złodzieju kości” akcja dzieje się natomiast współcześnie, a wątek z kradzieżą narządów jest trochę w tle. Tym samym ostania powieść autorów jest mniej barwna, ale mimo wszystko czasu z nią spędzonego nie uważam za stracony. Kulisy pracy antropologa sądowego rekompensują bowiem niedociągnięcia fabularne.
Ewelina DydaZłodziej kościJefferson Bass
Przekład: Tatiana Grzegorzewska
Wydawnictwo Dolnośląskie
Wrocław 2014