Z ostatniej chwili, Małgorzata Sobieszczańska

Autor: Ewa Dąbrowska
Data publikacji: 26 listopada 2015

Z ostatniej chwili

Autor: Małgorzata Sobieszczańska

Za szybko, a nie dość wściekle

Pisałam w pewnej recenzji odnoszącej się do wytworu znanego duetu skandynawskich scenarzystów, że niestety nie wystarczy pracować dla telewizji i rozpisywać seriali czy programów, żeby umieć stworzyć dobry kryminał. Czasem te scenopisarskie nawyki wręcz przeszkadzają, uniemożliwiając właściwą literacką konstrukcję fabularną, której dynamika odbiega od opartych głównie na dialogach realizacji (w dużym, rzecz jasna, uproszczeniu). Zasada ta niestety potwierdza się także w przypadku Małgorzaty Sobieszczańskiej i powieści „Z ostatniej chwili”. Autorka, jak głoszą okładkowe informacje, jest scenarzystką i dziennikarką z imponującym dorobkiem, który uszanować i uhonorować należy, jednak jako pisarka po prostu nie błyszczy, bo próbuje eksperymentować z narracją, łącząc dość pretensjonalny styl z egzaltowanym i „usztucznionym” na potrzeby czytelnika sposobem pokazywania newsowych przepychanek czy zakulisowych rozgrywek. I owszem, udało mi się w jednym zdaniu zarazem Sobieszczańską pochwalić oraz zganić, ale obie te opinie są w pełni uzasadnione.

Zarówno fabularnie, jak i konstrukcyjnie powieść po prostu jest chybiona, stanowiąc dowód na to, że pewne chwyty nie są w literaturze dozwolone i to, co w realizacjach wizualnych doskonale się sprawdza, niekoniecznie wychodzi na korzyść słowu pisanemu. Narracja „Z ostatniej chwili” to frenetyczny zapis następujących po sobie scen z udziałem a to głównej bohaterki, Natalii, a to innych, niekiedy i piątoplanowych bohaterów. Predylekcja autorki do krótkich, często migawkowych scen zupełnie nie służy podniesieniu walorów akcji, która rwie się niczym sparciała nić, bo niewielu czytelników jest w stanie „ogarnąć”, kim jest osoba, która aktualnie referuje wydarzenia i jaka jest jej w nich rola. Rozumiem, że być może taka strategia narracyjna miała zarówno służyć podkreśleniu wartości tytułu powieści, jak i uwypuklić znamienność środowiska protagonistki, jednak czyni to ze szkodą dla możliwości poznawczych czytelnika. Ten bowiem może się poczuć skonfundowany natłokiem informacji (z których wiele stanowi zresztą tropy donikąd) podawanych z prędkością godną prezentera czytającego informacje w „Teleexpressie”.

To porównanie jest oczywiście zamierzone, ponieważ spora część deskrypcji dotyczy właśnie środowiska dziennikarskiego i specyfiki jego funkcjonowania, choć może właściwsze byłoby sformułowanie „dysfunkcji”, jako że nadrzędnym składnikiem fabuły stają się właśnie mrożące krew w żyłach opisy niecnych manipulacji, intryg, zawistnych gierek, które uprawiają zatrudnieni w stacjach telewizyjnych. Osią dramatyczną jest spektakularne (i jak się okazuje, bardzo wdzięczne jako temat medialny) zabójstwo małżonka niezwykle nielubianej, choć zasłużonej dziennikarki, Natalii Orłowskiej. Autorka powieści katuje czytelników nużącymi opisami stanów emocjonalnych tejże, sprowadzających się do zapijania się z rozpaczy, momentów desperackiego przedefiniowywania własnej roli zawodowej i prywatnej, użalania się, zmagania z teraźniejszością i przeszłością, etc. Bohaterka jest tak monochromatyczna, że nieomal wycięta z szablonu dla początkujących pisarzy. A to pije, a to pali, a to się zmoczy do łóżka i w tym unurza (rozumiem, że to symbol jej stoczenia się na dno żalu), a to sobie przypomni, z kim i czemu dzieliła pozamałżeńskie rozkosze, co czuła do męża (wieloparametrowe popapranie z pomieszaniem), a co do jego bliskich. Po prostu kalejdoskop wrażeń i ani jednego autentycznego momentu, w którym odbiorca mógłby zwyczajnie i nienachalnie poznać protagonistkę. Wszystko tu dzieje się zbyt szybko, zbyt operetkowo, postaci kreślone są w zasadzie nieco „z grubsza”, a ich historii nie wyróżnia nic poza zbędnym nadmiarem prędko wyplutych słów.

Również intryga kryminalna zawodzi na całej linii, ponieważ Sobieszczańska uparcie próbuje eksperymentować z odbrązawianiem klisz, co i rusz obiecując czytelnikowi zwroty akcji, które niestety nie prowadzą do niczego i niczego poza chaosem poznawczym i niechęcią do dalszej lektury nie wnoszą. Pojmuję, że współczesny kryminał powinien ewoluować w stronę nieoczywistych rozwiązań także w planie konstrukcyjnym, jednak to, co czyni autorka, nie wydaje się przekonujące. Nie znajduję w tej powieści niczego,  co nie budziłoby mojej wściekłości, już to z powodu uproszczonej fabuły, narracji, bohaterów, już to nonsensownych splotów zdarzeń i tak dalej. Widzę tu brak precyzji, tendencyjność i kliszowość… Po prawdzie, czasem i zawrotna prędkość nie wystarczy, by ukryć usterki.

Ksenia Olkusz


Z ostatniej chwili

Małgorzata Sobieszczańska
Oficynka
Gdańsk 2014

Udostępnij

Sprawdź, gdzie kupić "Z ostatniej chwili" Małgorzata Sobieszczańska

PRZECZYTAJ TAKŻE

RECENZJA

Złoty krąg, Małgorzata Sobieszczańska

Złoty krąg” to kolejny kryminał, który porusza ważne społecznie tematy – a o pewnych rzeczach należy mówić głośno, aby miały szansę wybrzmieć i zapaść w ...

22 lutego 2024

NOWOŚĆ

Złoty krąg, Małgorzata Sobieszczańska

W małym miasteczku każdy zna twoje grzechy.

14 czerwca 2023

NOWOŚĆ

Premiery nie będzie, Małgorzata Sobieszczańska

Debiutancka powieść Małgorzaty Sobieszczańskiej, zatytułowana „Z ostatniej chwili”, była nominowana do Nagrody Wielkiego Kalibru. Czy drugi kryminał autorki to ...

05 grudnia 2017

NOWOŚĆ

Z ostatniej chwili, Małgorzata Sobieszczańska

Od dziś w księgarniach znajdziecie powieść Małgorzaty Sobieszczańskiej "Z ostatniej chwili". Jej główna bohaterka to dziennikarka, której życie zmienia się ...

23 stycznia 2014