Jerzy Mosoń: Skąd się wziął pomysł, by wspólnie napisać książkę?
Stefan Thunberg: Od dawna pracuję w zespole nad wieloma rzeczami, więc pomysł, aby napisać wspólnie książkę był dla mnie naturalny. Z Andersem znaliśmy się już wcześniej, z projektów filmowych i telewizyjnych. Dziesięć lat temu mieliśmy nawet zrobić razem pewien program telewizyjny, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Tym razem sprawy potoczyły się dużo lepiej. Przez ostatnie lata sporo rozmawialiśmy, między innymi o historii trzech moich braci, którzy okradali banki. Od samego początku nie kryłem tego, że chcę opowiedzieć ich losy szerszej publiczności, zaprezentować także kontekst społeczny tamtych wydarzeń. Zdawałem sobie jednak sprawę z tego, że film, którym dotychczas operowałem, nie jest wystarczającym narzędziem, by zrobić to kompleksowo. Myślałem o książce. I tak jakoś wyszło podczas tych dyskusji z Andersem, że on chciałby uczestniczyć w tym projekcie. Pomyślałem: to doskonały pomysł! Anders miał już na koncie ogromne sukcesy w literaturze i był rozpoznawalnym dziennikarzem. Ja miałem tę jedyną w swoim rodzaju historię. Najważniejsze jednak przy takiej pracy to mieć wspólną wizję, wiedzieć, dokąd się zmierza. Poczułem, że my z Andersem taką wizję mamy.