Xango z Baker Street, Jo Soares

Autor: Ewa Dąbrowska
Data publikacji: 09 maja 2016

Xango z Baker Street

Autor: Jo Soares
Przekład: Wojciech Charchalis
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
Premiera: 12 kwietnia 2016
Liczba stron: 256

Brazylijski sirialkiler

Sięgając po „Xangô z Baker Street”, wiedziałam, że nie będzie to kryminał jakich wiele. A dlaczego? Po pierwsze: nigdy jeszcze nie czytałam kryminału napisanego przez brazylijskiego autora. Po drugie: pisarstwo jest tylko jednym z wielu zajęć Jô Soaresa – autor jest też aktorem, komikiem, artystą stand-upowym, reżyserem i producentem teatralnym, muzykiem i malarzem. Przyznaję, powieści gatunkowe pisane przez komików zawsze nieco mnie niepokoją – pewien typ humoru po prostu mnie nie bawi i bałam się, że odnajdę go w tej książce. Nie byłam więc pewna, czy odmienność tej powieści będzie jej zaletą, czy też wadą. I, szczerze mówiąc, po lekturze nadal tego nie wiem.

Najpierw kilka słów o fabule: mamy rok 1888. Dom Pedro, brazylijski cesarz, wzywa do swojego kraju Sherlocka Holmesa, by odnalazł zaginione skrzypce Stradivariusa. A może przy okazji pomoże lokalnej policji rozwikłać sprawę mordercy młodych kobiet? „Ta książka to istna samba dla Sherlocka, pełna magii i egzotyki, ale także autentycznych postaci z epoki i zaskakującego humoru” – czytamy w opisie. Oszem, znajdziemy tu wszystkie wspomniane elementy. Nad ostatnim: zaskakującym humorem chciałabym zatrzymać się dłużej. Poczucie humoru prezentowane przez Soaresa z pewnością nie każdemu się spodoba. Niektóre żarty serwowane przez autora bawią (wiedzieliście, że to doktor Watson wymyślił caipirinhę?), inne zwyczajnie żenują (Holmesa przed pościgiem za zbrodniarzem powstrzymuje, excusez le mot, sraczka). Nie można się za to nie uśmiechnąć, obserwując wizję Sherlocka Holmesa serwowaną przez Brazylijczyka. Holmes jest po części taki, jakim przedstawiał go Arthur Conan Doyle: to elegancki arogant z dużą wiedzą. Ale u Soaresa najsłynniejszy detektyw świata nie zawsze ma rację (czy wręcz: bardzo rzadko ma rację), do tego jest obżartuchem i niezdarą. Komik po prostu, jak to mają w zwyczaju komicy, obśmiewa tę postać. Ale jak uroczo to czyni! Weźmy choćby ten dialog:

- (…) Pani baronowa mogłaby się zdziwić liczbą detali, których laik nie zauważa, a które mogą mieć znaczenie dla człowieka zajmującego się sztuką dedukcji. Na przykład mogę powiedzieć, że pani baronowa jest wdową, że pani mąż był posiadaczem wielkiej fortuny, że zmarł w wyniku wypadku na polowaniu, że polował na brzegiem rzeki, że był znacznie starszy od pani i że umierając, zostawił pani cały swój majątek.

Maria Luísa, zdumiona, niemal wylała filiżankę kawy.

- Ależ to nieprawdopodobne! Jak pan to wszystko wydedukował?!

- Przeczytałem w Almanachu Szlachty Brazylijskiej, który znalazłem w hotelu.

I jak tu się nie roześmiać? Rozbawić może także doktor Watson, który w wielu aspektach jest odbiciem Sancho Pansy. Ba, w powieści Soaresa pojawia się nawet brazylijski Hanninbal Lecter (a podróż ciemnym korytarzem do jego celi, odbywana przez Homesa, jako żywo przypomina podróż agentki Starling do celi Lectera). Humor postaci stoi więc na całkiem przyzwoitym poziomie. Za to humor sytuacyjny nie zawsze: niektóre sceny są zdecydowanie niesmaczne (Holmes i jego towarzysze przerzucają się wątrobą zmarłej dziewczyny – i nie, nie jest to przenośnia). Jeszcze raz więc podkreślam: humor Soaresa, który momentami przypomina żarty rubasznego wujka Mietka, nie każdemu się spodoba. Ale swoich zwolenników znajdzie na pewno.

Muszę też zaznaczyć: jako kryminał „Xangô z Baker Street” wypada słabo. W części dotyczącej zbrodni, chwilami prowadzonej z perspektywy zbrodniarza, nie znajdziemy żadnego oryginalnego elementu, sceny morderstw są tak przesadzone, że wręcz nienaturalne, a rozwiązanie może wywołać co najwyżej wzruszenie ramion. Ale mam nieodparte wrażenie, że brazylijski autor wcale nie chciał napisać kryminału – to tylko gatunkowy sztafaż. Prawdziwym celem pisarza było według mnie przedstawienie Brazylii końca XIX wieku – z przymrużeniem oka. Stąd liczne, zajmujące wiele stron opisy tła społecznego, obyczajowego i historycznego. Detale dotyczące miejsc, jedzenia, ubrań czy wystroju wnętrz (na przykład: Wielka restauracja została udekorowana ze smakiem. Koronkowe obrusy z Ceará, ogromne lichtarze pośrodku stołów, talerze Limoges, szkła Baccarat i ciężkie sztućce Christofle, pozłacane) przybliżają czytelnikowi to, jak największy kraj Ameryki Południowej wyglądał w XIX wieku. Dowiadujemy się też, czym zajmowali się wówczas bogaci ludzie. Nie jest to oczywiście panorama życia dziewiętnastowiecznych wyższych sfer w Brazylii, niemniej jednak obraz kraju wyłaniający się z kart powieści – z jednej strony wyzwolonego, z drugiej wciąż uprawia się tu czarną magię – intryguje. Innymi słowy: powieść Jô Soaresa to dobra propozycja dla miłośników egzotyki. Do tego bardzo ładnie wydana!

 

Udostępnij

Sprawdź, gdzie kupić "Xango z Baker Street" Jo Soares

PRZECZYTAJ TAKŻE

NOWOŚĆ

Xango z Baker Street, Jo Soares

Jest rok 1888. W Rio de Janeiro giną cenne skrzypce Stradivariusa. Na pomoc lokalnej policji cesarz Brazylii Piotr II wzywa... Sherlocka Holmesa. Jak najsłynniejszy detektyw ...

12 kwietnia 2016