Medyczna fobia

Thriller, podobnie jak horror, ma przede wszystkim straszyć, wywoływać dreszcze, działać na nasze podstawowe instynkty. A jednak każdemu z nas trudno jest (mimo tego, co na co dzień widzimy w nagłówkach najświeższych wiadomości) uwierzyć, że moglibyśmy paść ofiarą seryjnego mordercy, prawda? Co innego, kiedy rzecz tyczy się innej śmierci – choćby w wyniku komplikacji zdrowotnych. Każdy z nas w końcu bywał chory, trudno więc odrzucić takie doświadczenia, z nich zaś całymi garściami czerpie gatunek thrillera medycznego. Gatunek, którego niekwestionowanym mistrzem jest  Robin Cook, prezentujący właśnie swoją najnowszą powieść, „Znieczulenie”.

Czasem tak się zdarza, że wydaje się nam, iż nasze zdrowie zaczyna się psuć, ale przecież objawy nie wskazują na nic poważnego. Trafiamy do szpitala, nasz stan pogarsza się, nic nie jest w stanie tego zmienić… Wkrótce następuje zgon, pogrzeb… Kto zawinił?

Carl Vandermeer, wzięty młody prawnik, cierpi na swoistą fobię medyczną, jednak życie zmusza go do poddaniu się operacji. Nic poważnego, w trakcie uprawiania sportu zerwał wiązadło w kolanie. W trakcie takiego prostego zabiegu nic nie powinno pójść źle, szczególnie, że dziewczyna Carla, Lynn Price, jest studentką czwartego roku medycyny i dzięki jej staraniom w szpitalu, do którego trafia prawnik, wszystko zostaje przygotowane po prostu doskonale. Niestety, Carl nie potrafi wyzbyć się złych obaw. Jak wkrótce się okazuje, ma rację. Komplikacje podczas zabiegu, niedokrwienie mózgu, błąd w sztuce lekarskiej… Carl nie odzyskuje przytomności, a dla Lynn zaczyna się koszmar. Dziewczyna odkrywa, że szpital ma zbyt wiele do ukrycia, dlatego z pomocą innego studenta i swojego przyjaciela, Michaela, podejmuje się prywatnego śledztwa. Niestety, nie ma najmniejszego pojęcia, jakie niebezpieczeństwo może na siebie sprowadzić, grzebiąc wśród informacji o dziwnych pogorszeniach stanu zdrowia, które stały się udziałem przerażającej liczby pacjentów…

Robin Cook ma talent. I ma także jakąś wielką siłę w swoich książkach. Po części na pewno wynika to z jego medycznego wykształcenia, które dodaje powieściom autora realizmu, ale równie istotny jest fakt, jak umiejętnie wykorzystuje on ową lekarską wiedzę, by zagrać na naszych lękach. Ta gra wychodzi mu wprost znakomicie – do tego stopnia, że w niejednym czytelniku może wywołać swoistą medyczną fobię. Czy to dobrze, czy źle, ocenić każdy musi indywidualnie, ale dwie rzeczy nie podlegają dyskusji: gatunkowe dreszcze się pojawiają, a zdrowe obawy przed błędami (celowymi czy nie) lekarzy raczej nikomu nie zaszkodzą; szczególnie że to, o czym Cook pisze, choć przerażające, jest przy tym niestety bardzo realne.

Warto dodać, że fabuła została ciekawie poprowadzona, powieść nie ogranicza się więc tylko do medycznego wywoływania lęków, ale stawia na konkretną, szybką i mocną akcję. Dzieje się więc dużo, a przy tym na niezłym literackim poziomie. W skrócie: dobra zabawa dla fanów mocnych wrażeń gwarantowana. Dlatego jeżeli lubicie dreszcze, a medycyna Was nie odstrasza, sięgnijcie po „Znieczulenie” – warto.

 

Udostępnij