Sługi boże, Adam Forman: fragment

Adam Forman

Sługi boże

 

– Twoja kula zniszczyła mu układ limbiczny. Nawet gdyby przeżył, nigdy by się już nie zakochał.
– Myślisz, że mógł kochać ośmiolatkę?
– Jestem patologiem, a nie filozofem, ale chyba musielibyśmy zdefiniować na nowo słowo „miłość”. Tylko że ty miałbyś z tym kłopot – w jasnych oczach Magdaleny Batorzyńskiej jest coś, co każe komisarzowi Waldemarowi Warskiemu zrobić pół kroku w tył. I odwrócić spojrzenie od platynowych loków, jasnej karnacji, długiej szyi. Jego wzrok ląduje na sino-bladej twarzy zaszytego przed godziną trupa.
– Jeżeli połączenie pociągu seksualnego z uczuciami bliskimi opiekuńczości nazwiemy miłością... – pani patolog podchodzi tak blisko, że oficer znów może poczuć zapach kardamonu i limonki. Bright Crystal. Jej ulubione perfumy. Jeszcze całkiem niedawno różowy flakon z korkiem jak przerośnięty diament stał na półce w jego łazience. – ...To może i ją kochał.
– Słowne gierki. By zabił zaraz po wszystkim. Wcześniej tak robił. Przynajmniej dwa razy.
Lekarka obserwuje policjanta. Widzi zmarszczki, niestarannie zgolony zarost na zapadniętych policzkach i cofniętej brodzie, czuje przywleczoną z komendy woń papierosowego dymu.
– Ja go nie usprawiedliwiam, tylko próbuję zrozumieć, co się dzieje w mózgu psychopaty. Tobie też by nie zaszkodziło.
– I cóż odkryłaś?
Magdalena nauczyła się ignorować ironiczne uwagi Warskiego, podobnie jak jego wielogodzinne seanse milczenia, nagłe eksplozje złości i gwałtowne przebudzenia w środku nocy. Tylko że to wciąż było za mało. Musiałaby się jeszcze nauczyć życia z człowiekiem, od którego co jakiś czas oddzielała ją pancerna szyba. Zapadająca nagle, pozornie bez przyczyny.
– Myślę, że on chciał się z tą małą fizycznie zjednoczyć.
– Jasne.
– Chyba nie rozumiesz. Seks z małoletnimi to jedynie sposób, żeby samemu stać się  dzieckiem. Dlatego się wydepilował i umalował. Zrobił sobie nawet lewatywę. Chciał być czysty. Niewinny. Jak jego ofiara. Z jego punktu widzenia zabójstwo to tylko niechciana, lecz nieunikniona konsekwencja.
– Czego?
– Jego sytuacji, że tak powiem, prawnej. I faktu, że nie da się cofnąć tego, co zrobił. Podobnie jak twojej kuli. I wypowiedzianych słów.
Patolożka niemal ociera się o policjanta.
– Kiedyś mózgi zwyrodnialców preparowano do badań... – zmiana tematu i jednoczesne okrążenie stołu z nieboszczykiem wydaje się komisarzowi jedynym rozsądnym posunięciem. Nie będzie flirtu, nie będzie powtórki.
– Nadal się to niekiedy robi... – Magdalena zmienia ton na profesjonalny, co może oznaczać gotowość do rozejmu. Albo przyczajenie się przed atakiem. – Powstają wciąż nowe teorie. Dwaj panowie z Los Angeles doszli do wniosku, że mózg psychopaty działa podobnie jak mózg epileptyka. Z kolei pewien neurobiolog z Uniwersytetu Kalifornijskiego utrzymuje, że przyczyną dewiacji jest hormon wydzielany przez ciało migdałowate...
– A o tym skurwielu co mi możesz powiedzieć? – policjant przygląda się dziurze w wypukłym czole leżącego.
– Na razie nic ciekawego. Dopiero wyjęłam podroby. Wstępny raport będzie gotowy za tydzień, najwcześniej. Mam mnóstwo innych zajęć.
Zabolało.