Aorta, Bartosz Szczygielski: fragment

Bartosz Szczygielski

Aorta

 

Fragment 1:

Michał poczuł, jak płuca przestają pracować, a ciało mimowolnie się napina. Zdał sobie sprawę, że wymazane cieczą drzwi są pokryte odciskami niewielkich rączek. Raz przedstawiały całą dłoń, a raz tylko któryś z palców. Zapełniały powierzchnię od podłogi aż do klamki. Arek za jego plecami oddychał coraz ciężej, aż głęboko wciągnął powietrze i zamilkł.
Wtedy go dojrzał.
[…]
– Chryste, za dużo horrorów się naoglądaliśmy – Arek poczłapał w głąb mieszkania.
Stali przed brudnymi drzwiami, a Michał próbował dopatrzyć się na nich jakiegoś wzoru. Dzieciak wepchnął mu coś ciepłego między palce i usiadł na podłodze.
[…]
– Matka cię zabije – mruknął Michał, miętosząc otrzymany prezent.
Czuł, jak dłoń robi się lepka. Rozprostował palce. Wszystko wokół przestało mieć znaczenie. Wrzask Arka dochodzący z salonu, chrobotanie pękających pod nogami kredek i uderzenie gorąca, które rozlało się po całym ciele. Liczyło się tylko to, co drażniło skórę.
Na jego dłoni, między linią życia a serca, kołysało się ludzkie oko.

Fragment 2:


Potrzebował jeszcze kilku minut, by móc się podnieść. Wątpił, żeby Kaśce zostało aż tyle czasu. Zostanie zgwałcona, a później zastrzelona i zakopana. On też skończy z kulą w głowie. Media się ucieszą. Przez kilka dni będzie królem „jedynek”. Powieki zaczęły opadać, pot sklejał włosy. Zemdleje.
Nie on jeden o tym wiedział.
– Wstawaj, chuju! – Mężczyzna podciągnął spodnie. Jedną ręką trzymał je w pasie, a drugą sięgnął po broń. – Nie śpimy! Oglądamy!
Obrócił lekko głowę i wyszczerzył kły. Patrzył na Bysia jak na śmieć, który przykleił się do świeżo wypastowanego buta.
– Wstawaj!
Na twarzy Gabriela wylądowały krople plwociny. Facet nadal celował w czoło Bysia, ale w jego nieskazitelnej postawie strzeleckiej pojawiła się skaza – nóż, wbity po rękojeść w bok czaszki. Kość klinowa, motyl wciśnięty między kości twarzy, skroniowe i potyliczne, jest mniej twarda, niż można by przypuszczać. Facet padł obok Gabriela. Na jego miejscu wyrosła Kaśka.
Jej głośny oddech to było ostatnie, co Byś usłyszał, zanim zemdlał.