Mark Billingham za stworzenie postaci detektywa Thorne’a otrzymał nagrodę Sherlocka. Książki tego angielskiego mistrza suspensu należą do ulubionych lektur Harlana Cobena czy Lee Childa. I dobrze to o nich świadczy, bo jest to autor, który pisze pięknym literackim językiem, z ogromną dbałością o każdy szczegół i znakomicie zarysowanymi portretami psychologicznymi postaci.
Akcja najnowszej powieści Marka Billingama „Czas śmierci” rozgrywa się w prowincjonalnym, angielskim miasteczku. Z wszystkimi tego faktu konsekwencjami. Zostaje porwana młodziutka dziewczyna. Mija kilka tygodni i… nic. Sprawa znika z pierwszych stron gazet, by powrócić na nie z podwójną siłą uderzenia, gdy ginie następna nastolatka. Policja tym razem działa bardziej zdecydowanie i sprawca szybko ląduje w areszcie. Tymczasem do miasteczka Polesford przybywa londyński detektyw Tom Thorne. I trafia w oko cyklonu. Właściwie jego przyjaciółka Helen bardzo chciała odwiedzić miasteczko swojego dzieciństwa. Jakie były tego powody, okaże się znacznie później, i nie będzie to zbyt przyjemne. Na razie Helen chce się zaopiekować przyjaciółką ze szkolnych lat. Właśnie mąż Lindy Bates jest oskarżony o uprowadzenie dwóch nastolatek, a może jeszcze coś gorszego? Dowody przestępstwa nie są przekonujące, ale miejscowa policja i opinia publiczna wydały już na podejrzanego wyrok. Najbardziej cierpią z tego powodu jego żona i dzieci, osoby absolutnie niewinne, skazane teraz na areszt domowy i dozór policji. Detektyw Thorne nie wierzy w winę aresztowanego Stephena Batesa. I chociaż oboje z Helen są na urlopie i tak naprawdę mieli pojechać zupełnie gdzie indziej, sprawa intryguje ich tak bardzo, że próbują dowiedzieć się czegoś na własną rękę.
Czytelnik śledzi równocześnie poczynania miejscowej policji, detektywa Thorne’a i samego przestępcy. Autor nakreślił wyraziste portrety psychologiczne zarówno głównych postaci dramatu, jak i mieszkańców miasteczka zbulwersowanych rozgrywającymi się wydarzeniami. W przejmujący sposób opisał cały dramatyzm sytuacji, gdy za czyny dorosłego – w dodatku nie wiadomo, czy popełnione – odpowiadają żona i dzieci. Kiedy gawiedź osądza z góry aresztowanego, nawet ochrona policji staje się problematyczna. Czytelnik śledzi również to, co dzieje się z porwaną dziewczyną. Jej przemyślenia, paniczny strach i pojawiającą się cyklicznie nadzieję na ocalenie. Ile może wytrzymać człowiek walczący o życie? Wciąż pojawiają się nowe tropy, a gdy do akcji wkracza przyjaciel Thorne’a, londyński patolog, sprawy przyjmują nieoczekiwany zwrot. Czy policja odkryje w końcu, gdzie porywacz ukrywa swoje ofiary? Dlaczego Helen tak bardzo przeżywa całą historię, ale nie chce o tym opowiadać? I co wspólnego z porwaniami dziewcząt, ma kradzież prosiaka z gospodarstwa pewnego krewkiego hodowcy? Odpowiedzi na te i inne pytania wcale nie są oczywiste. Tak jak nie są oczywiste nasze reakcje, gdy znajdziemy się w sytuacji zagrożenia życia. I, jak to często bywa, sprawy z przeszłości kiedyś ujrzą światło dzienne.
Mark Billingham nie epatuje czytelnika okrucieństwem, choć pisze o niełatwych sprawach, chwilami okrutnych, chwilami szkaradnych. Pisze interesująco, a jego proza jest taka, że trudno nam się rozstać z bohaterami. I zapewne chętnie do nich powrócimy w kolejnej powieści.
Od kilku dni znajdziecie w księgarniach "Impuls śmierci" brytyjskiego pisarza Marka Billinghama. To opowieść o wakacjach, które zmieniają się w koszmar.
24 lutego 2014
Kolejny przykład na to, iż mechanizmy gatunku kryminalnego idealnie nadają się do dyskusji ciężkich, relatywnych, wiecznie niespokojnych. Gdzie jesteś, Amando Lehanego ...
07 maja 2008