Wielkanoc z tygrysem, Darek Foks - fragment

Wydawnictwo CZARNE
oraz
Portal Kryminalny
/patron medialny/

zapowiadają - 30.IV:

 

Darek Foks - Wielkanoc z tygrysem

 
Rządowi RP udaje się w końcu wybudować miasteczko filmowe i zaludnić je aktywnymi zawodowo filmowcami. Rząd RP chce także po raz kolejny przenieść na ekran Lalkę Bolesława Prusa, bo naród coraz chętniej chodzi do kina na nowe ekranizacje lektur szkolnych. Z kolejki do roli Izabeli Łęckiej wypada najpoważniejsza kandydatka. Rząd RP nie wie, kto wyprawił ją na casting w niebiesiech. Są jednak tacy, co wiedzą. To oni napisali tę książkę.

"Powieści, jak i życie tylko w ten sposób mogą się zakończyć. Kuferkiem, który nie pomieści już niczego."

Jerzy Jarniewicz

"Czy Foks, mówiąc językiem krytyki socrealistycznej, jest `skrajnym formalistą`? Czy należy zamknąć go w więzieniu, poddać torturom i przesłuchaniom, świecić lampą w oczy, pozbawić papierosów?"

Michał Witkowski, "Twórczość"

"To, co pozostaje uchwytne w propozycji Darka Foksa, jest jak dym hawańskiego cygara."

Joanna Orska, "Odra"

 
DAREK FOKS (1966) - poeta, prozaik, scenarzysta. Studiował m.in. scenariopisarstwo w łódzkiej filmówce. Uczestnik legendarnej antologii "Długie pożegnanie. Tribute to Raymond Chandler". Autor m.in. książek "Orcio", "Pizza weselna", "Sonet drogi", "Co robi łączniczka" (wspólnie ze Zbigniewem Liberą; Nagroda TVP Kultura, nominacja do Nagrody Literackiej Gdynia) i "Ustalenia z Maastricht".


Darek Foks

WIELKANOC Z TYGRYSEM

/fragment/

I. BERGMANOWO




Wszedłem, bo wiedziałem, że jest w środku. 
– Cześć, Reiner – powiedziałem.
– Cześć, Wielkanoc. Przepiszesz? – zapytał i podał mi rękopis tekstu pod tytułem Sny z puszki.
Nie używał komputera. Miał prawo. Urodził się w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku.
– Obiecałem koledze z jednego kolorowego miesięcznika – wyjaśnił –  że poślę tekst jutro z samego rana. Byłbym ci bardzo wdzięczny.
    Już zamierzałem powiedzieć, że przepiszę z miłą chęcią, kiedy na jego biurku zadzwonił telefon. Reiner odebrał, słuchał uważnie przez chwilę i odłożył słuchawkę bez słowa.
– Jego Eminencja Wielkopolski będzie tutaj za godzinę – powiedział. – Rapacka znowu nie żyje.
    Monika Rapacka, największa gwiazda Bergmanowa, najukochańszego serialu narodu, umierała co dwa lata. Jej śmierć nieuchronnie podnosiła oglądalność. Reiner, który był głównym scenarzystą Bergmanowa, razem z producentem serialu Wielkopolskim zawsze wtedy osobiście wyjaśniali tajemnicze morderstwo, wcielając się w role wysokich funkcjonariuszy straży serialowej. A ja przywdziewałem mundur szeregowego strażnika serialowego i wszystko dokładnie zapisywałem. Mieliśmy z tego później materiał na dwadzieścia dwa odcinki. Za każdym razem dwadzieścia dwa. Nie wiem, jak Rapacka to robiła, ale gospodynie domowe były zachwycone. Tym razem chciała pewnie poprawić swój wizerunek przed oficjalnym powierzeniem jej przez rząd roli Izabeli Łęckiej w nowej ekranizacji Lalki. Miasteczko huczało od plotek. Ktoś już podobno pisał scenariusz. Nie Reiner, więc niewiele nas to obchodziło.
– Zdążę jeszcze przepisać te twoje Sny z puszki – powiedziałem – a ty zapal sobie na zapas.
Czego jak czego, ale palenia Wielkopolski nie tolerował zupełnie.

III. ODCINEK 2201
Czerwień na twarzy Sylwii pogłębiała się, zwłaszcza że każde słowo zapijała brandy i kawą, po równo. Wreszcie powiedziała cicho, jakby do siebie:
– Lokatorzy zostaną. I mylisz się, sądząc, że musiała sprzedać. Ma z pewnością więcej pieniędzy niż ty i Sabina razem. Spotkałam wczoraj żonę szefa banku, powiedziała mi w zaufaniu, że ktoś podjął u nich dwieście tysięcy i wyjął z sejfu kopertę, zawierającą duży pakiet akcji.
– Monika? – wyszeptała Joanna.
– Właśnie, Monika. A więc nie musiała sprzedawać domu, żeby mieć na drobne wydatki. Może – podjęła Sylwia po pauzie – chce coś kupić w zamian. Może gromadzi, ściąga całą gotówkę, żeby kupić na przykład firmę Braci Cegielsky albo zakładzik serialowego dilera narkotyków. A dlaczego by nie jedno i drugie? Tego, że wasi tak poprawni małżonkowie nie podtrzymują znajomości z Moniką, też nie bądźcie takie pewne. Krążyły plotki o niej i o Włodzimierzu, a jeśli o Marka chodzi, to ona składa mu podobno wieczorne wizyty.
Wstała gwałtownie, aż szkło na tacy zadzwoniło groźnie, i odwróciwszy się odeszła zdecydowanym krokiem w kierunku wjazdu do garażu.
– Firmy Marka nie kupi! – zdążyła krzyknąć za nią Sabina. – Na to trzeba mieć pewnie dyplom szkoły filmowej, że o chemii nie wspomnę. Nie dostanie zezwolenia i pieniądze przepadną.
Sylwia już była poza zasięgiem ich głosu.
Joanna nieobecnym wzrokiem patrzyła wprost przed siebie. Nie zauważyła nawet, że Parówa, wytrącona z równowagi gwałtowną wymianą zdań, wskoczyła jej na kolana. Łaskocząc sukę, powiedziała półgłosem:
– A jeżeli to prawda, że on zamierza sprzedać dom? Nic nie wiem o interesach. Być może nie idą teraz dobrze, a ja właśnie zamierzałam pokazać mu to ogłoszenie.
Podeszła do fotela i wyjęła ukryty pod poduszką numer „Głosu Bergmanowa”. Wyszukawszy właściwą stronę, podsunęła przyjaciółce.
– Chciałam, żeby zwrócił na to uwagę. Cudownie byłoby mieć coś takiego bliżej Wilka – powiedziała. – Do Wymarzonej Roli tak daleko, a ja nie lubię prowadzić samochodu.
W tej samej chwili w głębi mieszkania zadzwonił telefon. Joanna, pozostawiwszy gazetę na kolanach Sabiny, oddaliła się. I podczas gdy Sabina czytała tekst: „Do sprzedania działka z domkiem pięknie położona nad rzeką Staw w pobliżu Wilka. Za gotówkę lub w papierach wartościowych. Zwracać się do Bernarda Suchego, pośrednika sprzedaży nieruchomości, Bergmanowo. Tylko osobiście”. Osłupiała Joanna stała, wciąż trzymając słuchawkę, w której usłyszała:
– Dzień dobry. Tu Monika Rapacka. Chcę cię tylko prosić, byś przekazała Włodzimierzowi wiadomość: teraz już na pewno. Jutro.
Monika odłożyła słuchawkę.

***

/materiały promocyjne wydawnictw/