Przesyłka, Sebastian Fitzek: fragment
Sebastian Fitzek
„Przesyłka”
– Pani doktor Stein?
Nigdy nie słyszała głosu tego mężczyzny. Zirytowała się, rozczarowana, że to nie jej mąż Philipp. Kto do stu tysięcy diabłów dzwoni do niej tak późno w nocy?
– Mam nadzieję, że to coś ważnego.
– Przepraszam, że przeszkadzam. Mówi Eigenhardt z recepcji hotelu Le Zen.
Na moją komórkę?
– Tak?
– Chcieliśmy tylko zapytać, czy dzisiaj jeszcze się pani zamelduje?
– Słucham?
Bez skutku macała dłonią, szukając włącznika nocnej lampki.
– Co to znaczy, czy się zamelduję? Już śpię.
W każdym razie próbuję.
– Więc możemy anulować rezerwację pokoju?
Czy on źle słyszy?
– Nie, przecież powiedziałam: już się zameldowałam. Pokój 1904.
– Proszę wybaczyć, ale…
W głosie recepcjonisty słychać było dezorientację.
– Co "ale"?– zapytała Emma.
– ...u nas nie ma pokoju o takim numerze.
Że co?
Emma usiadła na łóżku i popatrzyła na migoczącą lampkę czujnika dymu bezpośrednio nad nią na suficie.
– Żarty pan sobie robi?
– W całym hotelu nie ma ani jednej czwórki. W Azji jest to nieszczęśliwy numer i dlatego…
Reszty zdania Emma już nie mogła usłyszeć, bo nagle nie miała już w dłoni komórki.
Za to usłyszała coś, co w ogóle nie było możliwe.
Tuż przy uchu: odchrząknięcie.
Mężczyzna.
I kiedy odebrało jej mowę ze strachu, poczuła ucisk na ustach.
Smak tkaniny.
Jednocześnie coś ją ukłuło i przez wkłucie w zgięciu ręki popłynął chłodny płyn.