Orchidea, czyli pierwsze, rodzime, kryminalne crossover.

Idea „crossover”, czyli łączenia czy krzyżowania literackich przestrzeni, postaci, uniwersów w autonomicznym tworze sztuki jest klasycznym, najważniejszym chyba owocem postmodernistycznych poszukiwań.

Crossover, tak w literaturze i filmie (ale i innych dziedzinach sztuki, także muzycznych), zawiera w sobie techniki dekonstrukcji i kolażu. Może być świetnym narzędziem parodii – poprzez proste zderzenie „poważnego” z „niepoważnym”, ale i dyskusji serio. Owa intertekstualność nie musi ponadto zamykać się w obrębie fikcji literackiej, i równie często czerpie z folkloru, legend czy historii rzeczywistej.

Najczęściej crossover’y pojawiają się w sztuce komiksu. Przodują w tym, niemal od początku istnienia, mainstreamowe, amerykańskie pozycje o superbohaterach („stajnie” Marvela, DC czy Dark Horse), gdzie protagoniści nie tylko spotykają się na łamach „koleżeńskich” zeszytów (Spiderman z Punisherem, X-Men z Fantastyczną Czwórką…), ale współpracują nieraz pomiędzy wydawnictwami: Spiderman (Marvel) kilkukrotnie spotykał na swej drodze Supermana (DC).

Możliwości wykorzystywania ikon w tego typu krzyżówkach obwarowane są dwoma podstawowymi wyznacznikami: bądź potrzebna jest autoryzacja wydawcy / twórcy ikony, bądź takowej nie potrzeba. Drugi przypadek ma miejsce, gdy dana postać ma status „public domain”, i prawa autorskie do niej dawno wygasły. Stąd „pożyczanie” sobie ikon typu Sherlock Holmes, Dracula, Allan Quatermaine czy Winnetou jest dość częste i ułatwione.

W literaturze kryminalnej także znamy przypadki „krzyżowania” uniwersów, choć nie jest to częste, i raczej zamyka się w ramach twórczości jednego autora – np. Michael Connelly połączył wspólną sprawą swych dwóch bohaterów: Harry’ego Bosha oraz Terry’ego McCaleba (A Darkness  More Than Night, 2001).

O samym fenomenie crossover’ów napiszemy kiedyś tekst obszerniejszy, tutaj jedynie chcemy zaznaczyć najważniejsze rzeczy z nim związane. Nieprzypadkowo, gdyż akurat w naszej literaturze gatunkowej mamy okazję do zapoznania się z powieścią pisaną wspólnie przez trzech autorów, w której łączą się losy ich trzech naczelnych bohaterów. Już zresztą wcześniej trzy powieści Polskiej Kolekcji Kryminalnej  (Trzynaście M. Świetlickiego, Kogo nie znam M. Malickiego i Śmierć w darkroomie E. Pasewicza) połączone zostały wspólną scenką w pewnej warszawskiej, kultowej kawiarnio-mordowni.

Redaktor serii Irek Grin, w swej ostatniej powieści Pan Szatan , także podał epizod z bohaterem Świetlickiego, mistrzem. Jedynie najmłodsza autorka PKK, Gaja Grzegorzewska nie dostąpiła jeszcze przywileju włączenia się w uniwersum kryminalnych powieści Wydawnictwa EMG.

Aż do tej pory: od wczoraj bowiem (29.IV) możemy przeczytać pierwszy odcinek powieści Orchidea , pisanej wspólnie przez nią, Marcina Świetlickiego i Irka Grina. Uniwersum spajającym trzy autorskie światy jest współczesny, choć z lekka literacko umagiczniony Kraków, na ulicach którego plączą się losy detektywki Julii Dobrowolskiej (Żniwiarz i Noc z czwartku na niedzielę ), mistrza (Dwanaście i Trzynaście) oraz detektywa Józefa Marii Dyducha (Bezpański pies , Pan Szatan ).

To chyba precedens w naszej literaturze gatunkowej. Mimo to jednak chciałbym, by był – byle z głową – twórczo kontynuowany. Może jest to właśnie ciekawa droga to użyźnienia, nieco już dziś powtarzalnej, gleby polskiego kryminału czy sensacji? Wyobraźmy sobie bowiem wspólne spotkanie – niekoniecznie po jednej stronie! – Eberharda Mocka , Jerzego Drwęckiego czy komisarza Maciejewskiego . Czy nie byłoby to wydarzenie kuszące, ów pojedynek trzech potencjalnych charakterów?

Póki co jednak – zapraszamy do śledzenia kryminalnego pastiszu Grzegorzewskiej, Grina i Świetlickiego. Zapowiada się rzecz komediowo, choć – obowiązkowy trup jest komediowy jak najmniej.