Justyna Sobolewska: Cykl kryminałów z Joanną Chyłką sprzedał się już w ponad pół milionie egzemplarzy, a to tylko jedna z pańskich serii. Mamy dopiero lipiec, a już wyszła pańska piąta książka w tym roku: „Czarna Madonna” – pierwszy horror w pana dorobku. Czy pan się z kimś ściga?
Remigiusz Mróz: Z nikim! I na szczęście z niczym, bo wydawca nie daje mi deadline’ów – wie, że mam 20 książek upchniętych w szufladach, więc jest spokojny. A poza tym wierzy mi, kiedy mówię, że spędzam mniej więcej osiem godzin dziennie na pisaniu. I rzeczywiście tak jest, dlatego często kończąc pisać książkę, czuję się w danym gatunku wyeksploatowany.
J.S.: Stąd teraz nowy gatunek, horror, żeby się nie nudzić?
R.M.: Chciałem trochę uciec od poletka, na którym czuję się najlepiej, czyli tego kryminalno-politycznego. A ze względu na to, że grozę budzą we mnie właśnie wątki religijne, zamierzałem sprawdzić, czy sam jestem się w stanie przestraszyć. Po skończeniu pracy nad książką i kilku nieprzespanych nocach powiedziałem redaktorce: nigdy więcej, więc chyba się udało.