Robert Ziębiński: Podobno pisanie kryminałów nigdy nie było dla pana celem samym w sobie, „Supełki i krzyżyki” miały być powieścią obyczajową.
Ian Rankin: To prawda. Kryminał był tylko elementem układanki, schematem, na którym chciałem budować zupełnie inną opowieść – o mieście, mieszkających w nim ludziach. Chyba od zawsze moją ambicją było stworzenie pewnej wariacji na temat „Doktora Jekylla i pana Hyde’a”. Mało kto poza Szkocją zdaje sobie sprawę, że powieś Stevensona to nie tylko studium rozdwojenia osobowości, ale przede wszystkim jedna wielka metafora życia w Edynburgu. Żeby pokazać oba oblicza miasta, wybrałem kryminał, bo jest gatunkiem, w którym wraz z fabułą odbiorca bez problemu przyswaja wiedzę o świecie.