„Czasami kłamię” jest debiutancką powieścią brytyjskiej dziennikarki Alice Feeney. I muszę to zaznaczyć już na początku: to bardzo udany debiut!
Główną bohaterką i narratorką tej powieści jest Amber Reynolds. Poznajemy ją w nietypowych okolicznościach: budzi się w szpitalnym łóżku. Jest w śpiączce. Ale rejestruje wszystko to, co się wokół niej dzieje, jednocześnie próbując sobie przypomnieć, jakie wydarzenia doprowadziły do tego, że wylądowała w szpitalu. Kolejne elementy układanki, wprowadzane przez pojawiające się przy łóżku bohaterki postaci, zwłaszcza jej męża Paula i siostrę Claire, odkrywają przed czytelnikiem historię Amber Reynolds. Amber pracuje w radiu i dla kariery jest w stanie zrobić wiele. Nie są jej obce nieczyste zagrania. Nie tylko zresztą w kwestiach służbowych; również w życiu osobistym Amber nie jest do końca szczera. Ale… ile w tym, co czytamy, prawdy, a ile wizji stworzonej przez Amber? W końcu to ona opowiada nam tę historię, może więc przedstawić ją tak, jak tylko ma ochotę. Warto przy tym dodać, że narracja jest prowadzona z trzech perspektyw: chwili obecnej, czyli Amber w śpiączce, oraz dni przed wypadkiem, który do niej doprowadził. Trzecia odsłona opowieści to dzienniki pewnej dziewczynki z 1992 roku, które rzucają sporo światła na obecne wydarzenia…
Każdemu z nas zdarza się czasem skłamać. Niekiedy kłamstwa są niewinne („pięknie wyglądasz w tej sukience”), wypowiadane w dobrej wierze. Inne mogą zniszczyć życie. Przykładem tych drugich są kłamstwa budowane przez Amber. Tak, „budowane” to dobre słowo – bohaterka tworzy z kłamstw coś na wzór domku z kart. Wystarczy ruszyć jedną, by misterna konstrukcja rozsypała się, odsłaniając prawdę. A ta nie jest przyjemna. Dla nikogo. Zresztą nie tylko Amber kłamie; nie ma chyba w tej powieści postaci, która zawsze mówiłaby prawdę. Ja zdradzę tylko tyle, że „Czasami kłamię” to historia ludzi, którzy widzą winę we wszystkich, tylko nie w sobie. Jest też debiut Alice Feeney opowieścią o manipulacji, nierzadko przecież wykorzystującej kłamstwo jako środek do osiągnięcia celu.
Zrobię coś, czego zwykle unikam: porównam tę książkę do innej powieści. Konkretnie „Zaginionej dziewczyny” Gillian Flynn, która stała się już swego rodzaju klasykiem wśród thrillerów i zapoczątkowała – takie przynajmniej odnoszę wrażenie – „modę na domestic noir”. „Nowa «Zaginiona dziewczyna»”, „książka dla miłośników «Zaginionej dziewczyny»” – krzyczą do czytelników napisy z okładek. Tym razem jednak faktycznie da się dostrzec podobieństwo między powieścią Flynn a „Czasami kłamię”. Nie tylko ogólne, gatunkowe; podobny jest też sposób prowadzenia fabuły i zaskoczenia, które autorka nam serwuje. Bo choć od początku wiemy, że główna bohaterka kłamie (taka informacja pojawia się nawet w opisie na okładce!), to i tak nie pozwala nam domyślić się prawdy. Jak to w domestic noir często bywa, nie ma w tej powieści zbrodni takiej, jaką kojarzymy z powieściami kryminalnymi, nie ma morderstwa i wyjaśniającego je detektywa. Jest za to historia pewnego małżeństwa i historia dwóch sióstr. Przy czym ta druga, we wszystkich swoich odsłonach, jest zdecydowanie bardziej poruszająca.
Przyzwoity styl (choć niekiedy – na szczęście rzadko! – zbyt patetyczną frazą autorka ociera się o kicz), fabuła, od której trudno się oderwać i ciągłe zaskakiwanie czytelnika – to przepis Alice Feeney na powieść. Rezultat to wciągający thriller psychologiczny, który powinien zadowolić nawet najbardziej wyrafinowane gusta.
Jeśli macie ochotę na kolejną mroczną wariację zagadki zamkniętego pokoju, a język powieści to dla Was kwestia drugorzędna – śmiało sięgajcie po „Daisy Darker”
09 stycznia 2023
Trudno jest wytrzymać z rodziną, zwłaszcza taką jak nasza.
17 listopada 2022
Jeśli dana historia ma dwie wersje, to znaczy, że jedna z osób kłamie…
18 marca 2021
Bohaterką powieści „Czasami kłamię” Alice Feeney jest Amber Reynolds. Powinniście wiedzieć o niej trzy rzeczy. Pierwsza: mąż Amber już jej nie kocha. Druga: Amber ...
26 października 2017